Recenzja filmu

Klub winowajców (1985)
John Hughes
Emilio Estevez
Judd Nelson

We are not alone

"Klub winowajców" to film młodzieżowy nakręcony w rozkwicie lat 80., znany choćby z hitu grupy Simple Minds pt. "Don't you forget about me", który powstał specjalnie na jego potrzeby i szturmem
"Klub winowajców" to film młodzieżowy nakręcony w rozkwicie lat 80., znany choćby z hitu grupy Simple Minds pt. "Don't you forget about me", który powstał specjalnie na jego potrzeby i szturmem zdobył listy przebojów, zachowując tytuł kultowego kawałka tamtej dekady. Czy i film zasłużył na podobne miano?

Akcja obejmuje jeden dzień – sobotę, którą piątka uczniów z powodu różnych przewinień musi spędzić w szkole. Egzekwowania tego wymiaru kary podejmuje się znienawidzony przez młodych nauczyciel (Paul Gleason) i to ta nienawiść wydaje się być jedynym elementem, który łączy nastolatków pochodzących z zupełnie różnych środowisk.
Miejsce akcji – szkolna biblioteka - pozostaje przez większość filmu niezmienne i pozwala odczuć statykę tego sobotniego dnia, co umożliwia nam pochylenie się nad głównymi bohaterami. Mamy tutaj stereotypowy i nieco przejaskrawiony przegląd nastoletnich osobowości: pewnego siebie zapaśnika Andy'ego (Emilio Estevez), zadufaną w sobie snobkę z dobrego domu Claire (Molly Ringwald), nieśmiałego kujona Briana (Anthony Michael Hall), szkolną dziwaczkę Allison (Ally Sheedy) oraz etatowego słodkiego łobuza Johna (Judd Nelson). Początkowo wydaje się, że nie mają oni szans na porozumienie, ale z czasem każde z nich po kolei zrzuca pęta konwenansów i odsłania przed resztą swoje pragnienia i lęki, co umożliwia nawiązanie prawdziwych relacji. Dzięki temu odkrywają, jak wiele wspólnego łączy ludzi ukrytych pod maskami narzuconymi im przez społeczeństwo, wychowanie i rodzinę...

Wątki komediowe w sposób płynny i autentyczny splatają się tutaj z tymi poważnymi. Historie bohaterów dostarczają studium psychologicznego na temat wpływu środowiska i rodziny na charakter i zachowanie. Wraz z różnymi wyznaniami nastolatków możemy zagłębić się w ich biografie i odkryć, że problemy każdego z nich mają swoją genezę w domu – część z nich nie potrafi sprostać ambicjom swoich rodziców, a część odczuwa brak zainteresowania i miłości z powodu różnorakich sytuacji życiowych. Postacie są więc wielowymiarowe i całkiem dobrze nakreślone jak na "typowy film młodzieżowy z lat 80.", jak zdarzało mi się o tym filmie słyszeć. Przekaz jest jasno kierowany do młodzieży, ale w sposób niebanalny i pozostawiający przestrzeń na refleksję w prawie każdym calu, również w kwestii zakończenia. Pod tym względem "Klub winowajców" wyróżnia się z nurtu kina młodzieżowego lat 80., bo choć nie brakowało w tamtych latach wartościowych filmów z uniwersalnymi przesłaniami, to jednak kwestia dorastania, różnic klasowych i osobowych, wpływu środowiska i rodziny na kształtowanie się młodych ludzi nie została wcześniej ujęta z taką prostotą i celnością.

Duża zasługa w tym aktorów, którzy autentycznie oddali problemy swoich bohaterów i tchnęli w nich prawdziwe życie. Jak wspomniałam wyżej, postacie wykreowane przez Johna Hughesa są wręcz archetypiczne w swojej stereotypowości i zaszufladkowaniu, co jednak według mnie nie świadczy o nieumiejętnej konstrukcji bohaterów. Zabieg taki pozwala dobrze przyjrzeć się poszczególnym cechom i zjawiskom. Tym bardziej cenię pracę młodych aktorów, którzy z nawet tak – wydawałoby się – banalnie zarysowanych postaci wykreowali wiarygodne, wcale nie rysunkowe osoby. Najbardziej jednak w pamięci pozostają Ally Sheedy i Judd Nelson, ze względu na jaskrawość ich ról i duże zaangażowanie w ich odtwarzaniu, najmniej zaś podobała mi się gra aktorska Esteveza, mam wrażenie jakby on jeden w początkowych scenach nie wczuł się w swoją postać.

Nie sposób również nie wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. Istotne są nie tylko charakterystyczne, mocne dźwięki w różnych momentach napięcia; nie, klimat został zbudowany również przez dwie piosenki, które pojawiają się w filmie stosunkowo późno: mowa o utworze Karli DeVito pt. "We are not alone" i wspomnianym wyżej hicie zespołu Simple Minds (autorstwa Keitha Forseya), wieńczącym cały seans. Mnie zostały one na długo w pamięci i zawsze będą należały do moich ulubionych.

Jaki jest "Klub winowajców"? To generalnie komedia młodzieżowa i nie warto spodziewać się bardzo ambitnego kina, jednak w moim odczuciu warstwa psychologiczna nie tyle nie została pominięta, co wręcz dobrze zobrazowana, szczególnie w porównaniu z innymi filmami tego gatunku z tamtych czasów. Porządne aktorstwo, ciekawe podejście do tematu, zapadające w pamięć role, muzyka prosto z epoki. Kultowo? Według mnie tak.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jeśli podczas amerykańskiego stand-upu padłoby ze sceny "John Hughes!", to dam sobie głowę uciąć, że... czytaj więcej
Mój pierwszy kontakt z "The Breakfast Club" miał miejsce jakieś dwa lata temu, gdy był pokazywany bodaj w... czytaj więcej
Chyba każdy z nas zna "Kevina samego w domu" czy "Kevina samego w Nowym Jorku", ale niewiele osób zna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones