Recenzja filmu

Mandarynki (2013)
Zaza Urushadze
Lembit Ulfsak
Giorgi Nakashidze

Zakładnicy wojny

To cudowne uczucie trafić na film, który idealnie trafia w naszą wrażliwość, który drażni wszystkie odpowiednie struny, porusza, osobiście dotyka i po prostu zachwyca. Nie zdarza się to tak
"Mandarynki" to film bardzo skromny. Urzeka prostotą formy, która nawet na moment nie odwraca uwagi widza od bogatej treści. Cała akcja dzieje się w jednym miejscu, a jej uczestnikami przez większość czasu jest czterech bohaterów. Zaskakujące, że to pozwoliło zbudować historię tak dojrzałą, dopracowaną i mądrą. Każdy obraz i słowo są wyjątkowo przemyślane, na ekranie nie ma ani jednego zbytecznego gestu. Nie ma luk, wszystko zgrywa się w piękną całość. To kino delikatne i bardzo subtelne. Wyważone. Opowiadanie o wojnie w taki sposób jest jedynym właściwym sposobem. Tak bardzo trudnym do zrealizowania, że takie filmy jak "Mandarynki" trzeba mocno kochać i mocno doceniać.

Pod dwóch stronach barykady postawiono przedstawicieli konfliktu, dwóch wrogów. Zamknięto ich w jednym domu starego, zmęczonego życiem człowieka, który do świata podchodzi z prawdziwym dystansem i ironią. Z pogodą ducha i poczuciem humoru. Tego wszystkiego uczy swoich nowych znajomych, w pewnym sensie ratuje mi życia. W "Mandarynkach" wojna jest jednocześnie w tle i na głównym planie. Ma wpływ na wszystkich bohaterów, osacza ich atmosferą strachu i niepewności. Urushadze stawia pytania i udziela odpowiedzi, wystrzegając się taniego moralizatorstwa, tonu wykładowego czy patosu. Nie daje się złapać w pułapki banału czy kiczu, nie głosi nabrzmiałych od kłamstwa frazesów. Nie oszukuje ani bohaterów ani widzów pustymi obietnicami. Daje nadzieję, ale ma ona słodko-gorzki posmak. Do zagadnienia podchodzi z wyjątkową intuicją, dzięki czemu na ekranie głos można było oddać aktorom.

"Mandarynki" to kino prawie wielkie. Szczere, naturalne i uczciwe. Bardzo mocno pobudzające do refleksji, angażujące emocjonalnie. Najlepsze jest to, że to film cichy, spokojny, stonowany, praktycznie pozbawiony napięcia w warstwie fabularnej. Mimo tego jego wydźwięk jest głośny i w pamięci widza pozostanie na bardzo długo.
Wszystko to, co w nim najlepsze, widać w relacjach między bohaterami, w ich rozmowach. Wtedy naprawdę trzeba się zamknąć i słuchać, tak uważnie jak to tylko możliwe. Byleby nie uronić żadnego słowa. Żadne z nich bowiem nie jest zbędne. Bohaterowie, których przypadkowo złączył ze sobą los, normalnie przeznaczeni są do tego, by się nawzajem pozabijać. Są temu przekonaniu wierni i na początku obaj z całą mocą chcą je zrealizować. Jakie jest ich zdziwienie, gdy na sam koniec okazuje się, że to wszystko bzdury, że nic z tego nie miało znaczenia.

Zaza Urushadze w okrutnie prawdziwy, ale i ironiczny sposób ośmiesza wojnę i jej założenia, prawa i obowiązki. Robi to doskonale. Wrażenia dopełnia wspaniała muzyka i zachwycające aktorstwo. "Mandarynki" to film wyjątkowy. Jeden z tych, które zobaczyć trzeba.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W Księdze Koheleta autor biblijny pisze, że „wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie... czytaj więcej
"To zadziwiający fenomen. To kino wyjątkowe, pełne filozoficznych treści ujętych z wielką lekkością, a... czytaj więcej
Szukając filmu wojennego, możemy natknąć się na "Mandarynki". Niestety, widzowie nie są ostrzegani o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones