Recenzja filmu

Miś (1980)
Stanisław Bareja
Stanisław Tym
Barbara Burska

Tylko "Miś", żaden "Ryś"

Odcinanie kuponów od sukcesów, wielokrotne eksploatowanie jednego motywu filmowego będą do tej pory powszechnymi zachowaniami, dopóki ludzka natura będzie kierowana przez władzę pieniądza.
Odcinanie kuponów od sukcesów, wielokrotne eksploatowanie jednego motywu filmowego będą do tej pory powszechnymi zachowaniami, dopóki ludzka natura będzie kierowana przez władzę pieniądza. Niestety, tego procederu nie udało się uniknąć również w związku z kultową polską komedią "Miś". O ile pierwsza jego kontynuacja "Rozmowy kontrolowane" osiągnęła status ciekawej, w pewien sposób świeżej (między innymi też dzięki temu, że stworzonej zaraz po przemianach ustrojowych w Polsce) komedii, o tyle "Ryś" sięgnął co najwyżej humoru i spostrzegawczości w serialowym "Ranczu".

Osiągnięcie czegoś ponad to było wręcz niemożliwe, gdyż cała magia, wartość, genialność "Misia" zawdzięczana jest okresowi , w którym ten film powstawał – w ponurym, jednocześnie absurdalnym schyłkowym okresie PRL-u. Siła twórczości Barei, najmocniej uwydatnionej w "Misiu" wynikała z rewelacyjnego lawirowania wśród cenzury, która była motorem sprawczym serii uników filmowców wobec totalitarnej władzy. Stąd się wywodził ten ponadczasowy dla Polaka humor, którego obecnie nie jest w stanie odtworzyć nawet tak bliski Barei artysta jak Stanisław Tym.

A w "Misiu" osiągnął on szczyty własnej ekspresji twórczej. W odgrywanych przez siebie postaciach Ryszarda Ochódzkiego i Stanisława Palucha uwidacznia przeciwstawne postawy Polaka epoki PRL-u: cynicznego, konformistycznego karierowicza oraz prostodusznego, bezrefleksyjnego i leniwego Polaka. Obie postawy generują humorystyczne sytuacje dla rodaka, świadomego swojej PRL-owskiej przeszłości.

Wartość tego filmu nie wiąże się jedynie z różnej jakości humorem oraz prześmiewczym wytykaniem absurdów PRL-u. Spostrzegawczość Barei ma szerszy wymiar. Reżyser wyciąga wnioski z własnych przeżyć i nie tylko nabija się z głupoty systemu, ale również daje sygnał do jego zburzenia. Sentymentalna końcówka z kolędą Ewy Bem obecnie może nie być do końca zrozumiała, bądź też nie oddziaływać zbyt mocno na widza, natomiast w roku 1980 musiała silnie targać emocjami Polaków, łaknących wolności opartej na wielowiekowym dorobku kulturowym i tradycji.

Chyba napisano już zbyt wiele na temat aluzyjnych i interpretacyjnych wartości "Misia". Warto również zwrócić uwagę na rewelacyjne cytaty, które nawet bez podtekstu, stają się kultowymi wyrażeniami. Nawiązując chociażby do tegorocznej, dość surowej zimy, przychodzi na myśl tłumaczenie się pracownika elektrociepłowni: "Jest zima, to musi być zimno. Takie są odwieczne prawa przyrody."

Pomijanym często walorem opisywanej komedii jest rewelacyjnie prowadzona historia, w której można się pogubić przy nieuważnym oglądaniu. Pomysł na film panów Stanisławów, Barei i Tyma, oryginalnością i inwencją odstawia wiele oscarowych scenariuszy.  Kombinacje Ryszarda Ochódzkiego, prezesa klubu "Tęcza", są świetnym zobrazowaniem powiedzenia: "Polak potrafi".

Wymienione powyżej spostrzeżenia wpływały na obraz polskiego kina, który, niestety, odszedł już do lamusa i próby wskrzeszenia takiego humoru z góry skazane są na porażkę. Jak w każdej dziedzinie, tak też kino nie znosi pustki. Tylko dlaczego w miejsce genialnego humoru okresu PRL-u wskoczyły niezwykle prymitywne popłuczyny po amerykańskich komediach romantycznych?
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Stanisław Bareja niejednokrotnie udowodnił, że bystre oko, wnikliwe postrzeganie otaczającego go świata i... czytaj więcej
Niewiele jest w historii polskiej kinematografii filmów, które większość widzów bez zastanowienia... czytaj więcej
"Trzeba było żyć w tych popieprzonych czasach, żeby naprawdę głośno śmiać się na tym filmie" - taki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones