Recenzja filmu

Gulczas, a jak myślisz? (2001)
Jerzy Gruza
Piotr Gulczyński
Janusz Rewiński

Wielki Brat, Gruza

<b>"Big Brother"</b> - program, który zachwyca, bądź bulwersuje tłumy. Jednak nawet najbardziej zacięci krytycy nie zakwestionują jego wielkiej popularności. Fenomen wzajemnego podgladactwa, bo
"Big Brother" - program, który zachwyca, bądź bulwersuje tłumy. Jednak nawet najbardziej zacięci krytycy nie zakwestionują jego wielkiej popularności. Fenomen wzajemnego podgladactwa, bo nie inaczej można to zjawisko określić, narodził się w Holandii, polskim widzom nie kazano jednak długo czekać na zaspokojenie tej potrzeby. Niebywały sukces marketingowy i medialny pomysłu doprowadził do jego szybkiego rozprzestrzenienia się na inne kraje i stacje telewizyjne upatrujące w nim recepty na drastyczne podniesienie oglądalności i wpływów z reklam. W Polsce zaszczyt ten przypadł telewizji TVN. Jej widzowie przez 3 miesiące mogli obserwować zmagania kilkunastu osób i co jakiś czas z biernej roli obserwatora przeradzać się w bogów, których wola decydowała o "być albo nie być" uczestników programu. Pierwsza polska edycja rozpoczęła się 4 marca i zakończyła się po 106 dniach, 17 czerwca. Każdy główny odcinek programu (o godz. 20.00) oglądało średnio 4,5 mln widzów, zaś coniedzielny "ring" - ponad 7 mln widzów. Wszelkie rekordy pobił jednak finał, przed telewizorami siedziało wtedy ponad 9 mln Polaków. Bohaterowie programu stali się rozpoznawalni na równi z postaciami znanymi dotąd z pierwszych stron gazet. Prawie wszyscy zrobili swego rodzaju karierę, nie poprzestając tylko na serii wywiadów w najbardziej nawet ekskluzywnych magazynach czy na występach w reklamie. Manuela i Małgosia mają swoje programy w TVN-ie, Alicja prowadziła konkurs Miss Polonia, Gulczas i Klaudiusz wydali książki, Monika nagrała płytę a Sebastian został posłem. W zasadzie do kompletu tych medialnych wydarzeń brakowało tylko filmu. Na to zapotrzebowanie odpowiedział więc jeden z prześmiewców polskiej rzeczywistości, Jerzy Gruza. Znany głownie z "Czterdziestolatka" reżyser postanowił przedstawić telewizyjnych idoli, wplatając ich charakterystyki w zgrzebną fabułę. I tak oto Gulczas staje się harleyowcem, który ma na pieńku z szefem motocyklowego gangu, niejakim Karkówą (Rudi Schubert). Z opresji ratuje go strażnik miejski, Janusz. Obaj spotykają się później nad jeziorem Łękotka, gdzie przebywa z rodziną także najlepszy przyjaciel, Klaudiusz. Tam bawi się także Karolina, która uciekła od swojego ojca Karola (Janusz Rewiński), właściciela stacji benzynowej, który nie tolerował jej chłopaka, Grzesia. Nad Łękotką zblazowany i zapijaczony młody reżyser (Radosław Pazura) kręci film, którego główną gwiazdą jest Monika. Małgosia, pielęgniarka, "leczy" mężczyzn, a najchętniej komandosa Rafała, w swoim gabinecie, a Alicja jako tajna agentka rozpracowuje gang Karkówy. W lesie grasuje niebezpieczny zabójca i gwałciciel zwany Rzeźnikiem z Mazur, a wszystko to razem na żywo relacjonuje telewizyjna reporterka, Manuela. Oprócz wymienionych postaci mamy tu Andrzeja Leppera, Krzysztofa Rutkowskiego, rzesze bułgarskich prostytutek drogowych i nawet samego reżysera. Setki wątków i postaci nie są bez znaczenia dla całego kształtu filmu. Mamy tu więc zarówno wątki erotyczne, jak i komediowe, trochę tu sensacji i elementów politycznej groteski. To wszystko miało składać się na obraz zakręconej, choć niekoniecznie pozytywnej polskiej rzeczywistości. Co udawało się jednak Gruzie w "Czterdziestolatku", zupełnie nie ma odzwierciedlenia w obecnym filmie. Rezultatem tej żonglerki gatunkami i scenariuszowymi pomysłami jest bowiem nieskładna i nie dająca się oglądać mieszanka. Co więcej, zupełnie nieśmieszna. Rzeczywistość, w której idolami tłumów stają się, lekko mówiąc, mało inteligentni bohaterowie "Big Brothera" nie może śmieszyć nawet średnio bystrego Polaka. I podczas gdy np. u Barei czuło się niezwykłą sympatię nawet do najgorszego półgłowka, w "Gulczas, a jak myślisz" wzbudzają oni tylko niechęć i politowanie. W sytuacji, gdy owi nieśmieszni idioci stanowią większość, całość dokonań reżysera może być tylko i wyłącznie żałosna. Bohaterowie filmu, wcześniej będący aktorami kontrowersyjnego programu, należą do grona osób, które ulęgając modzie i dyktatowi mediów, marzą o swoich 5 minutach - sławie, choćby nakrotszej. Działają, biorą sprawy w swoje ręce i realizują to wielkie marzenie. Gruza przeciwstawia ich postawę samemu sobie, odgrywając postać starszego mężczyzny czekającego w nieskończoność na tajemniczego Dariusza, nie robiąc nic, co by mogło to czekanie z założonymi rękami zakończyć. Za swoistą walkę z szarą rzeczywistością własnego podwórka reżyser podziwia więc przedstawiane przez siebie postacie. "To ci, którzy spróbowali, poszli krok do przodu, podążyli za swoim marzeniem. I chwała im za to" - powiedział w jednym z wywiadów. Może ma rację, dla mnie jednak zdobywanie sławy przez "Big Brothera" różni się jednak nawet od obnażania swoich wdzięków w filmie (oczywiście tylko i wyłącznie, gdy wymaga tego scenariusz, jak mówi jedna z bohaterek Gruzy). Mimo nawet największych sentymentów do wcześniejszej twórczości pana Jerzego jak i tolerancji dla gustów (a raczej ich wątpliwego istnienia) większości telewizyjnych widzów, i choćby najszczerszych chęci, nie jestem w stanie wyrazić się pozytywnie o omawianej produkcji. Żeby było jasne, nie należę do osób o niezwykle wysublimowanym i ukierunkowanym guście komediowym - podoba mi się bowiem i absurd Monty Pythona i inteligentne poczucie humoru Woody'ego Allena i prymitywizm Leslie Nielsena. Nie znalazłam jednak niczego, co w "Gulczas, a jak myślisz" mogłoby mnie rozbawić. Ludzie zaskakują mnie jednak codziennie. Nie zdziwi mnie więc, jeśli komuś ten film się spodoba...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones