Recenzja filmu

Zmiana pasa (2002)
Roger Michell
Ben Affleck
Samuel L. Jackson

Zderzamy się o siebie, byle tylko coś poczuć

Niewiele się o tym filmie mówi, niewiele się także pisze, błędnie uważa się go bowiem za klon "Upadku" Joela Schumachera. Szkielet fabuły, rzeczywiście jest podobny – szereg zdarzeń
Niewiele się o tym filmie mówi, niewiele się także pisze, błędnie uważa się go bowiem za klon "Upadku" Joela Schumachera. Szkielet fabuły, rzeczywiście jest podobny – szereg zdarzeń doprowadzających do coraz poważniejszych konsekwencji. Pewnego dnia na autostradzie dochodzi do niegroźnej stłuczki, w której biorą udział, młody prawnik spieszący się do sądu oraz sprzedawca ubezpieczeń udający się na sprawę o opiekę nad dziećmi. Roztargnienie, pośpiech sprawia, że między mężczyznami rozpoczyna się swoistego rodzaju gra, która w ostateczności zmienia ich dotychczasowe postępowanie. Wspomniany reżyser poszedł jednak bardziej w stronę degeneracji jednostki sfrustrowanej całą masą negatywnych rzeczy, które w przeciągu krótkiej chwili spadają jej na głowę, destabilizując określony porządek. Wszystko to doprowadza w końcu do ujścia tłumionych lęków i zachowań, tworząc czystą formę niepohamowanej agresji. Roger Michell skupił się natomiast na problemie niemożności porozumienia się między ludźmi w pędzie współczesnego świata. Gavin (Ben Affleck) jest prawnikiem, dla niego „czas to pieniądz”, nie ma nawet chwili na uczciwie załatwienie formalności związanych z zaistniałą sytuacją. Wypadek po prostu nie mieści się w jego rozkładzie dnia, racje Doyle’a (Samuel L. Jackson) są dla niego nieistotne. Roger Michell u nas znany przede wszystkim z komedii romantycznej "Notting Hill" pokazuje w tym filmie zupełnie inne oblicze. Oblicze uważnego obserwatora rzeczywistości, wyciągającego także lekcję z twórczości tak wybitnych postaci kina, jak Krzysztof Kieślowski, którym potrafi nadać własny styl, niepopadający w naśladownictwo. "Zmiana Pasa" potwierdza moją teorię dotyczącą wyższości scenariusza nad wszystkimi innymi elementami filmu. Nawet przeciętny aktor, który otrzyma rewelacyjny skrypt, potrafi (z pomocą reżysera) stworzyć niezapomnianą rolę. Ben Affleck tak bardzo kojarzony z negatywnym kinem komercyjnym i wątpliwym talentem aktorskim, zagrał koncertowo, odcinając się od epatowania wyglądem, głupich uśmieszków i kamiennej twarzy. Pozbywszy się tej kompromitującej maniery, stworzył rolę spokojną, stonowaną, a co najważniejsze przemyślaną i konsekwentnie realizowaną. Jednak można. Rzeczą, która zasługuje na największe uznanie, jest zakończenie historii, w którym zamiast destrukcji pojawia się, niczym słońce na pochmurnym niebie, nadzieja. Nadzieja, która pomimo kryzysu wartości przezwycięża rosnącą nienawiść, która nie jest kiczowatym morzem łez i lawiną uścisków, ale apelem, że może wreszcie zaczniemy się wzajemnie słuchać.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Amerykańska krytyka swego czasu niemal rozpływała się na temat filmu "Zmiana pasa". Twierdzono, że to nie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones