Recenzja filmu

Yes Meni idą na rewolucję (2014)
Andy Bichlbaum
Laura Nix
Mike Bonanno

Yes, yes, yes!

Yes – Meni wykazują dużą pokorę. Choć od dawna flirtują z superbohaterską estetyką, przekonują, że tak naprawdę nie mają nic wspólnego z alterglobalistycznymi herosami. Więcej w nich
"Yes – Meni idą na rewolucję" to idealny film na nowe czasy. Twórcy dowodzą, że doskonale rozumieją narastającą w świecie zachodnim atmosferę buntu, frustracji i rozczarowania rzeczywistością. Na gruncie negatywnych emocji potrafią zbudować jednak cokolwiek krzepiący przekaz. Wszystko dlatego, że Yesmenowska rebelia to rewolucja uśmiechnięta, absurdalna, stawiająca świat na głowie. Happeningi bohaterów mają w sobie zresztą coś z karnawału. Podstawowa zasada ich aktywności opiera się przecież na maskaradzie, chwilowej zmianie tożsamości. Odziani w używane garnitury Mike Bonanno i Andy Bichlbaum chętnie wcielają się w pracowników międzynarodowych korporacji, którzy zdradzają niewygodne fakty na temat własnych działań. Pozornie sztubackie wygłupy odsłaniają drugie dno, gdyż rodzą się w rzeczywistości z marzenia o świecie opartym na prawdzie i przestrzeganiu zasad etycznych. Obecna w "Yes – Menach…" mieszanka humoru i powagi ma siłę istnego koktajlu Mołotowa.
 


Nie można zapominać, że "Rewolucja" to już trzecia (po "Yes – Meni naprawiają świat" i "The Yes Men") część cyklu o roześmianych buntownikach. Widzów znających dwa poprzednie filmy trudno będzie bohaterom zaskoczyć, olśnić jeszcze bardziej spektakularnymi pomysłami. Na szczęście Bonanno, Bichlbaum i wspierająca ich reżysersko Laura Nix przygotowali dla nas coś w zamian. "Rewolucja" to nie tylko zapis kolejnych zabawnych akcji Yes – Menów, tym razem nawołujących głównie do walki z globalnym ociepleniem. Reżyserskie trio stworzyło film autorefleksyjny i imponująco samoświadomy. Dzięki temu bohaterowie mogą odciąć się od – niesłusznie zestawianego z nimi czasem – Michaela Moore’a, który prze do przodu jak ideologiczny taran i nie zostawia widzom miejsca na jakiekolwiek wątpliwości.

W przeciwieństwie do demagoga z nadwagą Yes – Meni wykazują dużą pokorę. Choć od dawna flirtują z superbohaterską estetyką, przekonują, że tak naprawdę nie mają nic wspólnego z alterglobalistycznymi herosami. Więcej w nich zwyczajnego Petera Parkera niż niesamowitego Spider-Mana. W "Rewolucji" istotny okazuje się czas pomiędzy kolejnymi akcjami, wypełniony monotonią,  kłótniami z najbliższymi i egzystencjalnymi rozterkami. Wszystko wskazuje na to, że najtrudniejszą walkę bohaterowie muszą stoczyć sami ze sobą: z odmawiającym posłuszeństwa ciałem i coraz bardziej racjonalnym umysłem.



Uczynienie z Yes – Menów zwykłych facetów z kryzysem wieku średniego bynajmniej nie odbiera ich działaniom powabu i wdzięku. Przeciwnie, zrodzone w bólach i na przekór wątpliwościom działania Andy'ego i Mike'a zasługują na tym większy szacunek. Zanurzona jednocześnie w niezwykłości i codzienności "Rewolucja" stanowi doskonałą lekcję aktywizmu, pomaga przełamać barierę wstydu i przekonuje, że drobna zmiana rzeczywistości jest dla nas na wyciągnięcie ręki. Po seansie aż chce się dołączyć do Yes – Menów i wykrzyczeć wraz z nimi jeden ze sloganów Maja 68’: "Bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego".
1 10
Moja ocena:
7
Krytyk filmowy, dziennikarz. Współgospodarz programu "Weekendowy Magazyn Filmowy" w TVP 1, autor nominowanego do nagrody PISF-u bloga "Cinema Enchante". Od znanej polskiej reżyserki usłyszał o sobie:... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones