Recenzja filmu

Sky Fighters (2005)
Gérard Pirès
Benoît Magimel
Clovis Cornillac

Z kamerą wśród niebios...

Oglądając "Sky Fighters" nie spodziewajcie się zaskakującej fabuły, nagłych zwrotów akcji, ukrytych intryg i oszałamiająco nakreślonych bohaterów. Weźcie do ręki kubek popcornu, usiądźcie
Oglądając "Sky Fighters" nie spodziewajcie się zaskakującej fabuły, nagłych zwrotów akcji, ukrytych intryg i oszałamiająco nakreślonych bohaterów. Weźcie do ręki kubek popcornu, usiądźcie wygodnie i podziwiajcie podniebny film przyrodniczy, bez zwierząt w rolach głównych. "Sky Fighters" powstał w oparciu o popularny francuski komiks "Tanguy & Laverdure" autorstwa Michela Charliera i rysownika Alberta Uderzo. Obaj panowie przez wiele lat, wraz z René Goscinnym wydawali magazyn "Pilote", w którym zadebiutowali tytułowi Tanguy i Laverdure. Tam też swój początek mają bohaterowie innych francuskich opowieści obrazkowych "Lucky Luke", "Iznogud", "Blueberry" oraz niesforni mieszkańcy małej, galijskiej wioski z Asteriksa. "Wielki błękit w przestworzach" ? taki opis filmu znaleźć możemy w materiałach prasowych dystrybutora. Hasło chwytliwe, ale mocno naciągane. Co prawda w Sky Fighters" błękitnego nieba nam nie zabraknie, ale, szczerze powiedziawszy, francuska superprodukcja nie oferuje nic poza pięknymi widokami. Nie da się ukryć. Z ekranu wieje nudą. Jest to o tyle zastanawiające, że za reżyserię filmu odpowiedzialny jest Gérard Pirès specjalista od kina komercyjnego, autor przebojowej komedii "Taxi", która nie tylko oczarowała miliony widzów na całym świecie (w tym również niżej podpisanego), ale i doczekała się hollywoodzkiego "remake'u" z Queen Latifah w roli głównej. Największym problemem "Sky Fighters" jest scenariusz. Jego autorem jest Gilles Malencon syn pilota myśliwców, człowiek odpowiedzialny za filmową adaptację innej serii komiksowej "Michel Vaillant" pokazywanej w naszych kinach pod tytułem "Najlepsi z najlepszych". Sama fabuła jest ciekawa. W trakcie pokazów lotniczych znika nowy model supermyśliwca. Misja odnalezienia samolotu przypada dwóm głównym bohaterom filmu ? pilotom myśliwców. Gdy ci odnajdują skradzioną jednostkę, ta zaczyna ich atakować. Broniąc kolegę, jeden z lotników zestrzeliwuje nowoczesnego Mirage'a. Wkrótce wyjdzie na jaw, że obaj wpadli w skomplikowaną, a jak się później okaże, niezwykle bałaganiarsko pogmatwaną intrygę. I tu zaczynają się schody. Ta pozornie ciekawa fabuła poraża miałkością. Bohaterowie są jednowymiarowi, a cały spisek okazuje się w rzeczywistości prostą opowieścią z przewidywalnym aż do bólu zakończeniem. Co więcej, jej błyszczącym tłem staje się bijący po oczach product placement, w postaci reklamy iPodów i wszelkich możliwych produktów firmy Apple. Umówmy się więc, nie o fabułę w tym filmie chodzi. Zdecydowanym plusem "Sky Fighters" są widoki. Mamy niebieskie niebo, przecinające chmury srebrne myśliwce, jest Paryż z lotu ptaka i są nawet ładne panie. Dobrze. To ślicznie wygląda, ale na fabułę ni jak się nie nadaje. Scenarzysta i reżyser są pasjonatami lotnictwa, a sam Pirès jak chwalą go producenci, całe godziny wykorzystuje na latanie czym tylko się da. To widać na ekranie, bo zaowocowało realizmem i zdumiewającymi ujęciami kamer przyczepionych do kadłubów myśliwców. Tu naprawdę nie ma wielu efektów specjalnych, a scenę powietrznego pościgu nad Paryżem aż trzeba zobaczyć. "Sky Fighters"mógłby być bardzo ładnym filmem dokumentalnym... A dlaczego tylko dokumentalnym? Bo może dobrze by było zrezygnować z aktorów. Grają sztucznie, w drewniany sposób i bez żadnego luzu. Chyba, że udawanego. Nie popisał się tutaj zwłaszcza odtwórca jednej z głównych ról - Clovis Cornillac. Ten utalentowany przecież aktor już niedługo zastąpi znakomitego Christiana Claviera w przebojowej roli Gala Asteriksa. Patrząc na "Sky Fighters" trochę boję się, co z tego wyniknie. Oby tam mu się bardziej poszczęściło. Piękne widoki docenili widzowie. Film, jak zresztą każda francuska superprodukcja odniósł tam wielki kasowy sukces. W pierwszym tygodniu wyświetlania do kin powędrowało 600 tysięcy Francuzów. To wszystko skłania do stwierdzenia, że film choć przyjemny, to nie wzbudzi okrzyków radości. Warto iść do kina, jeżeli mamy ochotę na piękne samoloty i ładne widoczki. Do oglądania wyłącznie w przestronnej sali, lub na porządnym sprzęcie kina domowego. I jeszcze jedno - widzom proponuję wyłączyć myślenie, szeroko otworzyć oczy i zapiąć pasy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Potężne, piękne i drapieżne maszyny, równie piękne i drapieżne kobiety, oraz widowiskowe sceny akcji -... czytaj więcej
Wiele osób, śledzących polski rynek kinematograficzny, może zdziwić fakt, że do naszego kraju dotarł... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones