Recenzja filmu

Van Helsing (2004)
Stephen Sommers
Hugh Jackman
Kate Beckinsale

Van Helsing - obiektywnie

Hollywood już od dawna wie, jak tworzyć superprodukcje mające największą oglądalność. Często są to remaki sprawdzony sposób na zwabienie widzów do klimatyzowanych sal kinowych. Chociaż nowa
Hollywood już od dawna wie, jak tworzyć superprodukcje mające największą oglądalność. Często są to remaki sprawdzony sposób na zwabienie widzów do klimatyzowanych sal kinowych. Chociaż nowa produkcja Universal nie jest odkurzoną wersją starego filmu, jej bohaterowie są nam dobrze znani: monstrum Frankensteina, Człowiek-Wilk, Dr Jekyll/Mr Hyde oraz nieśmiertelny hrabia Drakula wraz ze swoimi ponętnymi narzeczonymi. Właśnie z tymi potworami będzie musiał walczyć Van Helsing (Hugh Jackman), bohater nowego filmu Stephena Sommersa ("Mumia", "Mumia: Powraca"). Pierwowzorem głównego bohatera jest wampirobójca, Abraham Van Helsing - jedna z postaci w powieści Drakula, Brama Stokera (grany przez Anthony'ego Hopkinsa w filmie Francisa Forda Coppoli). Choć u Sommersa na imię mu Gabriel i jest on sporo młodszy od swojego protoplasty, nadal z właściwym sobie wdziękiem - zasługa Jackmana - oczyszcza świat z panoszącego się po nim zła. Gabriel Van Helsing jest etatowym pogromcą potworów - posługuje się dużą liczbą ciekawych gadżetów i pracuje na usługach tajnego zakonu Kościoła. Poznajemy go, gdy po rozprawieniu się z Mr Hyde'em, który terroryzuje Paryż, udaje się do Transylwanii wraz z bratem zakonnym Carlem (David Wenham). Ich zadaniem jest zgładzenie wampira: hrabiego Drakuli (Richard Roxburgh) - nieśmiertelnego, rumuńskiego księcia, który ma wobec świata niecne plany. Drakuli towarzyszą trzy piękne narzeczone - Aleera (Elena Anaya), Verona (Silvia Colloca) i Marishka (Josie Maran) - oraz sługus Igor (Kevin J. O'Connor). Inni bohaterowie filmu, czyli potwór Frankensteina (Shuler Hensley) i Wilkołak (Will Kemp) to postacie tragiczne, wykorzystywane przez hrabiego - wbrew swej woli pomagają mu w zrealizowaniu jego marzeń o dominacji nad rasą ludzi. Van Helsing po przybyciu do Transylwanii spotyka Annę Valerious (Kate Beckinsale), cygańską księżniczkę, której rodzina od wieków walczy z Drakulą i jego sprzymierzeńcami. By odczynić klątwę, która wisi nad jej rodem i zemścić się za śmierć bliskich, Anna postanawia pomóc Van Helsingowi w wykonaniu jego misji. Wśród obłędnych pościgów, wybuchów i pojedynków nasi bohaterowie stoczą zażartą walkę z wampirem i jego hołotą. A jaki będzie jej wynik? Tego dowiecie się w kinie. Mając doświadczenie z "Mumią", Sommers zastosował się do zasady "więcej, mocniej, efektowniej" i stworzył film, który swym rozmachem - zarówno pod względem budżetu, jak i samej akcji - przewyższa wszystkie jego poprzednie filmy. Przede wszystkim znacznie zwiększono ilość efektów specjalnych - na uwagę zasługują głównie potwory i ich animacja oraz (stworzona przez Allana Camerona) genialna scenografia, narzucająca klimat klasycznych horrorów z lat 40. Trzeba przyznać, że czasami Sommers i jego ekipa przesadzili z ilością efektów specjalnych - takie ich zatrzęsienie, jakie obserwujemy w tym filmie, może czasami wydawać się zbyt sztuczne i naciągane, ale uważam, iż tylko dodaje "Van Helsingowi" uroku i tym lepiej się go ogląda. Wpływa też na to oryginalny pomysł z czarno-białym początkiem filmu oraz niesamowite tempo akcji, przerywane w odpowiednich momentach dowcipnymi dialogami (specjalność Sommersa). "Van Helsinga" broni się też od strony aktorskiej - zarówno ucharakteryzowany Jackman w roli tytułowej, jak i partnerująca mu Kate Beckinsale jako piękna Anna doskonale się sprawdzają. Również postaci drugoplanowe - ponętne i seksowne wampirzyce, Człowiek-Wilk, dowcipny i oczytany Carl - robią dokładnie to, co przewidział dla nich scenariusz. Pod względem obsady film zdominował jednak Richard Roxburgh w roli opanowanego, a jednocześnie targanego emocjami hrabiego Drakuli. Sposób, w jaki potrafi w jednej chwili z ogarniętego żądzą zabijania potwora zmienić się w arystokratę z kamienną twarzą, jest niesamowity! Jedyną wadą dzieła Sommersa jest dość częsty brak logiki w niektórych wydarzeniach. Przykładowo: nie dowiadujemy się, dlaczego Drakuli nie można zabić tradycyjnymi sposobami - kołek w serce, woda święcona, czosnek itp. oraz czemu hrabia ma właściwie nieograniczoną władzę i kontrolę nad wilkołakami... Mimo tego "Van Helsing" jest ciekawym filmem o nieskomplikowanej fabule i doborowej obsadzie. Jeśli tylko podejdziecie do niego z przymrużeniem oka i nie postawicie mu zbyt wygórowanych wymagań, gwarantuję, że podczas seansu będziecie się świetnie bawić, odnajdując w filmie różne, intrygujące smaczki (dla koneserów kina komercyjnego). Podsumowując: idźcie na "Van Helsinga" - przynajmniej będziecie wiedzieli, na co inni narzekają...
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwszy blockbuster w tym roku budową przypomina jednego ze swoich bohaterów, monstrum stworzone przez... czytaj więcej
Z tą recenzją miałem problem: od dawna miałem dla niej tytuł, ale nie potrafiłem się wziąć do jej... czytaj więcej
Wampiry, wilkołaki, potwór doktora Frankensteina i przerażający Mr Hyde... Brzmi bardzo niemile i w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones