Recenzja filmu

Holidays (2016)
Anthony Scott Burns
Kevin Kolsch

Unholy days

Odliczając takie wpadki jak dyrdymały Kevina Smitha czy rozczarowująca etiuda autorów "Starry Eyes", znajdziemy w "Holidays" wystarczająco atrakcji. Świątecznej antologii brakuje
"Holidays" pojawił się nagle, lecz niekoniecznie po diable. Oficjalny zwiastun filmu – antologii grozy – w sieci zadebiutował dokładnie na miesiąc przed wydaniem materiału finalnego i udało mu się wkraść w łaski zainteresowanych za sprawą ciekawej wizji oraz dynamicznego montażu. Po premierze w serwisach VOD światło dzienne unaoczniło, że nie jest"Holidays"dziełem wolnym od błędów. Nie wszystkie nowelki, które składają się na ogół projektu, wywiązały się z zadań nań nałożonych. Większość na szczęście tak.

W "Holidays"sztab związanych z kinem grozy filmowców przygląda się mrocznej stronie świąt oraz przewartościowuje folklor i tradycje. Wertując kalendarz najważniejszych dni w ciągu roku, dowiadujemy się, że za każdą szumną lub skromną uroczystością kły szczerzy na nas zło. W Walentynki uczennica liceum poznaje, jak cienka jest granica dzieląca miłość od szaleństwa. Z innymi problemami boryka się irlandzka nauczycielka, która w Dzień Świętego Patryka pada ofiarą potwornej klątwy. W Wigilię Paschalną ciekawska dziewczynka spotyka na swojej drodze cierniem ukoronowanego zająca wielkanocnego, w Dni Matki i Ojca chęć zrodzenia potomstwa oraz odnalezienia rodzica sprowadza na bohaterów nieszczęścia. Zgubne okazują się także trzy końcoworoczne noce: halloweenowa, bożonarodzeniowa i sylwestrowa.

Przez wiele lat antologie z dreszczykiem uznawane były za relikt czasów minionych; widziano w nich pamiątkę po takich klasykach, jak"Koszmarne opowieści"lub"Trilogy of Terror". Nostalgia musiała wywrzeć znaczne piętno na młodym pokoleniu reżyserów filmowych, jest bowiem nurt"horror anthology"kwitnącą gałęzią współczesnej sceny horroru. Po"Upiornej nocy halloween"(2007) i"A Christmas Horror Story"(2015) powstał film syntetyczny: taki, w którym w wątpliwość poddana zostanie niewinność tak przedednia Wszystkich Świętych i Bożego Narodzenia, jak i innych celebracyjnych okazji. O morderczych mrzonkach Świętego Mikołaja czy satanistycznych konotacjach halloweenowego wieczoru słyszeliśmy już wielokrotnie; dziwi fakt, że"Holidays"nie zmaterializował się wcześniej.

Kolejne etiudy mocno kontrastują na tle pozostałych; niektóre dlatego, że wyróżniają się poziomem wykonania. Największe kontrowersje wzbudza praca Kevina Smitha ("Tusk"), obarczonego świętem królewskim dla fanów horroru – halloween. Tytuł nowelki,"Hollow Ian", mówi o niej wiele. Segment Smitha – niewyszukane revenge story – nie jest ani zabawny, ani inteligentny. Niewybaczalnym jego mankamentem okazuje się jednak brak związku z przydzielonym świętem. Niewiele lepiej prezentują się historie"Give Me Your Heart"w reżyserii Kevina Kolscha i Dennisa Widmyera (świetny"Starry Eyes") oraz"Christmas"Scotta Stewarta ("Legion"). Pierwsza z nich przypomina walentynkową kartkę: symbolicznej treści towarzyszy atrakcyjna dla oka otoczka. Druga poprzez nawiązania do"Opowieści z krypty"i"Worka na zwłoki"zatraca się we własnym lenistwie.

Etiudy"Easter"Nicholasa McCarthy'ego ("Nadprzyrodzony pakt") oraz"Happy Father's Day"Anthony'ego Scotta Burnsa ("Darknet") dowodzą sile przebicia swoich reżyserów. To ich materiał pozostaje z nami na długo po seansie – nie farsa w wydaniu Smitha. W"Easter"uderza rewaluacja biblijnego wątku oraz kpina z wielkanocnej groteski: przerośnięty królik pojawia się tu jako Jezus, zmartwychwstały, wkurzony truposz, chcący naszego cierpienia."Happy Father's Day"urzeka oprawą audialną, a także okazuje się segmentem najgłębiej osadzonym w horrorze – przyprawia o chłodny dreszcz, budzi dyskomfort. Oba krótkie metraże kończą się jednak zbyt pospiesznie, jakby zmuszono ich twórców do przedwczesnego urwania wątku."Father's Day"– jako jedyny w pełni wyzbyty wątku komediowego – obrał najbardziej ambitny kierunek artystyczny. Irytuje fakt objuczenia go niewydumanym, trywialnym finałem.

Największy sukces"Holidays"leży w etiudach Gary'ego Shore'a ("Dracula Historia Nieznana"), Sarah Adiny Smith ("The Midnight Swim") oraz Adama Egypta Mortimera ("Some Kind of Hate"). Nowela Shore'a to wariacja na temat opowieści ludowej, według której Święty Patryk wygnał z Irlandii wszystkie węże. Kilkuminutowa etiuda kipi grozą i niepewnością, a za sprawą ostrych i przyciemnionych zdjęć sugeruje, że w powietrzu wisi coś obmierzłego. Nie bez powodu: bohaterka"Happy St. Patrick's Day"staje się ofiarą sekty, której psychotyczni członkowie czczą jadowite gady. Ponurą tematyką oraz świetną oprawą techniczną opatrzono również"Mother's Day"w reżyserii Smith – segment o pułapkach macierzyństwa, wyjątkowo dziki, tajemniczy i autentyczny."New Year's"Mortimera cechuje brawurowe tempo; to odsłona stanowiąca perfekcyjne zamknięcie filmu. Widzowi w niczym nie przeszkadza także garść dobrze wykonanych, praktycznych efektów specjalnych, którymi odsłonę doprawiono.

Dodatkowym ozdobnikiem"Holidays"są nazwiska goszczących w kadrze aktorów. W filmie wystąpiła plejada rosnących ikon horroru, z Sheilą Vand ("A Girl Walks Home Alone at Night"), Jocelin Donahue ("Dom diabła") i Lorenzą Izzo ("The Green Inferno") na czele.

Szkoda, że żadna z przedstawionych historii nie łączy się z którąkolwiek inną, szkoda, że twórcy zapomnieli o Święcie Dziękczynnym, noszącym przecież bardzo makabryczny potencjał. Odliczając te nic nieznaczące wpadki, a także wpadki znaczące bardzo wiele (dyrdymały Kevina Smitha i rozczarowującą etiudę autorów"Starry Eyes"), znajdziemy jednak w"Holidays"wystarczająco atrakcji. Świątecznej antologii brakuje rezolutności"Southbound", nie brak jej za to własnego uroku.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones