Recenzja filmu

Truman Show (1998)
Peter Weir
Jim Carrey
Laura Linney

Wciąż niepokojąco aktualny

Film Petera Weira jeszcze kilka lat temu byłby u nas bardzo na czasie, kiedy to miliony Polaków namiętnie śledziło niby to prawdziwe życie kilku "wybitnych osobowości". Temat jednak okazuje się
Film Petera Weira jeszcze kilka lat temu byłby u nas bardzo na czasie, kiedy to miliony Polaków namiętnie śledziło niby to prawdziwe życie kilku "wybitnych osobowości". Temat jednak okazuje się nie tracić wiele na świeżości i w dalszym ciągu dotyczy problemu, przed którym stoimy jako społeczeństwo XXI wieku. Ciekawość przecież pozostaje jednym z naszych najpierwotniejszych instynktów. Skąd możemy wiedzieć, dokąd zaprowadzi nas nasze obsesyjne podglądactwo? Niewątpliwie wiarygodności całej historii nadaje prawdziwie przejmujące wcielenie Jima Carreya, którym – obok Andy'ego Kaufmana w "Człowieku z księżyca" – udowadnia, iż plakietka "ulubionego głupka Ameryki" została mu przypięta bardzo nierozważnie. On nie tylko potrafi zapewnić niezłą rozrywkę (niekoniecznie na niskim, prostackim poziomie), ale porusza delikatniejsze struny ludzkiej wrażliwości. Innego aktora w tej roli sobie nie wyobrażam, bo z naiwnym Carreyem sympatyzujemy od samego początku, kiedy tylko odkrywamy, że jego bohater został nieświadomie wrobiony w przedsięwzięcie medialne na gigantyczną skalę – takie "Big Brother" nie dorasta mu do pięt. Przełomem jest tutaj moment, kiedy budzi się w Trumanie Burbanku, niepozornym agencie ubezpieczeniowym, świadomość - od tej chwili obserwujemy bunt, jaki rodzi się w bohaterze. Bunt wobec zastanej rzeczywistości, na który tak niewielu z nas sobie dziś pozwala. Zaczyna on sobie bardzo powoli zdawać sprawę, iż w rzeczywistości jest osaczony przez zupełnie mu obcych ludzi, których uważał za bliskich i żyje w świecie stworzonym przez "wizjonera" – jak go ochrzczono – Christofa (świetny jak zwykle Ed Harris) na potrzeby wielkiego ogólnoświatowego show. Fabuła filmu jest w ten sposób skonstruowana, że ani na chwilę nie sposób się od niego oderwać - zupełnie jak od prawdziwego reality show, gdy już się połknie bakcyla podglądactwa. Głęboko poruszające zakończenie nabiera niemal metafizycznego charakteru i krzepi jakże optymistycznym przesłaniem, że może jeszcze nie jesteśmy całkiem beznadziejni i świat pod naszymi rządami nie musi zmierzać do nieuchronnej zagłady.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Literacka metafora życia jako sceny oraz człowieka jako aktora sięga korzeniami greckiego antyku, kiedy... czytaj więcej
Przy okazji kultowego już "Pikniku pod Wiszącą Skałą" do Petera Weira przylgnęło wiele górnolotnych, ale... czytaj więcej
Na pewno każdy z nas ma czasem wrażenie, że jest obserwowany, że śledzą go kamery, że ktoś natrętnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones