Recenzja filmu

Shirley – wizje rzeczywistości (2013)
Gustav Deutsch
Stephanie Cumming
Christoph Bach

United States of Shirley

Wpływ Edwarda Hoppera na kino jest nieoceniony – inspirował Hitchcocka i Scorsesego, jego duchowymi spadkobiercami są m.in. Terrence Malick czy Sam Mendes, a wszelkie filmy o  mrocznym rewersie
Ameryka jest na płótnach Edwarda Hoppera przestrzenią z pogranicza mitu i rzeczywistości – wielkomiejska samotność zaklęta została w ikonicznych obrazach, ale ma wymiar zwyczajny, przyziemny. Jego bohaterki mają różne twarze, lecz niemal wszystkie są inkarnacjami Josephine Nivinson – żony, muzy, sekretarki, rywalizującej o prestiż artystki. W toksycznym związku z Hopperem kobieta bywała ofiarą fizycznej i psychicznej opresji (a tak przynajmniej twierdziła w swoich pamiętnikach), zaś jej fotogeniczna apatia to w pracach malarza gest rebelii wobec wszelkich patriarchalnych układów. W świetnym filmie "Shirley – wizje rzeczywistości" ów gest rozpisano na ruchome obrazy. I jak nietrudno się domyślić, jest jeszcze mocniejszy.



"Dziewczyna" Hoppera dostaje od austriackiego reżysera Gustava Deutscha imię, wyraziste rysy i zawód (jest aktorką offowych teatrów). Twórca inscenizuje w chronologicznym porządku trzynaście prac artysty. Powracają odrapane ściany, klaustrofobiczne pokoiki, wyludnione ulice i oczywiście okna, za którymi czai się jeszcze większa pustka. Operator Jerzy Palacz (znany m.in. ze współpracy z Urlichem Seidlem przy "Modelkach") przypomina o tym, jaką rolę w malarstwie Hoppera odgrywało światło. Znów jest ono rodzajem mirażu, zwiastuje pozorne wyzwolenie, choć tak naprawdę podkreśla zmęczenie i alienację Shirley.

Bohaterka milczy, ale z offu płynie strumień świadomości. Czasem pretensjonalne, kiedy indziej przenikliwe komentarze nie pozostawiają złudzeń co do jej całkowitej samotności. To, co malarz musiał zostawić w sferze niedopowiedzeń, filmowiec wykłada na ławę: Shirley, ikona neurozy w popkulturze – niezdolna do ekspresji, wiecznie gotowa do ucieczki, w pół kroku między starym a nowym życiem (w którym, oczywiście, nie zazna ukojenia), mierząca wysoko, ale koniec końców czekająca, aż świat podbije się sam. Dziewczyna wciąż podróżuje – w głąb siebie, ale też przez czas i przestrzeń. Słyszymy jej myśli, widzimy też, jak Ameryka wybudza się ze swojego snu: najpierw przychodzi wielki kryzys gospodarczy, potem II wojna światowa, wreszcie – zimnowojenny klincz. Deutsch sięgnął nawet po fragmenty autentycznych audycji radiowych z epoki. 



Wpływ Edwarda Hoppera na kino jest nieoceniony – inspirował Hitchcocka i Scorsesego, jego duchowymi spadkobiercami są m.in. Terrence Malick czy Sam Mendes, a wszelkie filmy o  mrocznym rewersie amerykańskich przedmieść są jak powidoki jego prac. Co kino ma Hopperowi do zaoferowania w zamian? Deutsch zatrzymuje się gdzieś pomiędzy hołdem a twórczą parafrazą. Zszywając hopperowskie "skrawki życia", układa nową, epicką opowieść o Ameryce. To film paradoksów: skromny i zamaszysty zarazem, wyprowadzający ze zwyczajnych sytuacji uniwersalne refleksje, o przesłaniu nieco banalnym, ale potwierdzającym ponadczasowość prac Hoppera. Tak, niejedna kobieta wciąż może przejrzeć się w Shirley.  
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones