Recenzja wyd. DVD filmu

Terminator 2: Dzień sądu (1991)
Tomasz Niezgoda
James Cameron
Arnold Schwarzenegger
Linda Hamilton

Uśmiech gubernatora

Gdy w 1984 roku James Cameron nakręcił pierwszego "Terminatora", nikt łącznie z nim samym nie liczył na sukces filmu. "Terminator" miał mały budżet, nieznaną obsadę, skromne efekty, ale także
Gdy w 1984 roku James Cameron nakręcił pierwszego "Terminatora", nikt łącznie z nim samym nie liczył na sukces filmu. "Terminator" miał mały budżet, nieznaną obsadę, skromne efekty, ale także atut w postaci oryginalnego scenariusza. Niespodziewanie zyskał popularność i uznanie zarówno widzów, jak i krytyków, zarabiając sześć razy więcej niż kosztował. Cameron z nieznanego reżysera kina klasy B stał się specjalistą od science-fiction. W obliczu takiego sukcesu powstanie drugiej części filmu było tylko kwestią czasu. I choć Cameron chciał się zabrać do realizacji sequela niemal z marszu, to sporne opinie właścicieli praw do tytułu blokowały jego powstanie przez sześć kolejnych lat. Dopiero w 1990 roku producent Mario Kassar wykupił prawa do nakręcenia sequela i dał reżyserowi wolną rękę. Moment ten wydawał się idealny, bo w międzyczasie Cameron zyskał doświadczenie przy realizacji "Obcego 2" i "Otchłani", a Schwarzenegger był już gwiazdą. "Terminator 2" po ponad rocznym okresie produkcyjnym ujrzał w końcu światło dzienne pod koniec 1991 roku i szybko okazało się, że prezentuje jakość, jakiej jeszcze w kinie nie było. Efekty specjalne, które prezentowały rewelacyjny i rewolucyjny zarazem poziom, nie zestarzały się do dnia dzisiejszego. Praca Jamesa Camerona, specjalisty od charakteryzacji Stana Winstona i całej rzeszy speców od efektów specjalnych nie poszły na marne i wciąż, mimo upływu lat, budzą podziw. Film zaskakiwał także fabułą. Arnold Schwarzenegger powrócił bowiem jako tytułowy Terminator, jednak tym razem jego celem nie było zabicie Sarah Connor, lecz ochrona zarówno jej, jak i jej syna. No cóż, tego chyba nikt się nie spodziewał. Ogromnym plusem filmu są aktorzy. Oczywiście łatwo zarzucić Schwarzeneggerowi brak dramatycznych umiejętności, jednak trzeba przyznać, że jako chłodny Terminator spisał się doskonale i trudno wyobrazić sobie, by tę rolę mógł zagrać ktoś inny. Jego przeciwnik - Robert Patrick, dla którego rola T-1000 była rolą życia - wypadł równie przekonująco. Gra aktorska obu panów jest niezwykle oszczędna, jednak wypada to znakomicie - odnosimy wrażenie, że obaj faktycznie pochodzą z linii produkcyjnej. Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie także Edward Furlong, który wcielił się w postać Johna Connora. Młody chłopak, który pojawił się na planie filmu wprost z ulicy, wypadł znakomicie i niezwykle naturalnie. Warto zauważyć, że "Terminator 2" jest filmem, jakich się już raczej nie robi. Efekty specjalne nie opierają się tylko i wyłącznie na komputerze. Kiedy widzimy helikopter roztrzaskujący się na autostradzie, przewracającą się cysternę z ciekłym azotem, ciężarówkę spadającą z wiaduktu czy budynek wylatujący w powietrze, wiemy, że zrobiono to naprawdę, że roztrzaskano prawdziwy śmigłowiec, przewrócono prawdziwą cysternę i wysadzono prawdziwy budynek. To właśnie stanowi o sile tego filmu. Realizm. Nie odnosimy wrażenia, że twórcy tuszowali wszystko zgrabnym montażem i niezliczonymi efektami komputerowymi. Przykładem może być pościg kanałami burzowymi, gdy John Connor ucieka na motorze przed pędzącą ciężarówką. Zdecydowanie bardziej wolę tę scenę od takiego, np. pościgu po autostradzie w "Matrixie Reaktywacji". Tam cały trik polegał na tym, by kaskaderka na motocyklu mijała odpowiednio zaznaczone punkty na autostradzie, po czym cyfrowo dorobiono do tego samochody. W "Terminatorze" sprawa wygląda inaczej. Wszystkie sceny tego typu były realizowane za pomocą prawdziwych pojazdów i kaskaderów. Wspaniałe wrażenie robi scena podmuchu nuklearnego, który niszczy całe Los Angeles. Dzisiaj zapewne zrobiono by całą rzecz komputerowo, jednak wtedy z olbrzymią dokładnością zbudowano makietę miasta i zniszczono ją za pomocą olbrzymich dmuchaw. Specjaliści od przeprowadzania testów nuklearnych uznali tą scenę za najlepiej oddającą wybuch bomby atomowej w historii kina. I właśnie za takie rzeczy należy się uznanie specom od efektów specjalnych. "Terminator 2" nie jest oczywiście pozbawiony efektów komputerowych, jednak ograniczają się one niemal tylko i wyłącznie do animacji T-1000, cybernetycznego organizmu składającego się z płynnego metalu. Wtedy było to coś zupełnie nowego i dopiero za sprawą tego filmu dostrzeżono potencjał takich efektów jak "morfing". Niestety obecnie twórcy używają ich praktycznie bez umiaru. Najlepszym przykładem są takie "dzieła" jak "Matrix Rewolucje", "Terminator 3" czy "Obcy kontra Predator", które są niczym więcej, jak orgią efektów specjalnych. Gdy pojawił się nośnik DVD, kwestią czasu było ukazanie się wersji reżyserskiej "Dnia sądu". Wcześniej film skrócono o dobre dwadzieścia minut ze względu na wymagania producentów. Teraz pojawiła się szansa na pokazanie światu pełnej wersji. Najważniejszą sceną, której brakowało w oryginale jest ta, w której Sarah i John przeprogramowują Terminatora tak, by mógł się uczyć nowych zachowań. Dopiero teraz dostrzegamy jej brak, gdy w następnej scenie John pokazuje Terminatorowi, gdzie ludzie chowają kluczyki do samochodu, mówiąc "Już się uczymy?". Ponadto wycięta scena miała wpływ na kilka kolejnych - między innymi na rewelacyjną scenę, w której Terminator uczy się uśmiechać. Sam Schwarzenegger skomentował to tak: "Stałem tam i szczerzyłem zęby jak koń. A wszyscy wokół patrzyli na mnie i ryczeli ze śmiechu". Musicie to zobaczyć. Takich smaczków jest więcej: zobaczycie między innymi sny Sarah, w których pojawia się Kyle, ojciec Johna z pierwszej części, zobaczycie jak T-1000 traci kontrolę nad morficznymi zdolnościami w finałowych scenach w odlewni, a także nieco zmienione zakończenie oraz kilka innych ciekawostek, których nie będę zdradzał, by nie popsuć niespodzianki. "Terminator 2" jest dla mnie jednym z najbardziej rewolucyjnych (przynajmniej pod względem technicznym) filmów zeszłej dekady i niedoścignionym wzorem solidnego kina akcji. Jest takim technicznym pomostem pomiędzy filmami, które robiono przed nim i które robi się teraz. Wciąż stanowi porcję solidnej rozrywki i przez ostatnie 14 lat nie zestarzał się ani trochę. Teraz, dodatkowo wzbogacony o kilka wyciętych wcześniej scen, film wydaje się lepszy, pełniejszy i ciekawszy. Zdecydowanie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Powstały w 1984 roku "Terminator" stał się niespodziewanym przebojem. O sequelu mówiło się zaraz po... czytaj więcej
Zwykło się mawiać, że kontynuacja przeboju nigdy nie dorówna pierwowzorowi. W dużej mierze to prawda,... czytaj więcej
Film "Terminator 2: Dzień sądu" jest jedną z tych pozycji filmowych, które po prostu trzeba zobaczyć.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones