Recenzja filmu

Jumper (2008)
Doug Liman
Hayden Christensen
Jamie Bell

To mógł być fajny film

Od dziecka marzyłem, aby być w miejscu, w którym pragnę być, ot tak na zawołanie. Film Limana przedstawia mi moje odwieczne marzenie, bohater potrafi teleportować się z miejsca na miejsce w
Od dziecka marzyłem, aby być w miejscu, w którym pragnę być, ot tak na zawołanie. Film Limana przedstawia mi moje odwieczne marzenie, bohater potrafi teleportować się z miejsca na miejsce w dowolnej chwili. Na początku filmu, dowiadując się o zdolnościach głównej postaci, odczuwam dreszczyk emocji, w końcu spełnia się jedno z moich marzeń. Niestety w dalszej części filmu jest coraz gorzej. Główny bohater, grany przez znanego z "Gwiezdnych Wojen" Haydena Christensena, tak naprawdę niczym nas nie zaskakuje. Rola odgrywana przez niego jest rolą typową dla kina komercyjnego, "zagrać tak, byleby nikt nie skrytykował". Podoba się nastolatką, które zapewne z chęcią obejrzą film, tylko dlatego, aby zobaczyć swojego idola. I to na pewno jest plusem tego filmu, bohater który przyciągnie widzów. Scenariusz także nie odbiega niczym od komercyjnego zalewu filmów zrobionych tylko po, aby zdobyć widza. Wszystko jest przewidywalne, nie ma dreszczyku emocji, nie ma zaskoczenia. Widz oglądając projekcję, potrafi wyobrazić sobie kolejne sytuacje, które zaistnieją w dalszej części filmu. Typowe kino amerykańskie, na końcu i tak będzie dobrze. Liman podobnie jak w filmie "Pan i Pani Smith" używa dużej liczby efektów specjalnych, i podobnie jak w tamtym filmie nie wychodzi mu to najgorzej. Jednakże małżeństwo Smithów wnosiło coś do kina, chociażby ten element zaskoczenia, którego tak bardzo mi brak w "Jumperze", a także grę Jolie i Pitta. Odtwórcy głównych ról "Jumpera" nie mogą się w żadnym aspekcie do nich porównywać. O Christensenie już pisałem, a odtwórczyni roli Millie, Rachel Bilson, poza urodą, nie świeci w tym filmie niczym. Pierwszą lepszą aktorkę obsadziłbym zamiast niej, lub nawet dziewczynę z ulicy, i nie zauważyłbym różnicy. W filmie pojawiają się aktorskie gwiazdy, chociażby Samuel L. Jackson, lecz po obejrzeniu filmu zadaję sobie pytanie "Po co mu to?". Nic to nie wnosi do jego świetnego dorobku i jest tylko odskocznią od wielkich filmów, w których niewątpliwie grał. Kolejny przykład niepotrzebnej roli świetnego aktora w komercyjnym filmie. W jednej ze swoich piosenek zespół Kult śpiewa: "To mogła być fajna piosenka", a ja teraz powiem, że to mógł być fajny film, lecz niestety nim nie jest. Ja wciąż marzę o teleportacji, i marzyć nie przestanę. A film polecam rodzinie po ciężkim tygodniu pracy, po niedzielnym obiedzie dobrze się go strawi.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Śniadanie, obiad, kolacja, trzy posiłki w różnych miejscach na Ziemi. I tak przez cały czas. Do... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones