Zdecydowanie polecam przeczytać książkę, dopiero wtedy zrozumiesz tak naprawdę całą fabułę

dokładnie

Ksiazka ceglasta ;)


A film faktycznie po rowni pochylej idzie - najpierw super klimaty i tajemnica, a pod koniec wszystko robi sie sztuczne i zdewociale.

To wszystko ma związek z tym, że King miał tej książki nie dokończyć. Myślę, że całe to oczekiwanie i równia pochyła odbiły się dopiero na filmie, chociaż w ksiązce też to widać - może nie tak bardzo, ale jednak.

miał nie dokończyć ... znaczy, że planował zostawić niedokończenie jako zakończenie ... spodobał mi się ten pomysł. nie mam tylko pojęcia jak miałoby to wyglądać.

nie do konca się zgadzam. wiadomo, że książka jak zwykle broni się lepiej niż film, ale dla mnie wciąż pierwsza część pozostaje jednym z najlepszych przedstawień upadku cywilizacji, podczas gdy im dalej tym bardziej gubi się racjonalność. opowieść, która na początku powalała na kolana swoją złożonością z biegiem czasu zmienia się w coś banalnego, co tym bardziej rozczarowuje. moim zdaniem dużo lepiej przysłużyłoby się powieści (a co za tym idzie serialowi) gdyby te mistyczne wizje pozostały mistycznymi wizjami, a nie głównym wątkiem napędzającym fabułę

Jestem w połowie filmu i ogólnie cierpie na myśl o jutrzejszej kontunuacji, no ale jak już zacząłem, chociaz jak ma by jeszce gorzej...
Ogólnie niepodoba mi sie sam sposób "kręcenia" filmu w stylu iśćie tandetnych amerykańskich filmów familijnych, aż bolą oczy.
Na dodatek film na stosunkowo krótki czas,jak na tak długi seans, przyciągnął mnie do ekranu, reszte casu spędziłem na myśleniu-"co mnie podkusiło żeby to oglądać"
Ogolnie ekranizacje Kinga o tematyce UFO, jakiś zjawisk paranormalnych czy Boga nie sa przezemnie trawione, nie wiem jak to się czyta.

Nie dałem rady, nawet nie będe oceniał tego filmu

a może powinieneś ostrzec innych?

Książka (fakt, ceglasta) była znakomita, trzymająca w napięci, przewrotna momentami obrazoburcza. Film wykastrowany przez cenzurę przepraszam polityczną poprawność producentów...

wielka szkoda bo mogło być wiekopomne kino

po książce spodziewałem się dobrego kina... niestety dostałem bardzo słaby miniserial, jak można było zmarnować taki materiał.
Gra aktorów na poziomie przedszkolnym, postacie spłycone jakby wszystkim bohaterom brakowało piątej klepki. Tandetne dialogi......
brak słów aż nie chce mi się pisać. Tylko dlatego, że jestem fanem Kinga dam 4/10.

Jakoś obejrzałem to jak miałem 8-9 lat do końca bez problemu, a Ty nie mogłeś w tym 2008 jak miałeś 20-30 lat?

niestety zawiodlem sie poczatek naprwde dobry ale czym dalej tym wieksze nudy 5/10

Moim zdaniem jeśli ktoś ogląda samą tylko ekranizację, bez wcześniejszego przeczytania (genialnej swoją drogą) książki, to, rzeczywiście, może czuć się w pewien sposób zawiedziony. Pewne fakty zostały w filmie przedstawione w sposób bardzo uproszczony i nieco powierzchowny, a to dlatego, że gdyby próbować wszystko wiernie odwzorować, to nie wiem, czy wystarczyłoby na to 15 godzin. Dlatego też polecam zacząć od przeczytania książki, a dopiero potem odpalać film. Wtedy ma się na ten temat zupełnie inne spojrzenie:)

Książka genialna - a film bardzo dobry. Ciężko byłoby zrobić lepszy: powieść ma ponad 1000 stron i nie dało się tego wg mnie lepiej przedstawić niż w tym mini-serialu. Coś uproszczono, coś wyrzucono, gdzieniegdzie można coś zrozumieć inaczej (jeśli się nie czytało książki), ale generalnie wszystko jest jak najlepiej odwzorowane. Nie wiem jak to wygląda ze strony kogoś, kto książki nie czytał, aczkolwiek jak dla mnie - bardzo dobra ekranizacja.

Książka też w sumie była irytująca. Początek świetny, natomiast część środkowa powinna zostać zwyczajnie wywalona, bo jest nijaka. Końcówka też bez rewelacji, na odpierdol trochę. W sumie dobra to byłaby książka,gdyby skrócić ją o jakieś 50%.

zgoda w 100%. Temat książki bardzo fajny, ale w jej połowie chciałoby się ją już zakończyć czytać. Przeczytałem do końca tylko dlatego bo byłem w połowie :).

Jak już wielu zauważyło, książka ma dokładnie ten sam problem. Wciąga od pierwszej kartki - ma najbardziej porywający wstęp, jaki dotychczas widziałem w jakiejkolwiek powieści i przez pierwsze 600-800 stron jest tylko lepiej. Ostatnie paręset stron zaś to ostra równia pochyła - dłuży się, jest nudne, a samo zakończenie to olbrzymia Deus Ex Machina, w dodatku w dość dosłownym tej frazy znaczeniu.

Książkę nadal jednak lubię - po prostu tandeta ostatnich 400 stron nie jest w stanie przyćmić niesamowitości pierwszej części.

Uważam, że róznica pomiedzy pierwszymi dwoma częściami a trzecią i czwartą jest jeszcze większa. O ile pierwsze 2-ie oceniam na 8/10 to trzecia (OKROPNIE NUDNA) na jakieś 3/10 a ostatnia 4/10.

Uwielbiam ten film i książkę i tyle :)

Mój boże, 7 lat temu napisałem tą wypowiedź. Aż obejrzę serial raz jeszcze, by porównać wynik. :)

Masz co świętować, kawał czasu:) książka bardzo dobra, chociaż środkowa część trochę przydługa, potem jest dużo lepiej, wraca akcja. Jest w niej wszystko: miłość, przyjaźń, nienawiść, dobro, zło, itd. Wersji filmowej brakuje tego czegoś... Pozdrawiam

Co do Fallouta - nie wiem czy zauważyłeś, ale przygrywanie na gitarze prawie na początku(potem też się pojawia) to praktycznie to samo co twórcy Fallouta umieścili w soundtracku(Redding w Fallout 2). Nie wiem, czy to jakaś melodia bardziej popularna i Mark Morgan się tym inspirował, może widział wcześniej Bastion, a może to zbieg okoliczności.