Recenzja filmu

Gang Story (2011)
Olivier Marchal
Gérard Lanvin
Tchéky Karyo

Wspaniały Marchal

Olivier Marchal, reżyser sławnych "36" i "Tajniaka". Gdyby jakieś kino miało ochotę przedstawić retrospektywę sztuki tego twórcy, to na pewno te dwa filmy znalazłyby się w repertuarze. Przegląd
Olivier Marchal, reżyser sławnych "36" i "Tajniak". Gdyby jakieś kino miało ochotę przedstawić retrospektywę sztuki tego twórcy, to na pewno te dwa filmy znalazłyby się w repertuarze. Przegląd kryminału francuskiego też nie mógłby pominąć Marchala. Nie tylko jako reżysera, ale również aktora. Co z "Gang story"?

Czasami, ba, nawet dość często francuskie filmy, nie tylko kryminały, bo przecież i "Przychodzi facet do lekarza" czy "Nietykalni", zajmują się tematem mniejszości narodowych i emigrantów. Tak jest właśnie w "Gang story". Z początkiem lat 70. ubiegłego wieku dwóch chłopaków przy dźwiękach muzyki Led Zeppelin, Deep Purple i Janis Joplin coraz częściej Ina dłużej opuszcza cygański tabor. Tabor, który nie wędruje po Francji, lecz stoi na przedmieściach. Tabor, w którym samochodowe przyczepy campingowe zamienione zostały na mieszkania. To osiedle widzimy często. Bardziej w sposób dokumentalny niż fabularny, jak i krótkie sprawozdania z dokonywanych napadów rabunkowych, morderstw. Dominują Momon Vidal i Serge Suttel. Bez upiększeń, bez epatowania, bez specjalnej obyczajowości. Liczą się pieniądze. Po jakimś czasie mówią już o nich "Chłopcy z Lyonu". To brzmi jak "Chłopcy z ferajny". Ale, faktycznie, jesteśmy blisko, bo Momon dochodzi do władzy, znaczenia, gangsterskiej wielkości, pieniędzy absolutnie tak, jak przedstawia się to w "Ojcu chrzestnym" i podobnych obrazach. Więzienie jest oczywiście miejscem do przemyśleń, lecz nie moralnych, jak chciałby wymiar sprawiedliwości, szkołą kryminalnych artystów, uniwersytetem wszelkich sztuk zbrodniczych. Jest punktem zwrotnym, gdzie powstaje strategia na przyszłość.

Momon i Serge trzymają się wypracowanej strategii przez jakiś czas. I to umacnia przyjaźń, choćby w przejmującej scenie gestapowskiego wręcz katowania młodych gangsterów po aresztowaniu. Wiemy, że po tym nie będzie już tak samo. Będzie mocniej, będzie krwawiej, ale i ostrożniej. Bo trzeba zadbać o żonę, dziecko. To Serge odchodzi. Kuszą go pieniądze robione w innym miejscu i na innych "produktach". Proszek. To już nie napady, dziwki i porachunki o kwartały ulic, tudzież zabawa w podchody z francuską żandarmerią. Znika wtedy, gdy Momon okopuje się w pancernej willi w otoczeniu rodziny, przyjaciół i "żołnierzy". Film zaczyna się drugi raz. A może po raz trzeci, czwarty, piąty. Jego konstrukcja polega na wracaniu do przeszłości i wybieganiu w przeszłość. To przebitki, klisze Momon, którym sterują, oszukują go, wypchają… Wspaniali są ci ogorzali od południowego słońca mężczyźni mafii. Tacy ciemni swoją cygańskością. Tajemniczy w czarnych koszulach ze złotymi łańcuchami na owłosionych klatkach piersiowych. Ich podziwiamy, zaś sympatią nie darzymy wcale Brandona. Obecnie szefa jednostki przeciwmafijnej, kiedyś świadka aresztowania młodego Momon. Brandon przyznał się, że podziwiał wówczas gangstera. Życzył mu ucieczki. Może dlatego ten honorowy Cygan nie odwrócił się od niego z pogardą…
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones