Recenzja filmu

Daybreakers - Świt (2009)

Światowa historia filmów o wampirach jest bardzo długa, a legendy o tych stworzeniach są prawie tak stare jak ludzkość. Temat wampirów jest tak wyeksploatowany w sztuce, że bardzo trudno wymyślić już coś nowego, ciekawego, a jednocześnie niewychodzącego zbyt daleko po za pewną wampirzą stylistykę. Ostatnimi laty atakuję nas ze wszystkich stron seria "Zmierzch" niby o wampirach, ale tak naprawdę niemająca z wampiryzmem znanym od tysięcy lat nic wspólnego. Gdy zobaczyłem polski podtytuł filmu "Daybreakers", czyli "Świt", przestraszyłem się, że to kolejna z części sagi o "słitaśnych" wampirach. Na całe szczęście się myliłem.

Zarys fabuły jest ciekawy i nietypowy, do tej pory nie spotkałem się z podobnym filmem. Albowiem cała akcja osadzona jest w przyszłości, w której większość populacji ziemskiej stanowią wampiry, żyjące tylko w nocy, gdyż słońce je zabija (to akurat typowy element filmów o tych stworzeniach), a ich największym problemem jest niedobór ludzkiej krwi. Ludzie są na skraju wyginięcia i nawet to, że wyłapuje się ich i hoduje tylko dla krwi nic nie daje, nie wystarcza pożywienia dla zbyt dużej populacji wampirów. A należy wiedzieć, że wg tego filmu brak krwi powoduje u wampirów nieodwracalne mutacje. Główny bohater, Ed, pracujący w wielkiej korporacji zajmującej się zdobywaniem i sprzedażą ludzkiej krwi, to wampir z zasadami, nie pije ludzkiej krwi, w firmie jest odpowiedzialny za pracę nad substytutem, który mógłby uratować przed zagładą zarówno wampiry, jak i ludzi. Pewnego razu na swojej drodze spotyka grupkę ocalałych ludzi i pomaga im się ukryć przed wampirzą policją, dzięki czemu zdobywa zaufanie tychże ludzi i niedługo później proszą go oni o pomoc. Okazuje się, że ci ludzie znają lekarstwo na wampiryzm, potrafią ponownie zmienić wampira w człowieka.

I w tym momencie kończy się ciekawa część filmu. Dalej film wpisuję się w schemat typowego niezbyt wysokiej jakości filmu sensacyjnego. Ed jako jedyny dobry wampir wypróbowuje na sobie lek, staje się człowiekiem i wraz ze swoimi nowymi przyjaciółmi idzie walczyć ze złem w postaci żądnej pieniędzy i władzy korporacji, dla której do niedawna pracował. Oczywiście nie byłoby to fabularnym grzechem ciężkim,  gdyby nie to że to, co się będzie działo w filmie, wiemy już po 5 minutach tej walki, ta część filmu jest bardzo przewidywalna i aż nadto schematyczna. Scenarzyści strzelili sobie w stopę, zaczynając dobrze i nietuzinkowo, a kończąc przy pomocy powielanych schematów z filmów akcji ze Stevenem Seagalem w roli głównej, robiąc to do tego dość nieudolnie.

Film "Daybreakers - Świt" to produkcja dość średnia. Z jednej strony bardzo dobry pomysł na zarys fabuły i kilka naprawdę fajnych pomysłów (jak np. mutacja wampirów, gdy brakuje im pożywienia) oraz całkiem niezłe efekty specjalne. Z drugiej natomiast akcja jest poprowadzona w sposób schematyczny i przewidywalny, a brakuję w tym filmie kogoś tak charyzmatycznego jak John McClane z filmu "Szklana Pułapka", który zapewniłby nie tylko akcję, ale także poprawiłby humor swoimi "twardzielskimi" tekstami. Nie ma tam bohatera, który by widza zaciekawił, rozśmieszył, zaintrygował, nie ma tam osobnika, z którym ktokolwiek mógłby się identyfikować. Główni bohaterowi z "obu stron barykady" są lekko bezbarwni. Jednak nie należy tego filmu od razu przekreślać, bo nie jest to produkcja bardzo zła, aczkolwiek nie jest też to produkcja dobra, zwykły przeciętniak, średniak, jakich wiele, jednak z dość ciekawym pomysłem na fabułę, który niestety został popsuty przez schematyczność.