Za dużo szybkości, za mało wściekłości

Piękne, podrasowane samochody, jeszcze piękniejsze kobiety oraz niezapomniane emocje płynące z widowiskowych rajdów rozgrywających się na ulicach wielkich metropolii. Zapada zmrok, silniki
Piękne, podrasowane samochody, jeszcze piękniejsze kobiety oraz niezapomniane emocje płynące z widowiskowych rajdów rozgrywających się na ulicach wielkich metropolii. Zapada zmrok, silniki rozgrzewają się do czerwoności, a seksowne panie rozpoczynają wyścig. Nic nie trwa jednak wiecznie. Czy zatem połączenie tych elementów w jeden film było gwarancją sukcesu na miarę serii "Szybcy i wściekli"?

Danny Krueger (Cross) jest pasjonatem nielegalnych wyścigów samochodowych. Swój nieprawdopodobny talent postanawia wykorzystać w legalnych zawodach. Zyskuje dobrze płatnego sponsora i szybko staje się znanym i cenionym zawodnikiem. Na skutek wypadku, Danny traci posadę, samochód oraz zaufanie bliskich. Młody rajdowiec przeprowadza się do mieszkającego na drugim końcu kraju ojca (John Pyper-Ferguson), z którym nie utrzymywał kontaktu. Zakochuje się w niewłaściwej kobiecie oraz wraca do ryzykownej pasji.




Pomysłodawcy niskobudżetowych produkcji sensacyjnych chwytają się każdego możliwego tematu, który mógłby zagwarantować sukces oraz entuzjazm publiczności. Jednym zależy na popularności, a drugim - na sławie i wielkich zarobkach. Większość skromnych filmów to jednak kwintesencja tego co w kinie najgorsze. Tym razem mamy jednak do czynienia ze śmiałym klonem serii "Szybcy i wściekli".

Fabuła "Urodzonego zwycięzcy" to istna kopia historii przedstawionej w "Tokio Drift". Twórcy nie silili się na innowacyjne rozwiązania fabularne stawiając przede wszystkim na prostotę. Ponownie obserwujemy poczynania niezbyt inteligentnego bohatera, który na skutek nieszczęśliwego wypadku traci wszystko na czym mu zależy - dom, samochód oraz dobre imię. Powtórzono niemalże wszystkie chwyty z produkcji Justina Lina, niekiedy zmieniając pojedyncze elementy. Obserwujemy typy tych samych bohaterów, te same sytuacje, a także te same wątki, urozmaicone o nieco większą wiarygodność. Motyw miłosny został bowiem nieco bardziej rozbudowany, ukazując większą więź pomiędzy głównymi bohaterami.



Największą wadą filmu pozostają jednak nielegalne wyścigi samochodowe, które pozostawiają wiele do życzenia. Niski budżet filmu jest aż nadto widoczny. Zapomnijcie o solidnym montażu czy też pewnej pracy kamery. Rajdy są chaotycznie sfilmowane i nie są tak emocjonujące jak te przedstawione w konkurencyjnej serii. Zabrakło zarówno efektownych animacji, jak i powolnego ukazywania podrasowanych samochodów. Wszystko odbywa się w bardzo szybkim tempie. Najważniejszy element filmu został bardzo niedopracowany. Twórcy nie skupili się także na konkretnym typie wyścigów. Nielegalne nocne rajdy z czasem zostają zastąpione przez legalne, pozbawione jakichkolwiek emocji zawody. Ponadto, całość jest bardzo przewidywalna. Od początku wiadomo kto zasmakuje zwycięstwa, a kto porażki. Kto okaże się mistrzem, a kto przegranym. Nawet osoby niezaznajomione ze znacznie lepszym pierwowzorem nie będą miały problemu z przewidzeniem kolejnych wydarzeń.



Najmocniejszym punktem recenzowanej produkcji są piękne, szybie auta, które pozwalają na chwilę wyruszyć w piękny świat najskrytszych marzeń. Kto bowiem nie chciałby zasiąść za kierownicą zmodyfikowanej Imprezy bądź głośnego, ukazującego kunszt amerykańskiej motoryzacji - Forda Mustanga? Samochody błyszczą na ulicy i pokazują na co je stać. Zabrakło jedynie głębszego ukazania świata nielegalnych wyścigów. Niby są wozy, są rajdowcy, ale brakuje klimatu, za który pokochałem pierwowzór.

Kreacje aktorskie stoją na bardzo niskim poziomie. Aktorzy wzorowali się na bohaterach z filmu Lina, lecz efekt okazał się odmienny od oczekiwanego.



"Urodzony zwycięzca" to film, który najkrócej można określić dwoma słowami: marna kopia. Twórcy czerpali garściami z trzecich "Szybkich i wściekłych". Zapomniano o aktorstwie oraz fabule. Całość ratują jedynie szybie samochody, które zadowolą każdego fana motoryzacji.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones