Recenzja filmu

Pięć tańców (2013)
Alan Brown
Ryan Steele
Reed Luplau

Wytańczyć miłość

"Pięć tańców" to kino, w którym zakochają się fani sztuki tanecznej oraz niepoprawni romantycy. Reżyser zatroszczył się o jednych i drugich najlepiej, jak tylko potrafił. I trzeba przyznać, że
"Pięć tańców" przypomina jedną z podstawowych prawd kina, o której jednak twórcy często zapominają. Film nie potrzebuje skomplikowanych historii, dziesiątek bohaterów, rozdmuchanych scenografii, by oczarować widzów. Wystarczy dobry pomysł i sposób na podzielenie się swoją pasją z widzami. Alan Brown udowodnił, że ma i jedno, i drugie już w swoim fantastycznym poprzednim filmie "Szeregowy Romeo". Teraz, obrazem "Pięć tańców", potwierdza, że nie był to jednorazowy przypadek.


 
Fabularnie głównym bohaterem filmu jest młody Chip, który przybył do Nowego Jorku z prowincji, by zrealizować swoje marzenia. Chce być tancerzem i zrobi wszystko, co konieczne, by nim zostać. Może nawet zostać bezdomnym. I choć nie bardzo ma się gdzie podziać, a jego matka wciąż wydzwania, by szantażem zmusić go do powrotu, ma szczęście. Oto bowiem zauważył go znany choreograf i zaoferował rolę w swoim nowym przedstawieniu. Chip żyje teraz kolejnymi próbami, na których powoli staje się częścią społeczności tancerzy, znajduje też opiekunkę, która przygarnie go pod swój dach, i miłość w osobie przystojnego tancerza imieniem Theo.

Rzeczywistym bohaterem filmu jest jednak – zgodnie z tytułem – taniec.  To na nim skupia swoją uwagę Brown. Przybliża nam różne stadia formowania się ostatecznego dzieła tanecznego. Zaczyna od prezentacji podstawowych elementów, jakimi są tancerze i choreograf. Następnie pokazuje chaos przypadkowych ruchów, pomyłek, potknięć, ciągłych powtórzeń, z których na końcu wyłaniają się, niczym motyle z kokonów, piękne układy taneczne. Dla reżysera taniec jest życiem w skali mikro. Brown buduje ciekawe analogie pomiędzy tańcem a tym, co przydarza się ludziom na co dzień. I tu, i tu mamy do czynienia z niekończącą się fazą prób i błędów, z których – jeśli będziemy z uporem podnosić się z kolan – może wyniknąć coś wspaniałego.



Brown tworzy swoją przypowieść bardzo prostymi środkami. Jego narracja jest surowa, ale nigdy chłodna. Świetnie udało mu się ukazać złożoność głównych postaci. Chip w przepięknej interpretacji Ryana Steele'a to chłopak jednocześnie cichy i charakteryzujący się błazeńską iskierką w oku. Z kolei Theo, choć w sprawach seksu bardzo otwarty i bezpośredni, kiedy do głosu dochodzi prawdziwe uczucie, staje się zaskakująco niezdarny i niepewny siebie.

"Pięć tańców" to kino, w którym zakochają się fani sztuki tanecznej oraz niepoprawni romantycy. Reżyser zatroszczył się o jednych i drugich najlepiej, jak tylko potrafił. I trzeba przyznać, że ten skromny film jest dziełem w pełni satysfakcjonującym.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones