Recenzja filmu

Góra czarownic (2009)
Waldemar Modestowicz
Andy Fickman
Dwayne Johnson
AnnaSophia Robb

Ziemi na ratunek

"Górę czarownic" ogląda się niemal bezboleśnie, a to całkiem sporo jak na science-fiction stworzone z myślą o nastoletnich widzach.
Po latach kryzysu wytwórnia Disneya próbuje wrócić na szczyty kina rozrywkowego. Dokonuje tego z nie lada przytupem, a jeden kasowy hit goni kolejny. Najnowsza disneyowska produkcja, która trafia na nasze ekrany, to familijne science-fiction odświeżające klasyczną "Ucieczkę na Górę Czarownic" Johna Hougha z 1975 roku. Tych, którzy pamiętają urokliwy obraz sprzed ponad trzydziestu lat, czeka jednak zaskoczenie. Czasy się zmieniły, a więc i fabularne schematy poddane zostały lekkiemu liftingowi. Jack Bruno (Dwayne "The Rock" Johnson) nie ma nieskazitelnego życiorysu – przed laty odpokutowywał błędy młodości za kratami stanowego więzienia. Dziś jest jednak praworządnym obywatelem i po jasnej stronie księżyca zarabia jako taksówkarz w Las Vegas, odkładając pieniądze na zakup wymarzonego Forda Mustanga. Spokojne życiowe plany biorą jednak w łeb, gdy do taksówki Jacka wsiada dwójka blondwłosych nastolatków o niezwykłych zdolnościach. Wkrótce okaże się, że tajemnicze dzieciaki są przybyszami z kosmosu, którzy mają zapobiec zniszczeniu naszej planety. Pech chce, że na drodze do tego celu staje im grupa federalnych agentów i żołnierzy, dowodzonych przez krótkowzrocznego funkcjonariusza Burke’a (Ciaran Hinds), oraz zabójca z kosmosu w blaszanym stroju przypominającym Terminatora lub Iron Mana. By uratować dzieciaki i tym samym ocalić Ziemię, Jack musi dotrzeć do Góry Czarownic, gdzie znajduje się super tajny rządowy ośrodek, w którym to przechowywany jest latający spodek nastoletnich kosmitów. Przy realizowaniu "Góry czarownic" Andy Fickman postawił na ilość, nie na jakość. Już w czołówce jego filmu widzimy taką ilość statków kosmicznych, że można by nimi obdzielić setkę filmów s-f. Estetyka nadmiaru towarzyszy nam w ciągu całego seansu – w "Górze…" znajdujemy pościgi, strzelaniny, spektakularne eksplozje, wątek miłosny i rodzicielski (relacja Jacka i jego młodej podopiecznej), wreszcie groźnego przybysza z kosmosu i rządowych agentów ustawiających pułapki na Bogu ducha winnych młodzieńców. Przyznać trzeba, że twórcy filmu bardzo starali się, by zapewnić widzom odpowiednią ilość atrakcji, ale dzięki namnożeniu wątków momentami film staje się pustym popisem fachowców od efektów specjalnych (bardzo udanych efektów), zaś fabuła schodzi na bardzo daleki plan. Autorzy filmu nie ustrzegli się także kilku nonsensów – po co bowiem małym kosmitom opieka zwykłego taksówkarza, skoro zazwyczaj to oni ratują mu skórę dzięki swym telekinetycznym zdolnościom i innym nadprzyrodzonym talentom? Mniejsze i większe słabości nie zmieniają jednak faktu, że "Góra czarownic" nieźle sprawdza się jako film przygodowy skierowany do młodej widowni. Dobrze wypada Dwayne "The Rock" Johnson, który powoli staje się jednym z ulubionych mięśniaków kina familijnego. Jego naturalny urok i majestatyczna sylwetka dobrze maskują aktorskie braki, a kreowana przez niego postać taksówkarza budzi sympatię. Podobnie z pozostałymi bohaterami "Góry czarownic", o której z czystym sumieniem napisać można, że daje się oglądać niemal bezboleśnie. To całkiem sporo jak na science-fiction stworzone z myślą o nastoletnich widzach.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones