Recenzja filmu

Generał Nil (2009)
Ryszard Bugajski
Olgierd Łukaszewicz

Triumf bez salutu

Twórca "Przesłuchania" chwilami skutecznie ucieka od sztampy opowiadania o polskich patriotach-herosach, mimo to jego sukces jest połowiczny. Salutować się nie chce.
"Przed generałem Nilem: baczność" - krzyczą w filmie Bugajskiego żołnierze i widz powinien zastosować się do tej komendy. Mamy w końcu do czynienia z pierwszą pełnofabularną biografią jednej z najważniejszych postaci okresu II wojny światowej, postaci równie istotnej, co zapomnianej. Twórca "Przesłuchania" stara się wypełnić tę lukę, chwilami skutecznie ucieka od sztampy opowiadania o polskich patriotach-herosach, mimo to jego sukces jest połowiczny. Salutować się nie chce. W przeciwieństwie do wielu historycznych osobistości, o jakich powstały ostatnio filmy, Generał August Fieldorf ("Nil" to konspiracyjny pseudonim) to bohater wymagający przypomnienia. Legendarny dowódca kedywu AK, uczestnik dwóch wojen światowych, po 1945 roku więzień sowieckich łagrów, jeden z najbardziej tępionych przez sowiecką władzę przywódców podziemia, w końcu przez nią oskarżony i zabity. Jednocześnie przez tę samą władzę skazany na zapomnienie - dowód na skuteczność komunistycznej propagandy. Wielu kojarzy nazwiska: Sikorskiego, Andersa czy Tadeusza "Bora" Komorowskiego, społeczna pamięć o Fieldorfie jest raczej znikoma. Ryszard Bugajski, twórca legendarnego "Przesłuchania", jak mało kto nadawał się, by opowiedzieć historię generała Nila. Twórca ten bowiem zawsze świetnie łączył wrażliwość, nazwijmy to, historyczną z wyczuciem psychiki głównych aktorów dziejowej psychodramy. Mówiąc krótko: pokazywał historię przez pryzmat postaci i wiążących ich relacji, a nie stereotypów. Stawiał na ludzi z mięsa, nie ze spiżu. To podejście obecne jest też w "Generale Nilu", niestety tłumi je chęć opowiedzenia wszystkiego, obsesja, by dać pełen portret tego, "jak było". Dostajemy więc rodzaj porządnie zrobionego historycznego bryku, który dostarczy nam przekrojowej wiedzy zarówno o postaci, jak i czasach, w jakich przyszło jej żyć. Bugajski ma też wyczucie suspensu, w związku z czym jego film, mimo ambicji ściśle edukacyjnych (wszak matury za pasem), sprawdza się też jako dzieło czysto rozrywkowe. Sekwencja ataku na generała SS Franza Kutscherę zrealizowana jest z pazurem i dynamiką, której polskie kino zazwyczaj śmiertelnie się boi, zgodnie z przekonaniem, że forma może przyćmić przesłanie, a przecież na filmie mają się bawić zarówno babcie, jak i ich wnuki. Choć "Generał Nil" urzeka dobrym warsztatem, szwankuje w nim to, co miało być głównym atutem, a jak się wydaje i ambicją Bugajskiego, a mianowicie - bohater. Reżyser, i chwała mu za to, chciał go pokazać nie tylko jako dzielnego Polaka, patriotę (proszę dopisać dowolny szlachetny rzeczownik), ale także człowieka (tego przez małe "c"), czułego męża i ojca, który wbrew bohaterskim stereotypom czasem odpina kaburę pistoletu. I taki portret dostajemy, z tym że niepełny. Scen, z tak zwanego normalnego życia, rzeczywiście tu nie brakuje, szkoda tylko, że podpadają pod oczywistą sztampę. "Nil" jest tu tak dobrym i czułym człowiekiem, że aż mdłym. Finalnie to, co miało być atutem filmu, staje się jego balastem. Sceny rodzinne spowalniają akcję i nie wnoszą nic poza tanią czułostkowością. W uczłowieczeniu postaci nie pomaga odtwórca głównej roli. Wybitny przecież aktor, Olgierd Łukaszewicz, jest tu momentami tak koturnowy, że aż nieosiągalny dla nas, maluczkich grzeszników i, co ciekawe, zachowuje tę wyniosłość zarówno jako Nil-Bohater, jak i Nil-Rodzinny. Szkoda, bo są w tym filmie momenty znamionujące prawdziwą wielkość, gdy generał nie mówi, nie pociesza i nie wygłasza, a kamera obserwuje po prostu pooraną bruzdami (coraz ciekawszą z wiekiem) twarz Łukaszewicza. W tych chwilach milczenia bohater jest nam najbliższy, w swojej determinacji, miłości, niepewności, męstwie. W tych momentach Bugajski pokazuje, na jak wielką subtelność go stać. Może ten brak zaufania do lekkich i jednocześnie dosadnych środków wyrazu to po prostu wina miejsca, w jakim film powstał. Polska, jak wiadomo, to męczący kraj, a ten wymaga ciężkich środków. "Generał Nil" waży jednak zbyt dużo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Prawdopodobnie każdy kraj ma swoją oś tematyczną, wokół której oplatają się kolejne kilometry taśmy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones