PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=227211}

Amerykański smok Jake Long

American Dragon: Jake Long
6,8 3 379
ocen
6,8 10 1 3379
Amerykański smok Jake Long
powrót do forum serialu Amerykański smok Jake Long

Wiem, że przyczepiam się do szczegółów w kreskówce przeznaczonej dla młodszych, ale jednak mnie to razi.
- Głupota smoków. Smoki które są silne, szybkie i mogą spalić żywcem w sekundę często przegrywają, bo nie wykorzystują w pełni swoich mocy. Ile razy Jake został powalony czymś banalnym podczas gdy mógłby zaziać ogniem i po przeciwniku. Ile razy musiał kogoś gonić, ale stwierdził, że przeciwnik mu uciekł i go zostawiał. Przecież mogłby spokojnie dogonić łowców, bo w przeciwieństwie do nich umie latać. Nawet ten Czarny Smok, najpotężniejszy ze wszystkich podczas spotkania z Jakiem stał przez większość czasu nic nie robiąc, a Jake pokonał go nie robiąc nic szczególnie wymagającego. Może ktoś powiedzieć, że to bajka dla dzieci, dlatego nie ma brutalności, ale jakoś ze smutnymi scenami, czy nawet czasem prawie śmierci nie było problemu.
- Głupota Rose. Podczas walki z Jakiem raz nagle pomogli mu Spad i Tricksy. Potem rozmawiali z Jakiem, kiedy stał jako smok, a Rose nie domyśliła się, że tym smokiem jest Jake. Mimo iż Spad i Tricksy to jedyni przyjaciele Jake'a i zadają się tylko z nim i każdy głupi by zauważył od razu, że ten smok to Jake. Jake skolei też nie był zbyt kumaty z rozszyfrowywaniem, że Rose to łowczyni. Gdyby moja koleżanka, którą widzę codziennie była jedynie w stroju i kominiarce to od razu bym się domyślił, że to ona. Identyczny wzrost, włosy, masa, głos.
- Głupota Spada i Tricksy. Znajdujesz w domu kolegi zdjęcia smoka. Oczywiście nasz kolega jest smokiem! Nie wiem jak można coś takiego wymyślić. Fakt, że mieli rację, ale nie wiem kto wpadłby na to, że ich kolega jest smokiem, bo ma w domu takie zdjęcia. Nie mówiąc już o tym, że dla zwykłych ludzi smoki to legendarne stwory, a nie ludzie zmieniający się w gady. W tej kreskówce akurat mamy do czynienia z pół-smokami pół-ludźmi. Zwykli ludzie o takim czymś raczej nie wiedzą i to, że człowiek jest smokiem to ostatnie co by mi przyszło do głowy.

LEOx666

Muszę przyznać, że mimo GIGANTYCZNEGO wrażenia, jakie zrobił na mnie ten serial (o którym pierwszy raz usłyszałem nieco ponad tydzień temu), to jest parę rzeczy, do których muszę przyczepić. Też bardzo mnie raziło to, że Jake ma problemy z pokonaniem typków, których powinien załatwiać splunięciem, typu trolle czy gobliny. Brak tu pewnej konsekwencji. I tak, bohaterowie faktycznie za późno odkrywają prawdę o sobie: odcinek, w którym przesiadują u siebie, a w przerwach wychodzą walczyć, jest śmieszny, ale jednak w tym momencie cała sprawa powinna być już absolutnie jasna. Dobrze chociaż, że to, że Rose jest Łowczynią, przynajmniej widzom jest wiadome od początku i nie wymuszali jakiegoś "zwrotu akcji", który i tak by nikogo nie zaskoczył.

Teraz ode mnie zarzuty:

— o ile odcinki trzymające się wątku głównego, tj. smoki kontra Łowcy, w przytłaczającej większości są po prostu fantastyczne, to te bardziej wypełniające potrafią się dłużyć. Wiele z nich bardzo zyskałoby na dziesięciominutowym formacie, z którego korzystają jedynie bodaj trzy odcinki w sezonie pierwszym. Dobre przykłady takich wypełniaczy to walka z dentystą, wycieczka do lasu czy obóz harcerski: skondensować to wszystko w połowie czasu, i byłoby jak znalazł. Choć nawet teraz trudno mi wskazać jakiś jeden odcinek, który byłby najzwyczajniej w świecie kiepski. W najgorszym razie nieco się dłużą, ale nadal dostarczają wiele zabawy, co sporo mówi o jakości całego serialu.

— za dużo złoczyńców, których potencjał z tego względu nie zostaje w pełni wykorzystany. W zasadzie tylko sam klan Łowców zostaje porządnie przedstawiony i poznajemy go w zasadzie od każdej strony (mogę być w mniejszości, ale absolutnie uwielbiam #88 i #89). Wątek Czarnego Smoka został kompletnie położony: niby taki straszny madafaka, a Jake i s-ka kładą go na łopaty bez problemu. Podobnie Chang (swoją drogą co oni zrobili z jej designem w drugim sezonie??? Przez chwilę nawet nie poznałem, że to ma być ona): z jakiej bańki nie wyeksplorowali jej relacji z Lao Shi (swoją drogą we wczesnej wersji scenariusza drugiego sezonu miała się okazać babcią Jake'a, ale Disney się nie zgodził, bo dzieciaki nie zadawałyby rodzicom krępujące pytania)? Przez długi czas myślałem, że Rotwood też będzie kompletnie zapomniany, ale pod koniec serialu trochę sobie o nim przypomnieli, mimo to i tak wolałbym więcej. Ale wiele innych chamów typu Pandarus mogli najzwyczajniej w świecie sobie darować: zajmują tylko miejsce.

— osobny punkcik poświęcam ostatniemu odcinkowi:

No więc: ZNOWU Czarny Smok w roli głównego antagonisty, choć tak naprawdę prawie nic o nim nie wiemy. Ale największym problemem dla mnie jest tu Rose, bo wydaje mi się, że została ona wciągnięta w finał kompletnie na siłę. Po pierwsze: chociaż prowadziła życie kompletnie niezwiązane z Azją, jej tata CUDOWNYM ZBIEGIEM OKOLICZNOŚCI dostaje robotę właśnie w Hong Kongu, skąd pochodzi rodzina Jake'a. Tam Jake jakimś cudem ją odnajduje, choć nie ma zielonego pojęcia nie tylko jak ma na nazwisko, ale nawet na IMIĘ (zauważcie, że w scenie spotkania pod szkołą, już po wielkim łubudu z czachami, ani razu nie zwraca się do niej bezpośrednio po imieniu, a skoro Łowca ją porwał w zasadzie tuż po urodzeniu, można założyć, że rodzina nazwała ją kompletnie inaczej).

Ale to nie koniec: Jake wpada na genialny pomysł, że tylko Rose może pokonać Czarnego Smoka, największego smoczego badassa w historii, choć z SAMYM JAKE'IEM nigdy jej się to nie udało. I to mimo faktu, że ani jednego dnia nowego życia nie spędziła trenując zabijania smoków. Ale spoko, bo okazuje się, że Rose sobie to wszystko przypomniała... zaraz, CO K***A? Jak to sobie "przypomniała"? Przecież czachy nie wyczyściły jej pamięci, tylko KOMPLETNIE ZMIENIŁY BIEG JEJ ŻYCIA! To tak jakbym ja "przypomniał" sobie nagle, jak się gra na gitarze elektrycznej, bo moje alter ego z równoległego wszechświata nr. 94783291 doskonale się na tym zna.

Ale dobra, niech już im będzie, że tylko amnezja, choć żadnego sensu to nie ma. A więc Rose "przypomina" (ech...) sobie swoją łowiecką karierę, jak tylko widzi twarz Jake'a... WRÓĆ! Nie, twarz Jake'a w realu jakoś żadnej lampki jej nie zapala. Zapala ją za to ich wspólna fotka z balu, którą Jake, czyli typek, co do którego ma poważne powody przypuszczać, że ją stalkuje po całym globie, mógł równie dobrze sobie sfotoszopować. Gdyby na tym zdjęciu była chociaż Rose w stroju Łowczyni, to może, ale tak... Nie.

No i Rose wparowuje na imprezę w ostatniej chwili i prawie w pojedynkę załatwia Czarnego Smoka, bo... tak i już. Potem buzi-buzi z Jake'iem i nawet nie ma jej w ostatniej scenie całego serialu. A co z Daniką i pozostałymi laskami, z którymi Jake planował się zakręcić, jak już się oswoił ze stratą Rose? A c**j z nimi, ot co.

Mimo mojej ogromnej sympatii dla tego serialu, finał mnie wkurzył, właśnie głównie ze względu na sposób potraktowania Rose. Ich poprzednie spotkanie było wyjątkowo poruszające, bo Jake świadomie pozwalał jej żyć własnym, normalnym życiem. Teraz okej, Łowców już nie ma, ale praktycznie znowu skazuje ją na niebezpieczeństwo, bo skoro on jest amerykańskim smokiem, to wszyscy jego bliscy muszą się trzymać na baczności. Po prostu wydaje mi się, że twórcy sami sobie w ten sposób strzelili bramkę. Zamiast zakończyć ich relację z godnością (bo czasem jest tak, że niektórzy ludzie po prostu NIE POWINNI być razem, nawet jeśli bardzo tego chcą), zdecydowali się w ostatniej chwili podlizać fanom i wymusić happy end. Przykre to trochę.

Ale powtarzam: serial to tak czy siak pozycja obowiązkowa dla wszystkich. Ja jestem już stary pryk i bardzo mi się podobał. Wam też.

PS: Aha, nie zrażajcie się nadmiarem toaletowego humoru w pilocie, w późniejszych odcinkach jest go już bardzo mało.

yarpen26

Jeżeli o mnie chodzi to dla mnie idiotyczna niestety była scena jak Jake rapował w rozmowie z nauczycielem.
To było w odcinku,, Ochroniarz na służbie", kiedy chronił bliźniaczki przepowiadające przyszłość.
No cóż,w realu to na pewno by nie przeszło:-)

ocenił(a) serial na 8
yarpen26

Oni musieli być ze sobą. Szkoda, że ciągle napotykały ich problemy, przez co nie mogli porządnie być ze sobą. Więc super ze na sam koniec jednak znaleźli drogę do siebie, ona sobie przypomniała i super!
Ja wiem, że dużo tu głupotek, dziwnych, niezrozumiałych rozwiązań. Ubolewam nad tym, ale Rose i Jake po prostu musieli być ze sobą. Inna sprawa, że ona mieszka w Hong Kongu, a on w USA, więc nadal czarno widzę ich relację, a chciałbym by miłość wygrała. 
Trochę to taka sytuacja, jak w ostatnim Spider-Manie. Ciekawe jak tam rozwiążą fakt, że jednak przypomni im się, że się znali. 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones