Recenzja filmu

Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (2014)
Peter Jackson
Piotr Kozłowski
Martin Freeman
Ian McKellen

Widowisko godne Śródziemia

Pełna akcji, szybka i nieprzewidywalna batalia (na tyle na ile nieprzewidywalna może być historia, którą większość widzów jednak zna).
"Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" to już ostatni film o niepowtarzalnym świecie Śródziemia. Wszystko dopięte na ostatni guzik, muzyka piękna, jak zawsze gdy zabiera się za nią Howard Shore, efekty specjalne jakich mało, duch Tolkiena zachowany, no i obsada marzeń. Na pierwszy rzut oka nic dodać nic ująć, ale do 10 gwiazdek czegoś zabrakło.

Ostatnią część rozpoczyna scena destrukcji Laketown - Miasta na Jeziorze, przez Smauga, który jak się pewnie domyślaliście, ginie, jeszcze zanim skończą się napisy początkowe. Bo to nie smok jest centrum wydarzeń, ale walka o skarby Ereboru i Arcyklejnot. Mamy szansę oglądać epickie sceny batalistyczne, ale również rozterki głównych bohaterów. Wątpliwości Bilba, zmagania Gandalfa w walce z Sauronem (która na tym etapie jest jeszcze stosunkowo niewinna), rozpad kompanii krasnoludów, pogłębiającą się smoczą chorobę, na którą stopniowo zapada Thorin czy próby stłumienia Elfiej dumy. I choć te wątki są niezmiernie interesujące i dzięki nim czujemy się związani z postaciami oraz całą historią, 75% tego filmu to walka, walka, walka i jeszcze raz walka.

Brakuje balansu. Ze wszystkich trzech filmów o przygodach Bilba Bagginsa posiadał go tylko środkowy - "Hobbit: Pustkowie Smauga". Chyba każdy przyzna, że o ile pierwsza część zdawała się przeciągać, o tyle ostatnia to niemalże jedna wielka scena walki. Pełna akcji, szybka i nieprzewidywalna batalia (na tyle na ile nieprzewidywalna może być historia, którą większość widzów jednak zna). I chociaż wszystko w tym pozornym chaosie jest perfekcyjnie skrojone i zaplanowane, balans zachowany niestety nie został.

Ale przejdźmy do szczegółów. Ciężko coś złego powiedzieć o grze aktorskiej, no chyba że przyczepimy się do postaci Legolasa (co on tam w ogóle robi?). W "Bitwie Pięciu Armii" w moim przekonaniu królowały trzy postaci:Martin Freeman(Bilbo), Richard Armitage(Thorin) iLuke Evans(Bard). Nawet postać Tauriel, która jak świetnie wiadomo, nie została stworzona przez profesora Tolkiena, przy fenomenalnej grze aktorskiejEvangeline Lillywydaje się "pasować" do całej tej akcji.Freeman pokazał kunszt aktorski i uczynił postać Bilba nie tylko unikalną, ale też drogą widzowi.Armitagewreszcie miał szansę dać z siebie wszystko i wykorzystał ją najlepiej jak się dało. Pokazał nam wiele twarzy świeżo upieczonego Króla Pod Górą. Od smutku, poprzez kompletny obłęd, aż po przewodnika swego ludu.Luke Evans zaskoczył. Bard Łucznik nagle okazał się jeszcze bardziej interesującą postacią, niż zapamiętałam z książki, a o to ciężko. Powracają równieżIan McKellen,Cate BlanchettczyChristopher Lee, których pamiętamy jeszcze z "Władcy Pierścieni" i oczywiście są równie dobrzy jak tam, z dużym wyróżnieniem dlaCate, która udowodniła, jak wspaniałą jest aktorką.

Ilość efektów specjalnych w filmie powalająca, ale trudno byłoby pokazać świat stworzony przez Tolkiena bez technologii komputerowej. Nowa Zelandia przedstawia się pięknie. Co do samej bitwy to może nie jest to poziom Bitwy o Helmowy Jar z "Dwóch wież", ale i tak wyglądała lepiej, niż się spodziewałam.

Co trochę zawiodło to podsumowanie wydarzeń po bitwie. Nie dowiadujemy się, co stało się dalej z Bardem czy jak krasnoludy odbudowały Erebor. Można jedynie liczyć, że zostanie to naprawione w wersji rozszerzonej. Historia opowiedziana została bardzo rozlegle, niektóre fragmenty wydawały się aż nazbyt rozlazłe, dlatego też szkoda, iż pominięto parę ciekawych wyjaśnień i dopisków z książki.

Właśnie, co do zgodności z książką... Wiele zmian wprowadzonych przez scenarzystów (którzy przecież dobrze znali twórczość autora powieści) wyszło temu filmowi na dobre. "Hobbit" nigdy nie był tak perfekcyjnym materiałem na film jak "Władca Pierścieni" i gdyby go zachować w oryginalnym kształcie, byłoby w nim zbyt wiele z bajeczki dla dzieci. Mogliby nam tylko oszczędzić prób wysunięcia na pierwszy plan postaci takich jak Legolas, Tauriel czy Alfrid, które tak właściwie nie powinny się pojawić i na pewnych etapie, dla niektórych mogą być przesadzone...
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie wiem, ile fajkowego ziela wypalił i grzybków Radagasta zjadł Peter Jackson, ale wyraźnie... czytaj więcej
Kolejna kinowa trylogia osadzona w Śródziemiu dobiegła końca. Można sarkać na oba poprzednie Hobbity, ale... czytaj więcej
Tej zimy Peter Jackson po raz ostatni zaprasza nas do wykreowanego według jego wizji Śródziemia. W... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones