Recenzja filmu

Nie ma tego złego (2010)
Mikkel Munch-Fals
Bodil Jørgensen
Sebastian Jessen

To wspaniałe życie

Anders (Henrik Prip) jest ekshibicjonistą, ze względu na jego "odchylenie" zostawia go żona. Jego syn, Jonas (Sebastian Jessen), poza tym, że nim pogardza, jest męską prostytutką. Anna (Mille
Anders (Henrik Prip) jest ekshibicjonistą, ze względu na jego "odchylenie" zostawia go żona. Jego syn, Jonas (Sebastian Jessen), poza tym, że nim pogardza, jest męską prostytutką. Anna (Mille Lehfeldt) z kolei nie jest w stanie dojść do siebie po operacji raka piersi; ukojenia zaczyna poszukiwać w twardej pornografii. Jest także matka Anny, Ingeborg (Bodil Jørgensen), od niedawna wdowa, której zaczyna doskwierać samotność...

W przypadku obrazu Muncha-Falsa mamy do czynienia z przewrotną opowieścią wigilijną, która co rusz przełamuje konwencje, szokuje i zachwyca na przemian. Szokują nie tyle "dysfunkcje" bohaterów, ich dziwaczne dla przeciętnego widza upodobania seksualne. Duński reżyser zawarł w swoim debiucie ładunek emocjonalny bliski temu, jaki osiąga w swych dziełach Michael Haneke. Znajdziemy tu podobnie beznamiętny styl i skłonność do pastwienia się nad stworzonymi postaciami. Ekran zaludniają nieszczęśliwe, samotne, zagubione kreatury. Kreatury owe nie zostały jednak pozbawione ludzkiego czynnika, a im dłużej się im przyglądamy, tym więcej sympatii w nas budzą. Te smutne potwory okazują się bowiem równie (a nawet bardziej) spragnione miłości, jak bohaterowie nieszczęsnych komedii romantycznych. Twórca "Nie ma tego złego" korzysta z okrutnej ironii jako najbardziej dobitnego ze środków wyrazu, ale niesie też pokrzepienie.

Idealne wyważenie, sposób na znalezienie "środka ciężkości" to klucz do sukcesu. Klucz, który w przypadku "Smukke mennesker" udało się znaleźć. Bo jeśli tragikomedia, to tylko taka, która w pełni spełnia założenia obu zawartych w tym terminie konwencji. Są w tym obrazie sceny autentycznie bolesne (wątek "dobroczyńców" Jonasa to tylko jeden z przykładów), momenty, które "dają po głowie". Pełne katharsis nie byłoby jednak możliwe bez odrobiny ciepła i nadziei, nawet jeśli one również ujęte zostały w ironiczny cudzysłów.

Po raz kolejny skandynawskie kino imponuje również poziomem aktorstwa - każde z czworga odtwórców głównych ról wypada w swej "skórze" w pełni naturalnie, każda z interpretacji zaskakuje dojrzałością i w pełni zasługuje na uznanie. Nie są to jedynie czcze słowa "lizusostwa", ten stopień profesjonalizmu zawsze zasługiwał w moich oczach na najwyższe laury.

Podobnie laury winien zbierać za swą pracę reżyser i jego dzieło, niesłusznie pominięci przez najważniejsze gremia festiwalowe. Nie wątpię jednak, że Mikkel Munch-Fals jeszcze nie raz pokaże, na co go stać i zachwyci swoim "pokręconym" moralizatorstwem.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Chłopak, który stacza się po równi pochyłej egzystencji dziwki. Kobieta odrzucająca swe ciało za to, że... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones