Recenzja filmu

Skrzydełko czy nóżka (1976)
Claude Zidi
Louis de Funès
Coluche

Traktacik o kulinarnych figielkach

Upodobania filmowe François Truffauta są prawie wszystkim dość dobrze znane. Żeby mieć elementarne rozeznanie w tej sprawie, wystarcza bowiem powierzchowna lektura jego słynnego manifestu
Upodobania filmowe François Truffauta są prawie wszystkim dość dobrze znane. Żeby mieć elementarne rozeznanie w tej sprawie, wystarcza bowiem powierzchowna lektura jego słynnego manifestu zatytułowanego: "O pewnej tendencji kina francuskiego". Ba! Jako takie pojęcie uzyskuje się już w trakcie przypadkowej wizyty w pierwszej lepszej księgarni, gdzie pośród wielu różnych pozycji można dostrzec również polskie wydanie zapisu rozmów reżysera z Alfredem Hitchcockiem. Mało kto jednak może w tak prosty sposób dowiedzieć się, zwłaszcza w naszym kraju, że na przykład jednym z ulubionych aktorów Truffaut był Louis de Funès. Niestety, nawet pomimo wielkiej, niegasnącej popularności wspomnianego komika w Polsce, w rodzimej literaturze filmoznawczej wciąż brak szerszych opracowań bądź analiz poszczególnych prac z jego udziałem, prac zaliczanych do dorobku znanych przecież i utalentowanych twórców jak Gerard Oury, Jean Girault czy Claude Zidi. Niniejsza recenzyjka "Skrzydełka czy nóżki" zatem już w założeniach ma stanowić mały przyczynek do poważniejszego, może bardziej "naukowego" potraktowania choć drobnej części owej spuścizny. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść podobnego działania wydaje się niezaprzeczalny fakt istnienia wielu badawczych pism poświęconych innym autorom komedii: braciom Marx, Maxowi Linderowi, René Clairowi. Czego dotyczy fabuła wspomnianego w tytule kulinarnego traktaciku? Główny bohater, Charles Duchemin, jest wybitnym autorytetem w dziedzinie kuchni francuskiej. Mężczyzna co roku wraz ze swoimi współpracownikami przygotowuje nowy przewodnik po barach i restauracjach. Od ocen zawartych w tym opiniotwórczym wydaniu zależy natomiast przyszłe powodzenie poszczególnych lokali - przy stawianych niższych notach właściciele gastronomicznych przybytków wręcz nie mają już nawet nadziei liczyć na jakąkolwiek popularność. Wydawałoby się zatem, że zdanie Duchemin poważają wszyscy. Czy jednak tak jest naprawdę? Coraz większe triumfy wśród potencjalnych czytelników publikacji święcą przecież produkty z przetwórni Jacquesa Tricatela: mrożonki, konserwy, różne dania w parę minut, słowem - cały ówczesny fast food. I pomimo że Duchemin nadal pozostaje uznanym, wytrawnym koneserem, prowadzi własny program telewizyjny, wygrywa trudny pojedynek w kontrowersyjnym talk-show o znamiennym tytule: "Wszystkie chwyty dozwolone", gdzie przed kamerami udaje mu się poinformować publiczność o technologicznych sztuczkach stosowanych w fabryce przeciwnika, jest on wielkim przegranym. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie została zawarta w finałowej scenie: Duchemin odbiera honory od członków Akademii Francuskiej, po czym zasiada z nimi do wspólnej uczty, gdzie serwowane główne danie specjalnie na tę okazję przyrządzono według jego przepisu. Sam bohater jest z tego faktu niezmiernie kontent, choć już wówczas wie, że nie będzie mógł w pełni rozkoszować się walorami potrawy. Parę dni wcześniej bowiem stracił bezcenny w fachu zmysł smaku. Przypadłość pozostaje jednak głęboko skrywaną tajemnicą, gdyż tak uznanemu autorytetowi nie wypada przyznawać się publicznie do podobnej śmieszności. Robiąc zatem dobrą minę do złej gry, świeżo upieczony członek czcigodnej instytucji przystępuje do konsumpcji. I nagle w swoim talerzu, w porcji owego sławetnego ciasta cesarskiego z truflami odnajduje dodatkowy, nieprzewidziany w oryginalnej recepturze składnik, który po bliższych oględzinach okazuje się jego własnym zegarkiem zgubionym w fabryczce Tricatela. Pomimo wymowności cytowanej sceny, zawarte w niej treści nie są jedynymi pozwalającymi rozpatrywać całość filmu w kategoriach krytyki obłudy i snobizmu. Młody Gèrard Duchemin - kształcony przez ojca oraz wysyłany w jego zastępstwie do wybranych restauracji - w sekrecie przed redaktorami przewodnika grywa w podrzędnym cyrku. Mając umówione daty spektakli, często nie wypełnia dokładnie zaleceń firmy, a część potraw spożywa za niego zaprzyjaźniony pajac. Wystawiana pośpiesznie, nieprzemyślana nota jest oczywiście zamieszczana w nowym, opiniotwórczym wydawnictwie. Od ustalonej liczby gwiazdek zależy zaś cała przyszłość danego lokalu - świadczy o tym przecież dobitnie epizod, w którym jeden z kucharzy zmusza starego Duchemina do zjedzenia produktów Tricatela. Oprawca motywuje wówczas swój sadyzm faktem, że po odjęciu dwóch punktów w przewodniku jego restauracja z dnia na dzień splajtowała. Czytelnicy wydawnictwa ślepo i bezkrytycznie kierujący się zamieszczonymi tam osądami - okazują się zatem zwykłymi snobami mającymi na uwadze nie rozkosze podniebienia, ale po prostu nową modę. Gwoli podsumowania: wydaje się, że twórcy gatunku nigdy nie mogą znaleźć sobie lepszego celu, niż ścigać za pomocą uciesznych obrazów błędy epoki; że zaś obłuda bez wątpienia jest jednym z najdokuczliwszych i najniebezpieczniejszych autorzy, także tym razem pokusili się o stworzenie dość udanej, wielce wymownej "komedii, która by zohydziła obłudników i wydobyła jak należy na wierzch wszystkie sztuczki tych przesadnych świętoszków". Cóż, w końcu nadal żyjemy w czasach, kiedy wszyscy mieszczanie chcą uchodzić za szlachciców. A najważniejszym przecież "zadaniem komedii jest poprawiać ludzi, bawiąc ich jednocześnie". Bibliografia: cytaty pochodzą z "Pierwszego podania przedłożonego Królowi w sprawie TARTUFE, jeszcze nie przedstawianej publicznie", [w:] Molier, "Teatr", t.1., Warszawa 1972, str. 109
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones