Recenzja filmu

O północy w Paryżu (2011)
Woody Allen
Owen Wilson
Rachel McAdams

Wszyscy mamy swoją "Belle époque"

"O północy w Paryżu" to kolejny film Woody’ego Allena z jego europejskiego "tournee", w którym dołączą do szerokiego grona artystów zakochanych w mieście miłości. To właśnie Paryż wraz z Gilem
"O północy w Paryżu" to kolejny film Woody’ego Allena z jego europejskiego "tournee", w którym dołączą do szerokiego grona artystów zakochanych w mieście miłości. To właśnie Paryż wraz z Gilem Penderem (Owen Wilson) są głównymi bohaterami z pozoru nieskomplikowanej historii miłosnej, jaka może przydarzyć się każdemu. Otóż Gil (Owen Wilson) wraz z narzeczoną Inez (Rachel McAdams) odwiedzają Paryż, aby zaplanować swój ślub. Brzmi magicznie i czarująco, jednak para spotyka znajomego – Paula (Michael Sheen), wykładowcę akademickiego, który lubi brylować intelektem w towarzystwie, wraz z jego partnerka Carol. Od tego spotkania zaczynają się wspólne wypady do muzeów, na tańce, gdzie Paul czuje się jak ryba w wodzie, a Gil zepchnięty jest do roli przygłupiego statysty. Aby ukoić nerwy (oraz ochłonąć po dużej dawce czerwonego wina) bohater, zamiast spędzać kolejny feralny wieczór ze znajomymi Inez, udaje się na spacer tajemniczymi ulicami miasta. Tam o północy czeka na niego niespodzianka, która nieodwracalnie zmieni jego życie, podróż do Paryża lat 20, w którym Gil spełnia swoje marzenia, poznając swoich literackich idoli oraz innych wybitnych artystów.

"O północy w Paryżu" to naprawdę udane dziecko Woody’ego Allena, film zaskakujący i, chociaż o to coraz trudniej, dosyć nowatorski fabularnie. Reżyser rozprawia się z ważnym motywem, nad którym pewnie większość z nas nieraz się zastanawiała, otóż czy nie lepiej żyłoby się w czasach ... (tu niech każdy wstawi swoją ulubioną epokę). W zgodzie z maksymą filmowej Gertrude Stein (Kathy Bates): "Zadaniem artysty nie jest poddać się rozpaczy, lecz znaleźć odtrutkę na egzystencjalną pustkę", Allen przekazuje nam receptę na wyjście z sytuacji sentymentalnej ucieczki myślami w przeszłość, która jest niczym innym jak lękiem stawienia czoła rzeczywistości.

Od momentu, gdy Woody przestał występować w swoich filmach ("[...] pogodziłem się już, że jestem za stary na filmowego amanta") szuka ciekawych aktorów, którzy będą potrafili zagrać klasyczną neurotyczną, inteligentną, zabawną postać allenowską. Jak w takiej roli wypadł Owen Wilson? Moim zdaniem wyśmienicie i jako zastępca Allena najbardziej naturalnie (kreacja dużo ciekawsza niż Jason Biggs czy Larry David). Wilson jest urzekający, śmieszny, po prostu "strzał w dziesiątkę". Bardzo dobrze oceniam również pozostałych aktorów ze współczesnej części filmu, gdzie na wyróżnienie zasługuje Michael Sheen (Paul), który do pary z postacią Gila Pendera, momentami przypomina wybitny duet Allen-Alda. Z taką samą ciekawością poznajemy również coraz to nowe postacie historyczne żyjące w latach 20., wśród których najbardziej w pamięci zapada Salvador Dali (Adrien Brody).

Film rozpoczyna się dość długą sekwencją ujęć najbardziej rozpoznawalnych miejsc Paryża. Jedni mogą pomyśleć, że to nudne, inni powiedzą, że to banał, jednak wydaje mi się, że jest to umyślny zabieg reżysera, który chce powiedzieć nam: "rozsiądźcie się wygodnie, zwolnijcie i dajcie się zabrać w magiczną podróż, jaką jest mój najnowszy film". Tym właśnie jest najnowsze dzieło Woody’ego Allena – grą, zabawą historią, opowieścią o poszukiwaniu siebie, kompromisach, miłości, która nigdy nie jest łatwa, a przede wszystkim historią człowieka, który jak my wszyscy w chaosie życia próbuje odnaleźć szczęście.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Woody Allen jest właśnie w trakcie filmowego tournée po Europie. Odwiedził już Barcelonę ("Vicky Cristina... czytaj więcej
Woody Allen w swych europejskich wojażach, po Londynie i Barcelonie, zawitał do Paryża. O tym, że "miasto... czytaj więcej
Odkąd Woody Allen pożegnał się z konwencją osadzania swoich filmów w Nowym Jorku, wędruje z kamerą po... czytaj więcej