Recenzja filmu

Gamer (2009)
Mark Neveldine
Brian Taylor
Gerard Butler
Milo Ventimiglia

Wrzuć monetę

"Gamer" podobnie jak "Surogaci" przestrzega przed utratą człowieczeństwa. Tym razem jednak dehumanizacja dokonuje się poprzez Internet i gry komputerowe, a nie dzięki produkcji niby-ludzi.
"Gamer" podobnie jak "Surogaci" przestrzega przed utratą człowieczeństwa. Tym razem jednak dehumanizacja dokonuje się poprzez Internet i gry komputerowe, a nie dzięki produkcji niby-ludzi. Tematyka dzieła duetu Neveldine-Taylor jest więc zaskakująco adekwatna do współczesności. Celem dodatkowego podkreślenia problemu twórcy zgrabnie przerysowali pewne motywy. Akcja dzieje się w przyszłości, w której jedni ludzie mogą sterować innymi. Jest to możliwe w dwóch grach. Pierwsza to "Społeczność". W zasadzie służy ona do zrealizowania przez graczy swych najbardziej nawet perwersyjnych fantazji seksualnych. Jednak "Społeczność" to nic w porównaniu z "Rzeźnią". Nazwa tej gry jest jak najbardziej trafna. Ludzie biorący w niej udział toczą prawdziwą bitwę na śmierć i życie. W obu grach żywymi marionetkami sterują w pełni gracze, siedzący wygodnie w swych domach. Tymczasem ich twórca Ken Castle ma własny plan na ich wykorzystanie. Przeszkodzić może mu jedynie Kable, uczestnik "Rzeźni", który jest najbliżej wydostania się z morderczej rozrywki... Reżyserzy i scenarzyści zarazem dali próbkę swej wizji kina akcji w obu częściach "Adrenaliny". Jednak "Gamer" jest ambitniejszym filmem. Oczywiście panowie zachowali swój styl, jednak pod gradem nawalanki ukryli niezwykle ważny przekaz. "Gamer" niby jest adresowany do miłośników gier. Cała jego realizacja została wykonana pod tym kątem (niezwykle szybkie ujęcia i montaż), fabuła w końcu też traktuje o grach. Nastolatki powinni więc mieć zapewnioną świetną rozrywkę. Jednak "Gamera" przede wszystkim powinni zobaczyć rodzice nastoletnich graczy i internautów. Pod przykryciem niezwykle przerysowanej akcji, ukazano bowiem zagrożenie jakie stwarza internet. Pozostawieni samopas przed komputerem młodzi ludzie, często uważają się za wszechmocnych i mogą wpaść przez to w kłopoty. To zagadnienie zgrabnie pokazano na przykładzie losów Simona (nastolatka, który sterował Kable'em). Prócz tego poruszono też problem pedofilii. Młodzi ludzie muszą uważać podczas czatów. Nigdy nie wiadomo, kto siedzi przy drugim komputerze. Tego zagrożenia nie przedstawiono wprost. Myślę jednak, że wygląd osoby, grającej żoną Kable'a w "Społeczności", będzie wystarczająco sugestywny. Jednak prócz ukrytych znaczeń w "Gamerze" chodzi przede wszystkim o czystą rozrywkę. Od początku więc dostajemy nieustanną akcję. Pierwsze pół godziny to ciągłe "bum, bum", w dodatku bardzo dobrze ukazane. Później pojawia się kilka oklepanych motywów. Mamy więc ruch oporu przeciw aktualnej rzeczywistości. W ilu  wcześniejszych obrazach była taka grupka? Doprawdy pogubiłem się w liczeniu. Nawet główną oś fabuły mogliśmy podziwiać już wcześniej. Wydostania się z morderczej gry i odzyskania swego życia próbował już przecież Arnold w "Uciekinierze". Jednak mimo powtarzania kilku schematów "Gamer" i tak się broni. Zawdzięcza to przede wszystkim odtwórcom głównych postaci. Gerard Butler i Michael C. Hall spisali się świetnie. Pierwszy walczy z taką samą pasją, jak czynił to jako Leonidas w "300". Teraz jednak dostał nowoczesne uzbrojenie, co automatycznie czyni go trudniejszym przeciwnikiem. Jednak całość kradnie Ken Castle. Michael C. Hall stworzył niezwykle sugestywną postać multimiliardera. Każdy gest czy zachowanie przychodzi mu bez najmniejszego wysiłku, co czyni jego postać zdecydowanie najbardziej autentyczną i charyzmatyczną. "Gamer" podobnie jak "Terminator: Ocalenie" stawia przede wszystkim na akcję. Jednak pod koniec, gdy dochodzi do spotkania Kable'a i Castle'a, triumfuje czynnik ludzki. Co prawda zaczyna się ono wręcz groteskowo, jednak końcówka to istny pokaz siły obu charakterów. Naprawdę warto poczekać na tą konfrontację. Ostatni plus to kilka scen humorystycznych. Najbardziej zapadający w pamięć jest taniec Michaela C. Halla i jego przybocznej gwardii. Doprawdy ciekaw jestem, ile razy  powtarzano to ujęcie. Napakowani i tryskający testosteronem twardziele pewnie nieraz wybuchali śmiechem, podczas kręcenia układu choreograficznego. Drugi tego typu punkt to napis, który pojawia się na samym końcu. "Gamer" to produkcja czysto rozrywkowa, celowo przerysowana, z nieustającą akcją. Polecam wszystkim, którzy chcą czasem wyłączyć na półtorej godziny myślenie i lubią tego typu prostą akcję. Osobiście zaliczam się do tej grupy i bawiłem się naprawdę dobrze.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pomysł na kino akcji, w którym główny bohater jest jednym z pionków w sadystycznej grze, nie jest nowy,... czytaj więcej
Panowie Neveldine i Brian Taylor mają niewątpliwie swój styl. Zapoczątkowali go filmem "Adrenalina".... czytaj więcej
Kilkadziesiąt lat temu wyświetlanie na ekranie całującej się białej kobiety z białym mężczyzną (o czarną... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones