Recenzja filmu

Dark Water - Fatum (2005)
Walter Salles
Jennifer Connelly
Ariel Gade

Wiśnia po psychoanalizie

W sadach sezon na wiśnie się kończy, a w kinach trzecia w tym roku amerykańska wersja produkcji z kraju kwitnącej wiśni. Po sukcesach remake'u <a
W sadach sezon na wiśnie się kończy, a w kinach trzecia w tym roku amerykańska wersja produkcji z kraju kwitnącej wiśni. Po sukcesach remake'u "Ringu" Hideo Nakaty pozostawało kwestią czasu ściągnięcie na warsztat hollywoodzkich scenarzystów "Dark Water", kolejnego, równie głośniego filmu Japończyka. Historia w gruncie rzeczy była dość podobna do tej w "Kręgu" - młodą matkę prześladuje duch małej dziewczynki. Pojawiła się większość można by rzec tradycyjnych już elementów - czarne włosy, woda, winda. W amerykańskiej wersji wszystkie te składniki również się pojawiają, a nadto z oryginału ściągnięte zostały utrzymane w lekko sepiowej tonacji zdjęcia, miejscem akcji jest również wysoki betonowy budynek z upiorną windą. Układ mieszkania głównej bohaterki oraz deszczowa pogoda są identyczna. Ba, nawet niektóre kadry wywołują również uczucie deja vu. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Japoński "Dark water" był horrorem. "Dark water - Fatum" jest dramatem psychologicznym. I to niezłym. W końcu czegóż innego można się było spodziewać po Walterze Sallesie, który wyreżyserował między innymi "Dzienniki motocyklowe" czy "W cieniu słońca"? Z pewnością nie mrożącego krew w żyłach horroru! Duchy w jego wersji "Dark Water" to przede wszystkim demony z dzieciństwa głównej bohaterki Dahli (Connelly), która właśnie rozwodzi się z mężem. Razem z córką Ceci (Gade) wynajmuje mieszkanie na Roosvelt Island. Nie jest to apartament, tylko dwupokojowa klitka na 10 piętrze obskurnego bloku, który bardziej pasuje do warszawskiego Gocławia niż do centrum Nowego Jorku. Ponure, żółtawe ściany, ohydny zaciek na suficie - mieszkanie bardziej nadaje się do remontu niż do zamieszkania. Dahlia jest jednak na tyle zdesperowana, że przymyka na wszystko oko. Wkrótce się dowiaduje, że w budynku mieszka jeszcze jedna lokatorka, mała dziewczynka, którą widzi tylko Ceci. Obecność obcego dziecka wyzwala tłumione przez Dahlię traumatyczne wspomnienia z jej własnego dzieciństwa. Niekochana i odrzucona przez matkę, Dahlia zapada się coraz głębiej w swój wewnętrzny świat, pełen bólu i samotności. Konflikt czeka na nią również na zewnątrz. Musi stawić czoła nie tylko tajemniczej mieszkance, ale też jak najbardziej realnemu byłemu mężowi (Scott), który zrobi wiele, aby przejąć prawa do opieki nad małą Ceci. Ci, którzy widzieli japoński oryginał prawdopodobnie będą czekać na pojawiające się cienie, coraz gęstszą atmosferę strachu i zagrożenia. I rozczarują się, bo te "horrorowe" elementy występują w amerykańskim filmie w wersji szczątkowej. Nawet muzyka jest dyskretna i nie buduje "strasznego" nastroju. Twórcy "Dark water - Fatum" udowodnili, że można opowiedzieć tą samą historię zupełnie inaczej. Wystarczy pominąć niektóre wątki i skupić się na innych. I tak Salles przede wszystkim pokazuje dramat samotnej, nie pogodzonej ze sobą matki, która żyje na skraju rzeczywistości i urojeń. Świetnie oddała to Jennifer Connelly, której nazwisko w obsadzie od dłuższego czasu jest gwarantem jakości produkcji. Connelly gra oszczędnie, nie zobaczymy (i nie usłyszymy), jak krzyczy z przerażenia i otwiera szeroko oczy, jak typowe bohaterki horrorów. Poza Connelly w obsadzie znalazło się dwóch innych rewelacyjnych aktorów - Jon C. Reilly oraz Tim Roth. Razem z Jenniffer tworzą wyborne trio. Film Waltera Sellesa jest pełen symboli i elementów typowych dla kultury zachodniej, jak choćby postać sprzedawcy mieszkań, którego gra Reilly. Kojarzy się on niemal natychmiast z cwanym sprzedawcą samochodów i wzbudza nieufność. Jego zachowanie jest pierwszym sygnałem alarmowym, który ignoruje Dahlia. Jest też grany przez Rotha samotny adwokat, który walczy ze złem. Inaczej też można interpretować pojawiającą się wodę- raczej jako nawiązanie kontaktu z nieświadomością, w której kryją się upiory prześladujące główną bohaterkę. Takich elementów można znaleźć wiele. Wniosek jest jeden - mamy remake, który odchodzi od oryginału na tyle, że traci jego pierwotny charakter. I jest to ten jeden przypadek na sto, kiedy wzór zaimportowany i przerobiony, choć w smaku inny, jest tak dobry jak oryginał.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Dark Water" to nie pierwszy i na pewno nie ostatni horror, jaki zobaczyłem w swoim życiu. A możecie mi... czytaj więcej
Ostatnio na rynku kinematograficznym można zaobserwować bardzo ciekawą tendencję w dziedzinie horrorów.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones