Recenzja filmu

5 centymetrów na sekundę (2007)
Dariusz Kosmowski
Makoto Shinkai
Yuka Terazaki
Masami Iwasaki

Wizualna uczta

"5 centymetrów na sekundę" jest anime należącym do gatunku dramatu i romansu, którymi nigdy zbytnio się nie interesowałem. Większe upodobanie mam w opowieściach o świecie magii i ponad
"5 centymetrów na sekundę" jest anime należącym do gatunku dramatu i romansu, którymi nigdy zbytnio się nie interesowałem. Większe upodobanie mam w opowieściach o świecie magii i ponad naturalnych zjawisk, gdzie można spotkać wampiry smoki i inne podobne żyjątka. Jednak zważywszy na to, że  jest to dzieło Makoto Shinkaiego, mistrza i wirtuoza obrazu, postanowiłem się z nim zapoznać. Zacznę może od tego, co jest najbardziej charakterystyczne dla tej produkcji i z czego jest ona najbardziej znana, czyli kreski. Gdyby przyszło mi określić ją jednym słowem, nie zawahałbym się powiedzieć perfekcyjna. W swoim życiu oglądałem wiele anime z lepszą czy gorszą stroną wizualną,  jednak "5 centymetrów" jak dla mnie bije je wszystkie. Każda scena wykonana jest z niebywałą dbałością o szczegóły, występuje tutaj wspaniałą gra światła i cienia. Zwykła scena podróży pociągiem czy też widok ulicy są prawdziwą ucztą dla oczu, oglądając ten film z napisami miałem poważny dylemat, skupiać się na czytaniu czy na podziwianiu obrazu. Nie da się tego do końca opisać w słowach, trzeba to po prostu zobaczyć. Jeśli miałbym coś zarzucić stronie wizualnej, to mogłaby być to animacja bohaterów, w niektórych momentach ich wygląd jest bardzo uproszczony, co kontrastuje z resztą. Idąc dalej, mogę dodać, iż w niektórych momentach doświadczałem deja vu, pewne ujęcia do złudzenia przypominają sceny z innej produkcji Makoto, "The Promised place". Mimo tych drobnych niuansów i tak nie zawiodłem się pod tym względem na jego produkcji. Muzyka, chociaż niczym specjalnym się nie wyróżnia, to jednak dobrze komponuje  się z obrazem. Na plusy można zaliczyć utwór końcowy (Masayoshi Yamazaki "On more time, on more chance"), który idealnie oddaje klimat całości. Nie najgorzej przedstawiają się także odgłosy otoczenia, w drugim epizodzie można usłyszeć charakterystyczny śpiew cykad, co razem z przedstawianym w tym czasie obrazem może przynosić na myśl "Higurashi". Myślę, że nie ma co zbytnio rozwodzić się nad tym aspektem, ponieważ ważniejsze jet to, co widzimy. Fabuła filmu, jeśli można tak to nazwać, prezentuje się bardzo marnie. Właściwie może się wydawać, że jest ona jedynie pretekstem do pokazania widzowi serii wspaniałych obrazów. Ci, którzy znają twórczość Makoto Shinkai również z innych produkcji, w tym aspekcie mogą być poważnie zawiedzeni. "5 centymetrów" w porównaniu do innych filmów nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Wszystkie trzy epizody z jakich składa się film, opierają się na jednym wątku, niemożliwej do spełnienia miłości. Dominuje klimat melancholii i nostalgii, często padają pytania dotyczące sensu życia i miłości. Czy jednak prostota linii fabularnej jest wadą? Mi osobiście w tym przypadku wcale to nie przeszkadzało. Postacie mają niewiele do zaprezentowania, ich zachowania są schematyczne, a osobowości mało wyraziste. Co ciekawe, poza głównymi bohaterami, inne postaci pojawiają się jedynie epizodyczne. Film jednak tworzy niepowtarzalny klimat, który sprawia, iż chętnie się do niego wraca, nie jest to produkcja typu: obejrzeć i zapomnieć. Obraz jest godny polecenia wszystkim fanom anime. Co prawda osoby, które oglądały "Ona i jej kot", "Voices of a Distant Star" czy "The Promised place", nie zobaczą tutaj niczego nowego, ale i tak warto zapoznać się nowym dziełem mistrza Makoto Shinkaiego.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones