Recenzja wyd. DVD filmu

Motywacja (2014)
John Herzfeld
Lauren Cohan
Sylvester Stallone

Wiara góry przenosi

"Na postawione przez kinomanów pytanie 'czy warto było inwestować w 'Motywację'?', odpowiedź jest dwojaka (...). Z jednej strony film Herzfelda to ciepła i sympatyczna opowiastka, której banalne
Nastały ciężkie czasy, w których włodarze Hollywood liczą każdy grosz, zaś niezależnym filmowcom coraz trudniej uzyskać jest minimum budżetu na swoje produkcje. W podobnej sytuacji znalazł się John Herzfeld, twórca skądinąd dobrych "15 minut" z Robertem De Niro. Wspomniany tytuł miał jednak premierę kilkanaście lat temu (!), amerykański reżyser zaś w międzyczasie nie wybił się w kinematograficznym światku niczym szczególnym. Dzięki wsparciu samego Sly'a oraz fanów dobrego kina ładujących pieniądze w zbiórkę "zielonych" na kickstarterze, projekt "Motywacja" doszedł do skutku. Czy jednak gra w ogóle warta była przysłowiowej świeczki?

Książka o enigmatycznym tytule "Reach Me" osiąga niespodziewany sukces, swoją popularnością bijąc na głowę niejeden bestseller. Niestety, pomimo dobroczynnego wpływu dzieła na czytelników, autor poradnika wciąż pozostaje anonimowy. Przebojowa "kniga" szczególnie wyraźnie przewija się w życiu paru osób, m.in. uzależnionego od przemocy gliniarza (Thomas Jane), świeżo wypuszczonej z więzienia Colette (Kyra Sedgwick), parze rzezimieszków czy tajemniczemu Geraldowi (Sylvester Stallone). Na zlecenie szefa, reporter Roger (Kevin Connolly) postanawia dotrzeć do autora książki, czym da początek szeregowi powiązanych ze sobą zdarzeń...

Na postawione przez kinomanów pytanie "czy warto było inwestować w 'Motywację'?", odpowiedź jest dwojaka: i tak, i nie. Z jednej strony film Herzfelda to ciepła i sympatyczna opowiastka, której banalne przesłanie może wprawić widza w dobry nastrój. Z drugiej zaś niewykorzystany potencjał gwiazdorskiej obsady zaangażowanej do nieco zagmatwanej mozaikowej historii pewnikiem zirytuje rzesze krytyków, co zresztą znalazło swe ujście w miażdżących recenzjach i komentarzach kierowanych pod adresem "Motywacji".

Jak jednak przystało na umiarkowanego optymistę, skoncentruje się przede wszystkim na pozytywach produkcji, zostawiając wszelkie przywary na sam koniec recenzji. Godna pozazdroszczenia jest zdecydowanie lista płac, na której widnieją znane i zasłużone nazwiska. Wbrew moim obawom, każdy z aktorów otrzymał w miarę sensowną ilość czasu ekranowego, będąc w stanie nieco nakreślić odgrywaną postać. Sami protagoniści zaś to niezwykły kolektyw różnej maści osobników, których łączy nadmieniony wcześniej poradnik. W powiązanych ze sobą wątkach ukazana zostaje choćby historia stróża prawa, który zabija oprychów w przysłowiowych przerwach na lunch; zgorzkniałego wydawcy o artystycznej duszy (Sly!) oraz twórcy poradnika, który zmaga się z własnymi demonami.

Przed włożeniem płytki z filmem do odtwarzacza, ogromnie liczyłem na duży udział Stallone'a w widowisku i, ku mej uciesze, daleki byłem od rozczarowania po skończonym seansie. Poczciwy Sly świetnie odegrał swą rolę, występując do tego w stylowych okularach i sympatycznym kapelusiku. Co więcej, w jednej ze scen Gerald ukazany jest podczas malowania bezkształtnego bohomazu na bielutkiej ścianie. Fanom aktora nie muszę chyba przypominać, iż malarstwo stanowi jedną z największych pasji hollywoodzkiego twardziela. Jak kiedyś powiedział sam zainteresowany: "chciałbym się odrodzić jako... pędzel". Pomijając ową ciekawostkę, Stallone świetnie, nomen omen, wymalował emocje gniewu i agresji w monologu traktującym o życiu, udowadniając jednocześnie, iż rola mruka z serii "Niezniszczalni" to jedynie (nagminny) wypadek przy pracy.

Odbiór filmu zależy przede wszystkim od podejścia widza do historii pozszywanych z różnych wątków przypominających chaotyczną łataninę. Momentami jest śmiesznie, innym razem zaś fabuła zahacza o typowy obyczaj. Tak czy inaczej, losy wszystkich bohaterów stykają się w finalnym punkcie, prowadząc do słodkiego, choć naiwnego, zwieńczenia. I to właśnie trywialność stanowić może czynnik odpychający ludzi od produkcji Herzfelda. "Motywacja" w żadnym wypadku nie wnosi do tematu niczego odkrywczego, w dodatku czasem atakując głupkowatymi motywami (krwiożerczy jamnik, phi!). Jakby jednak nie było, krytycy "odrobinę" przesadzili z, nie tyle chłodnym, co lodowatym przyjęciem dzieła we wszelkiego rodzaju mediach (średnia ocen na Rottentomatoes równa 0%). Mnie osobiście miło było zobaczyć starych ekranowych wyjadaczy na jednym ekranie w kinie nietypowym dla wielu z nich.

Pieniądz przeznaczony na współfinansowanie projektu jest zaś stracony o tyle, iż "Motywacja" nie ma żadnych szans na zwrócenie kosztów produkcji. Nieco szkoda, bowiem podobny tematycznie film "360. Połączeni", również oparty na bliźniaczo podobnej konstrukcji fabularnej z paroma gwiazdami na pokładzie, nie zebrał aż takich cęgów od prasy, pomimo wątpliwej jakości dzieła. By oddać sprawiedliwość Herzfeldowi, pozostaje mi jedynie zarekomendować obejrzenie recenzowanego filmu osobom lubującym się w parowątkowych historiach, doprawionych w tym przypadku robiącą wrażenie obsadą. Fanów talentu aktorskiego Sly'a nie muszę zaś nawet przekonywać do sięgnięcia po "Motywację", choćby z czystej ciekawości.

Ogółem: 6=/10

W telegraficznym skrócie: totalnie zjechany autorski film Herzfelda to wcale zła opowiastka złożona z paru splatających się wątków; rewelacyjna obsada na czele ze Stallonem obsadzonym w nietypowej dlań roli cieszy oko; jest śmiesznie, obyczajowo i ze wszech miar naiwnie, co stanowi broń obosieczną; nie taki diabeł zły jak go (media) malują.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones