Recenzja filmu

W starym, dobrym stylu (2017)
Zach Braff
Morgan Freeman
Michael Caine

Wesołe jest życie staruszków...

"W starym, dobrym stylu" to letnie kino, którego największymi atutami są: przynależność gatunkowa, sympatyczny klimat i mocne kreacje starej gwardii. Oczywiście trzon produkcji opiera się w dużej
Losy osób w podeszłym wieku, które borykają się z codziennymi problemami, to często temat przewodni wielu komedii traktujących o seniorach. W późniejszych etapach życia bowiem tak proste czynności jak wyjście na dłuższy spacer czy prace domowe stanowią nie lada wyzwanie dla zwapniałych stawów. Tym bardziej karkołomny wydaje się być pomysł napadu na bank, na który wpadają bohaterowie najnowszego przeboju "W starym, dobrym stylu". Wypadałoby nadmienić, iż średnia wieku protagonistów oscyluje wokół imponujących 80 lat. Jak jednak w humorystyczny sposób pokazuje film, nie metryka, a szczere chęci i upór mają pierwszorzędne znaczenie we wszystkich dziedzinach życia... Nie tylko tych związanych z przestępczą działalnością.




Joe (Michael Caine), Willie (Morgan Freeman) i Albert (Alan Arkin) to emerytowani seniorzy, którzy po wielu latach ciężkiej pracy w końcu poczęli zbierać plony wykańczającej harówki. Niestety, sielanka kończy się w momencie, w którym środki na funduszu emerytalnym zostają zamrożone. Co gorsza, każdy z trójki kumpli i tak znajduje się już w nieciekawej sytuacji. Joe ma niespłaconą hipotekę, Willie podupada na zdrowiu, zaś Albert to wieczny pesymista bez widoków na lepszą przyszłość. Pewnego dnia pierwszy z dżentelmenów staje się świadkiem zuchwałego napadu na bank. Traumatyczne z pozoru przeżycie momentalnie otwiera Joe'owi oczy na nowe możliwości. Bohater postanawia przekonać kumpli do powtórzenia rabunku nieszczęsnej placówki celem odzyskania pieniędzy z funduszu. Willie i Albert ulegają w końcu przyjacielowi, nie zdając sobie sprawy na co tak naprawdę się piszą. Jak bowiem zwykle bywa, niewiele rzeczy idzie zgodnie z planem...




Kino rabunkowe to niezwykle wdzięczny gatunek filmowy, który niemalże z miejsca oferuje solidne fundamenty pod dobrą produkcję. Kogóż nie fascynują motywy zbierania odpowiedniej ekipy, skrzętnego rozpracowywania poszczególnych elementów napadu czy w końcu sama realizacja skoku? Tak się złożyło, iż konwencja "heist movie" często podawana jest widzowi z dużą dawką komizmu przewijającego się zarówno w luźnych dialogach jak i w nieoczekiwanych zwrotach akcji. Popularne tytuły typu trylogia "Ocean's" czy obie "Włoskie roboty" dobitnie pokazały jaki potencjał kryje się w wybuchowej mieszance opowiastki kryminalnej i sensacji podlanej humorystycznym sosem. Gdy dodamy do wspomnianej mikstury takie nazwiska jak Michael Caine czy Morgan Freeman, rezultat siłą rzeczy musi być co najmniej obiecujący...




"W starym, dobrym stylu" to letnie kino, którego największymi atutami są: przynależność gatunkowa, sympatyczny klimat i mocne kreacje starej gwardii. Oczywiście trzon produkcji opiera się w dużej mierze na przytykach odnoszących się do imponującego wieku trójki bohaterów, w związku z powyższym zaś gros żartów przypomina potyczki słowne dziadków z hitu "Dwaj zgryźliwi tetrycy". Pomimo iż wzajemne, żartobliwe obrzucanie się błotem dwóch (tudzież trzech) podstarzałych panów maglowane już było w kinie amerykańskim wielokrotnie, ów zabieg nadal bawi dzięki dobrym dialogom i świetnemu aktorstwu.




Jak już zostało nadmienione, poza licznymi okazjami do śmiechu, nowy film oferuje również i momenty solidnie trzymające odbiorcę w napięciu. Wszelkie motywy "okołorabunkowe" zyskały animuszu dzięki świetnej ręce reżysera. Pan Zach Braff doskonale wczuł się w konwencję produkcji, czarując widza fantazyjnymi kadrami oraz przejazdami kamery ciekawie łączącymi kolejne ujęcia (patrz: obiektyw płynnie przechodzący od szczegółowego rysunku banku do prawdziwej placówki). W dodatku twórca idealnie rozłożył kolejne akcenty fabularne w swoim dziele, dzięki czemu recenzowany obraz ogląda się niemalże jednym tchem; bez denerwujących znaków przystankowych. Przywiązanie do szczegółów widać też i w takich niuansach jak umiejscowienie licznika pokazującego dni/minuty pozostałe do skoku. Informacja przyjmuje różne pozycje, nierzadko równoległe do budynków lub innych elementów miejskiego krajobrazu... niczym u Finchera lub Neila Jordana.




Świetne motywy muzyczne z miejsca wydają się krzyczeć "heist movie" wprost do uszu kinomana. Ścieżka dźwiękowa ubarwiająca obmyślanie kolejnych faz planu to udana wariacja na temat kompozycji z "Ocean's 11". Nastrojowe dźwięki pozwalają widzowi poczuć atmosferę konspiracji, tajemnicy i nutki ryzyka, które towarzyszą dziarskim staruszkom. Rob Simonsen to hollywoodzki rzemieślnik, który może i wcześniej nie miał zbyt wiele do czynienia z kinem rabunkowym, tym niemniej i w takiej konwencji odnalazł się jak ryba w krystalicznie czystej wodzie.




Zapewne tytuł "W starym, dobrym stylu" byłby niczym więcej jak odgrzewanym filmowym kotletem, gdyby nie solidny garnitur pierwszoligowych aktorów brylujących w obsadzie produkcji. To właśnie świetnie zagrane role trójki cenionych artystów pozwoliły tchnąć ducha w skostniały schemat zabawnego, choć odtwórczego, kina sensacyjnego. Michael Caine ze swoim brytyjskim akcentem, Morgan Freeman z lektorskim głosem czy Alan Arkin zrzędzący bez powodu na wszystko i wszystkich wrzucają do narracji sporo niewymuszonego luzu. Miło, że w filmie znalazło się też miejsce dla Matta Dillona, dawno niewidzianego Christophera Lloyda (Doc z "Powrotu do przyszłości") oraz wciąż uroczej Ann-Margret. Szczególnie cieszy obecność wspomnianej diwy wielkiego ekranu, która powtarza rolę kokietki z "Dwóch zgryźliwych tetryków" właśnie i sprawdza się w niej celująco.




Wiadomo, że "na siłę" można by się doczepić do wielu nieścisłości fabularnych, tudzież naiwnych wątków, jakimi przepełniona jest opisywana produkcja. Począwszy od braku jakiejkolwiek próby modulacji głosu podczas napadu, przez sam przebieg rabunku, skończywszy zaś na naiwności policji... Opowiedzianą w filmie historyjkę zdecydowanie trzeba brać z mocnym przymrużeniem oka. Tym niemniej luzacki klimacik obrazu, budzący sympatię bohaterowie i godna pochwały realizacja pozwalają zapomnieć o mankamentach skryptu. Najważniejsze, iż swoiste połączenie "Last Vegas" z "Ocean's 11" nie zostało wyprane z emocji. Widać, iż na każdym kroku twórcy starali się tchnąć w niezbyt oryginalną fabułę nieco ducha, czy to w wymyślnym montażu, czy w oprawie muzycznej, czy w ciekawym zwieńczeniu zmagań emerytów. Szczerze przyznaję, iż podczas seansu z filmem "W starym, dobrym stylu" bawiłem się wybornie, mając w głębokim poważaniu wyraźny kinematograficzny recycling. Zaskakująco solidna pozycja.

Ogółem: 7+/10

W telegraficznym skrócie: miks "Ocean's 11" z "Last Vegas" wypadł naprawdę udanie; typowe dla kina "seniorskiego" żarty i równie sprawdzone schematy charakterystyczne dla "heist movie" stanowią iście wybuchową mieszankę; lekkości filmowi zdecydowanie dodają kreacje zasłużonych aktorów, którzy z miejsca windują ocenę produkcji; dzieło niezbyt oryginalne, ale zyskuje również i dzięki fantazyjnym ujęciom; muzyka jak najbardziej na plus; pozycja idealna na seans nie tylko dla emerytów.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jest Michael Caine, jest otwierający film napad na bank, jest wrażenie déjà vu. Czy to powtórka z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones