Zaczyna mnie ten serial denerwować. Mogłam przymknąć oko na drewno aktorskie, bo fabularnie był bardzo zgrabny. Miał niedociągnięcia, ale tak ładnie była prowadzona fabułka. A teraz się to robi nadprzyrodzone. Nagle wszyscy mają predyspozycje, żeby w ciągu kilku miesięcy zrobić z nich maszyny do zabijania. Wszyscy są ultra psychologami i niby tacy inteligentni, a zachowują się jak socjologiczne marionetki. Merlynowi zaraz zacznie brakować sztyletu z zębach, wąsika a'la złe charaktery z niemych filmów i diabolicznego śmiechu (strasznie mi się ta postać podobała, bo ciężko było się zorientować, czy on jest zły czy po prostu ogromnie nieszczęśliwy i przez to doprowadzony do świra). Flasha przełknęłam, bo się pałętał w tle, ale teraz jeszcze prorokujecie jamy Łazarza powodujące zmartwychwstanie, czyli wchodzimy w fazę sił wyższych. Tam zresztą nikt nie zostaje martwy, tylko radośnie wraca do życia jak jest potrzebny. Jak do tej pory w stanie umarcia na dłużej zostali tylko rodzice Olivera i Shado, ale ja bym za to ręki nie dała, że ich nie wyciągną jak królików z kapelusza. Sara też niekoniecznie umarła na zawsze, dwa razy już zmarła była. Na zakończenie ostatniego odcinka "The Climb" (nie będę tu spoilerowała) zamiast się przejąć, pomyślałam: "Znowu? A ten jak sobie z tym poradzi?" Bo nie mam wątpliwości, że z łatwością. Przeginają.
też miałem podobne przeczucia już w drugim sezonie, ale dowiedziałem się, że w komiksie opisano jeszcze bardziej zadziwiające wydarzenia i trzeba będzie to akceptować również w serialu. Trochę mi się to nie podoba, ale fabuła jest dosyć ciekawa i ogladąm dalej mimo wszystko.
mi odpowiada tak jak jest na razie, rozumiem że serial musi się rozwijać i chcą wprowadzić coś nowego. wiadomo, że zmiany zawsze są trudne ale kwestia przyzwyczajenia :P
niech wprowadzają wątki fantastyczne ale w minimalnej ilości to wtedy myślę że każdy będzie zadowolony :)
Absolutnie zgadzam się, ze serial musi ewoluować, bo jeżeli nie, to będzie Moda na sukces, która jak mniemam w kółko wałkuje te same wątki :) Ale nie musi koniecznie w stronę sił nadprzyrodzonych. Przeciwko tym ostatnim nic nie mam, lubię komiksowe adaptacje, lubię superbohaterów, ale wtedy, kiedy jest takie założenie. Ten serial był o normalnych ludziach, tyle że bardziej zdeterminowanych i osadzonych w nienormalnych realiach. Ale to dalej byli ludzie. Arrow ok, wyszkolony, bo musiał, znalazł się w takim czymś. Merlyn jak najbardziej, trafił, tak się zdarzyło, że miał napęd w postaci gniewu. Slade i Diggle byli od początku jakimiś giga komandosami. Ale reszta? Co się człowiek obejrzy, to kolejna postać w czarnym kostiumie... Ile można, do tego trzeba mieć predyspozycje :) To znowu tak łatwo nauczyć się sztuk walki i to wszystkich? Strzelania ze wszystkiego z czego da się strzelić i pilotowania wszystkiego co da się pilotować? :) Jakoś nie sądzę...
Twoja wypowiedź brzmi tak jakbyś mówiła "Wkurza mnie, ze Superman ma super moce, bo to nierealne". Zdajesz sobie sprawę, że serial jest na podstawie komiksu osadzonego w świecie w którym istnieje Superman i Flash, a ciebie wkurza "siła wyższa". Zrozum z jakim produktem masz doczynienia, to wtedy nie będziesz zdziwiona tymi "nadprzyrodzonymi" momentami. Martwi Cię zmartchwywstanie Oliviera w świecie w którym koleś biega z ponaddźwiękową szybkością. Brawo.
Ale Green Arrow był bardziej podobny do Batmana niż do Supermana, to normalny facet, tyle że z umiejętnościami specyficznymi. Napisałam wyżej, ze Flash mi przeszkadza w tym serialu, ale jego na tyle mało, że może sobie zostać. Nie martwi mnie, tylko zaczyna denerwować. Naucz się czytać, bo to bez sensu ci wszystko łopatologicznie tłumaczyć.