Recenzja filmu

Kwiaty na poddaszu (1987)
Jeffrey Bloom
Louise Fletcher
Victoria Tennant

The kids aren't alright

Niewiele jest filmów, które w tak dosłowny i brutalny sposób ukażą ekstremalną, niesamowicie smutną historię. Ktoś mógłby powiedzieć, że każda opowieść, w której krzywda dzieje się dzieciom, jest
Niewiele jest filmów, które w tak dosłowny i brutalny sposób ukażą ekstremalną, niesamowicie smutną historię. Ktoś mógłby powiedzieć, że każda opowieść, w której krzywda dzieje się dzieciom, jest tragiczna. Ta jednak wbija w fotel i powoduje wysyp wszystkich możliwych emocji - od współczucia, przez gniew i oburzenie, do rozczulenia i nostalgii. 

"Kwiaty na poddaszu" to ekranizacja powieści Virginii C. Andrews pod tym samym tytułem. Chris, Cathy oraz dwoje bliźniąt - Corry i Carrie cierpią za błędy rodziców. Jest to o tyle dramatyczne, że miejscami groteskowe - otóż w tej rodzinie dzieje się coś złego i największą karę za to ponoszą niewinne dzieci. 

Matka dzieci po śmierci męża, zmuszona kiepską sytuacją materialną, przenosi się do rodziców. Dziadkowie mieszkają w strasznym zamczysku, pełnym ciemności i zakamarków, a oni sami są wyzbyci wszelkich wyższych uczuć. Z jakiegoś powodu umieszczają dzieci na poddaszu, miejscu, w którym nie ma miłości, zabawy, ciepła - tak potrzebnych elementów do prawidłowego rozwoju psychicznego i intelektualnego młodych Dollangangerów. Jedzenie przynosi babcia, tak, jak przynoszą je klawisze więźniom w zakładach karnych. Dzieci całymi dniami siedzą w zamknięciu, a jedyną ich pociechą są rzadkie i monitorowane przez babcię wizyty matki. Nie rozumieją, dlaczego pozbawiono je dzieciństwa - ta tajemnica ma wyjść na jaw dopiero znacznie później. 

Aby uniknąć zdradzenia sekretu rodziny powiem tylko, że to, co ukrywa, jest skandaliczne i przerażające. Wszystko, co spotyka dzieci od czasu śmierci ukochanego ojca jest grzeszne i niemoralne, każda - najzupełniej normalna rzecz jest napiętnowana przez srogą babię. Matka, popychana chęcią zysku i brakiem uczuć rodzicielskich, porzuca swoje pociechy. Te dzieci nigdy nie będą szczęśliwe, dźwigając na swych barkach ponura prawda związana z ich rodzicami, a każdy krewny odwróci się od nich, nie udzielając im żadnej pomocy. 
"Kwiaty na poddaszu" to opowieść o niesprawiedliwości, dewiacji, amoralności i krzywdzie. Jednak nawet w tak tragicznych warunkach młodzi bohaterowie potrafią odnaleźć skrawek nadziei - mając siebie nawzajem. To opowieść o przyspieszonym dorastaniu i próbie przystosowania się do niecodziennych warunków. A także jest to opowieść o... miłości. 

Sam film jest utrzymany w klimacie dreszczowca. Muzyka, typowo dla produkcji lat osiemdziesiątych, ma za zadanie budować napięcie i je utrzymywać. Całkowicie jej się to udaje. Montaż także nie najgorszy, zważywszy na ówczesne możliwości kinematograficzne. Jedyną skazą filmu jest dosyć słabe aktorstwo, ale można to zrzucić na karb czasu, w którym film powstał. Obsadę ratuje Louise Fletcher, grająca babcię, która jest w tej produkcji niesamowita. Oczywiście pod względem gry aktorskiej. 

Jak to często bywa, książka jest znacznie lepsza od filmu. Film jednak godnie reprezentuje treść napisaną przez Virginię Andrews i z całą stanowczością mogę go polecić zarówno tym, którzy są po lekturze "Kwiatów na poddaszu", jak i tym, którzy z literaturą są na bakier. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones