Recenzja filmu

Desperado (1995)
Robert Rodriguez
Antonio Banderas
Salma Hayek

Ukryty majstersztyk

"Desperado" obejrzałam, kiedy byłam jeszcze małą "gówniarą". Po raz pierwszy przekonałam się wtedy, co oznacza wywierające taki ogromny wpływ na życie dorosłych słowo: "miłość". Dotychczas
"Desperado" obejrzałam, kiedy byłam jeszcze małą "gówniarą". Po raz pierwszy przekonałam się wtedy, co oznacza wywierające taki ogromny wpływ na życie dorosłych słowo: "miłość". Dotychczas dziewicza w "tych" sprawach, odkryłam uroki niepamiętnego zakochania. Do takiej, nie tylko wydobywającej na zewnątrz falę drzemiących wewnątrz, czekających na odpowiedni moment, aby ujawnić się w całej swej krasie pragnień, ale także wywołującej poszerzenie własnej samoświadomości rewolucji, przyczynił się sam we własnej osobie - nieziemsko seksowny Antonio Banderas. I tak oto El Mariachi został pierwszym mężczyzną w moim życiu, a "Desperado" filmem, który odcisnął na nim wielkie piętno. Ów film bardzo przypadł mi do gustu i ilekroć mam okazję obejrzeć go ponownie, korzystam z niej. Przy czym zawsze towarzyszą temu tak samo wielkie emocje. Emocje, które nigdy nie tracą na sile. Ale przechodząc do rzeczy: co sprawiło, że film ten przypadł mi do gustu? Dużo by wymieniać. "Desperado" jest niewątpliwie gęsto okraszony sporą dawką poczucia humoru. Na szczególną uwagę zasługują teksty bohatera, odgrywanego przez Quentina Tarantino. Także za przedmiotowym sposobem traktowania ludzi, takim, gdzie traktuje się ich jak kupę insektów, których liczbę należy regularnie redukować do minimum, aby nie zaczęły ci się naprzykrzać, czy też takim, gdzie "pyknięcie" jednego człowieka wychodzi bynajmniej bez wahania i drgnięcia ręki, kryje się dowcip. Bo w "Desperado" porachunki i "rozpierduchy" są na porządku dziennym. Tam nikt się z nikim nie "cacka", a wszelkie konflikty rozwiązuje się za pomocą siły. Czy raczej: siły wystrzału pocisku z rewolweru. Drugą zaletą jest tak pożądany przez spragnionych dozy pikanterii, wątek romansu, występującego między El Mariachim a piękną Caroliną. W zasadzie duet Antonio (bożyszcze ówczesnych nastolatek) i Salma (łamaczka męskich serc) sam w sobie jest już atrakcją. Bardzo dużo daje dla filmu scena miłosna z udziałem tych dwojga. Atmosferę dodatkowo podgrzewa muzyka, a w szczególności piosenka główna, wykonana przy akompaniamencie gitary. Do tego cały film został obsadzony w ciekawej scenerii, co dodaje mu, jeśli mogłabym to tak nazwać, uroku. Szczególnie urzekającym i pięknym momentem jest scena w łazience po drugiej strzelaninie w barze. Uwzględnienie wątku religijnego w filmie, wypełnionym po brzegi aktami "mordobicia", bardzo zaskakuje. Jeśli o wady chodzi, to uważam, że ich po prostu nie ma. Może bowiem wydawać się dosyć nieprawdopodobnym fakt, że gdy cała gromada zbirów bombarduje jednego gościa falą pocisków, ten nie zostaje nawet draśnięty, jednak taki właśnie kicz został zamierzony i należy go potraktować z przymrużeniem oka. Natomiast co do zarzutu, że "Desperado" jest filmem, który ma za zadanie po prostu pobudzić pierwotne instynkty, a nie wnosi nic w życie widza, mogę powiedzieć tyle, że i takie produkcje są nam potrzebne, bo pomagają rozluźnić się po całym dniu pracy, a co się z tym wiąże, maksymalnego wytężenia umysłowego.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Robert Rodriguez - twórca pięknego, niczym nieskrępowanego, chwytającego za serce, brutalnego kina. Kina,... czytaj więcej
Nakręcony za kilka tysięcy dolarów "El Mariachi" w 1992 roku przyniósł Robertowi Rodriguezowi rozgłos w... czytaj więcej
"Desperado" jest opowieścią o muzyku - śpiewającym gitarzyście, zwanym w meksykańskich okolicach el... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones