Recenzja filmu

Zakochana bez pamięci (2012)
Sylvie Testud
Juliette Binoche
Mathieu Kassovitz

Zeszłej nocy

Reżyserka ma w rękawie parę asów w osobach Juliette Binoche i Mathieu Kassovitza, którzy szczodrze obdzielają urokiem swoich bohaterów i cały film.
Marie, budzi się przerażona. Nie poznaje miejsca, w którym się znajduje, otaczających ją ludzi, a nawet swojej twarzy. Niestety, to nie ciężki kac – z pamięci wyleciało jej ponad dziesięć lat życia. Kładła się, jako niespełna 30-latka, z perspektywą świetnej kariery, po upojnej nocy spędzonej z niedawno poznanym mężczyzną. Wstaje jako stateczna kobieta sukcesu, matka kilkuletniego chłopca, żona człowieka, który patrzy na nią z niechęcią. Można by pomyśleć, że to remake "Ile waży koń trojański?". Film Juliusza Machulskiego rzucał wyzwanie nostalgii, zderzając bohaterkę z przeszłością, która z bliska nie wydaje się już tak wspaniała. Film Sylvie Testud konfrontuje bohaterkę z przyszłością, ale też tylko po to, by wygłosić pochwałę teraźniejszości. Metafora jest prosta i nośna – życie łatwo można przespać, a to co najcenniejsze, gdy opatrzone, łatwo staje się niewidoczne.

Polski dystrybutor, za bardziej korzystny od kontekstu "Konia trojańskiego" uznał wiadomy film Michela Gondry’ego z Jimem Carreyem (znacznie bliższy oryginałowi jest tytuł angielski – "The Life of Another"), warto więc zaznaczyć, że porównanie to nie ma pokrycia w rzeczywistości. U Gondry’ego taka amnezja, czy też podróż w czasie, stałaby się elementem kalejdoskopu, szalonym żartem, podróżą do alternatywnej rzeczywistości. Tymczasem w "Zakochanej", po początkowym tąpnięciu, następuje stabilizacja. Kataklizm, który spotyka bohaterkę jest przedstawiony bardziej jako element fantastyczny, niż medyczny, ale świat uparcie trzyma się sztywnych ram rzeczywistości. Dlatego film wydaje się niekonsekwentny. Skazany na perspektywę głównej bohaterki widz, który chciałby wyjaśnień, magicznego pretekstu, czegokolwiek, co tłumaczyłoby, jak Marie dostała się z punktu A do punktu B, dostaje jedynie wskazówkę, by czytać jej przypadek, jako metaforę.

Marie potrzebuje ledwie kilku minut, by zaakceptować swoje nowe położenie. Straciła właśnie dekadę życia i nie potrafi znaleźć na to śladu wytłumaczenia, ale uznaje, że jej najpilniejszym problemem jest odprowadzenie do szkoły na czas dziecka, które widzi pierwszy raz w życiu. Nie próbuje odzyskać życia, które wiodła jeszcze wczoraj, ale naprawia to, w które została wrzucona. Ważniejsze jest dla niej skuteczne ukrycie tego, co ją spotkało, niż znalezienie wsparcia. Jak na człowieka, któremu wycięto taki numer, jej działania są podejrzanie racjonalne. A jednocześnie zupełnie niezrozumiałe.

Odbija się to na konwencji filmu. Debiutująca w roli reżyserki aktorka Sylvie Testud skupia się na komicznych konsekwencjach sytuacji swojej bohaterki, ale nie rezygnuje z podejścia psychologicznego. "Zakochana…" wydaje się lekką niezobowiązującą, optymistyczną komedią, ale pod spodem jest jednak straszliwie poważna, pełna powstrzymywanych łez i podskórnej nostalgii właśnie.

Testud ma jednak w rękawie parę asów, w osobach Juliette Binoche i Mathieu Kassovitza, którzy szczodrze obdzielają urokiem swoich bohaterów i cały film. Ich występ nie czyni opowieści bardziej spójną, ale sprawia, że wydaje się w swojej niekonsekwencji szczera, a chwilami nawet ujmująca i dowcipna. Nie wątpię, że mimo wszystko film znajdzie swoich admiratorów. Nie oszukujmy się jednak – jeśli następnego dnia po wizycie w kinie, nie będziecie pamiętać "Zakochanej bez pamięci", nie będzie trzeba szukać wyjaśnień fantastycznych.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones