W. White nie żyje, Lydia i naziole również, Jesse po raz kolejny spadł na cztery łapy i wymknął się śmierci. Serial się skończył. Abstrachując, Jakie są Wasze przypuszczenia, co do ewentualnych dalszych losów Jessiego? Czy wróciłby na "niemoralną ścieżkę" z metą w tle gdzie trup ściele się gęsto, czy może wręcz przeciwnie, targany wyrzutami sumienia oraz zadeptanym ego i dramatycznie niskim morale zdobędzie się na powrót do prawego i żyjącego zgodnie z dekalogiem społeczeństwa? Osobiście obstawiam to pierwsze, lecz tego nie dowiemy się raczej nigdy...
Zaćpanie się/samobójstwo, gdy minie już euforia z odzyskanej wolności. Chyba, że cała ta trauma rzeczywiście była katarktyczna - wtedy obstawiam, że przyszłość będzie zawierać pudełka... A na poważnie, to trudno mi sobie wyobrazić pozytywne losy tej postaci.
Krótko, zwięźle, celnie, adekwatnie i z dowcipem. Podpisuję się. Z humorystycznych opcji zostaje jeszcze odnalezienie Saula i wspólne menadżerowanie Cinnabona w Omaha.
Pinkman nie był na tyle głupi, żeby się zaćpać na śmierć, trochę dojrzał podczas tych wszystkich przygód :)
To pierwsze? na pewno nie. Totalnie rozbity psychicznie i fizycznie przez wszystkie te wydarzenia - ostatnie co mu przyjdzie do głowy to jeszcze kiedykolwiek wchodzić w cokolwiek zwiazanego z narkotykmi czy jakimikolwiek nielegalnymi sposobami na życie. Widzieliśmy doskonale, że ma tego absulotnie dość i że zrójnowało mu to życie jescze przed spotkaniem nazistów, a co dopiero po. Oraz co mu się marzy i zapewne o ile byłby w stanie dojść do jakiejś równowagi psychicznej to rzeczywiście wyjedzie w jakieś odległe miejsce, jak choćby wspominana przez nieo Alaska i odda się jakiejś spokojnej, satysfakcjonującej pracy, byle nie skrzywdzić już siebie i nikogo wokół. Tak więc jak dla mnie to własnie złożył setką skrzynkę i ją właśnie czule przytula. Wydaje mi się, że z pewnością nie odpuściłby też tematu Brocka. Pewnie jesli byłby w stanie to wziąłby go pod swoją opiekę lub przynajmniej wysyłał pieniądze.
Nie mógłby wziąć Brocka pod opiekę. Nie jest dla niego żadna rodziną, dzieciak ma babcię, a nikt przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby Jessemu adoptować dziecka ;)
Walt nie miał problemu żeby zająć się Holly :P Można? Można.
Nie no, fakt. Pewnie zostałoby mu tak naprawdę jedynie zgadać się ze Skinny i Badgerem i odwiedzić Schwartzów jeszcze raz, tak żeby i Brockowi coś odpalali z puli.
A tak swoją drogą szkoda strasznie dzieciaka. Zdecydowanie najmocniejsza i niezasłużona śmierć w tym serialu. Chyba jedyny cios poniżej pasa od scenarzystów.
Zająć to by się pewnie zajął, miał podejście do dzieci ;) Może dlatego że sam był dzieciakiem. A teraz się już chyba nauczył odpowiedzialności. Tyle, że tak prawnie byłoby to niemożliwe ;) Dziecka bardzo szkoda, ale zdaje się, że w jakimś wywiadzie Gilligan mówił, że tu nie ma taryfy ulgowej dla nikogo. Niestety.
Myślę, że po śmierci Walta i rozpadzie imperium niebieskiej mety, w życiu Jessego nastałby spokój. Po tym wszystkim co przeszedł na pewno nie będzie tęsknił za narkobiznesem, o powrocie do gotowania nawet nie wspominając. Moim zdaniem nowe życie zacząłby od zaopiekowania się Brockiem, może nawet zaadoptowałby go. Następnie razem wyjechaliby w jakieś spokojne miejsce, gdzie razem staraliby się powrócić do normalności.
Musimy nadal pamiętać, że wciąż jest poszukiwany przez wymiar sprawiedliwości i DEA, jako morderca i baron narkotykowy. Uważam, że prędzej czy później i tak zostałby złapany jak Pablo Escobar w Kolumbii z tym, że Pablo mógł skutecznie się ukrywać dzięki miliardom dolców na kontach oraz przychylności społeczeństwa Medelin i skorumpowanym władzom, jak wiemy nasz bohater jest rozbity psychicznie i biedny jak myszka kościelna, zostałby złapany na pierwszej lepszej stacji benzynowej. Prawdopodobnie już rozesłano za nim listy gończe i oplakatowane miasta, o nagonce medialnej nie wspomnę
opieka nad Brockiem? wykluczone. pomijam fakt przebrnięcia przez biurokratyczną machinę związaną z adopcją lecz uważam. iż to Jessiemu jest teraz dużo bardziej potrzebna pomoc niż Brockowi. Chlopak zapewne ma rodzine, która się nim zajmie, Jessie nie ma nikogo
:D
Są dwie opcje - albo żył długo i szczęśliwie robiąc drewniane szkatułki na Alasce
albo druga - zaćpał się na śmierć.
Z tego co pamiętam o truciu małego nie było mowy, a jeżeli już spekulujemy to byłoby śmiesznie:
Jesse chce zacząć Normalne życie, po czym trafia na Hannah - "Ideał Nienormalności"
Choć oboje mają doświadczenie w nie do końca legalnym stosowaniu niektórych substancji
Albo wyjechałby do Nowej Zelandii bo tam kręcili "Władcę Pierścieni", taki miał wcześniej plan.
no jak to co, znajdzie kasę nazioli(lekko licząc jakieś 65 milionów) i zacznie rozrzucać po biednych osiedlach, i będzie przy tym płakał i płakał i płakał, a jak mu się kasa skończy to zacznie znowu gotować
Ma tak zrytą banię i po tym jak dragi i wszystko z nimi związane dały mu wycisk już nigdy nie spojrzy w ich stronę. Na pewno zapłacze :)
dragi doprowadziły go na szczyt lecz spadł z wysokiego konia i się potrzaskał, czy wyciągnal wnioski? fring powiedział waltowi zeby nigdy nie ufal narkomanowi i nie robil z nim interesow. mym zdaniem popadlby w kolejne kolopociska, lecz walt już by mu nie pomogl bo się zawinal.
TO wy nie wiecie co on teraz robi lol przecież chyba każdy wie że ściga się sportowymi samochodami YOŁ BICZ http://www.filmweb.pl/news/EXCLUSIVE%3A+Aaron+Paul+za+kierownic%C4%85+polskiego+ klipu+%22Need+for+Speed%22-96727
Pinkman spadł na cztery łapy? Co ty człowieku opowiadasz? W ogóle nie umiesz odczytać tej postaci. Otóż Jessie ma przesrane. Gdyby umarł było by po sprawie, ale on musiał po tym wszystkim nadal żyć. Okaleczony na duszy i ciele, z głową pełną strasznych wspomnień, poniżony, więziony przez tak długo w końcu odjeżdża. Ale gdzie i po co? Domu już pewnie nie ma, ukochane osoby nie żyją, rodzina kompletnie go nie rozumie i nie zna. Nie ma już nikogo komu by na nim zależało.
Co zrobi? Takich wspomnień nie da się zagłuszyć, nie da się uciec od siebie samego.
Nie mam pojęcia, co zrobi Pinkman, ale ja byłabym zdruzgotana. Pewne jest, że chłopak będzie miał deprechę na maxa. Nie sądzę, żeby jeszcze długo pożył.
Też sądzę, że nie podniósł się psychicznie po tym wszystkim co go spotkało. Musiał żyć ze świadomością, że zabijał oraz, że jemu zabito ważne osoby (Zobacz, znowu jesteśmy jednymi z nielicznych obrońców Jesse'go, taki los :p)
Ale kogo tak naprawdę Jessi zabił prócz Gale'a i siostrzeńca czy tam wnuka Hectora Salamanki? Zresztą obie te postaci zasłużyły na to mniej lub bardziej, ale jednak... W gruncie rzeczy to najuczciwszy (nie licząc Hanka Schradera) człowiek.
A czym właściwie Gale sobie zasłużył ? Tym, że był inteligentny i chciał się uczyć od Walta ? Tym, że wpakował się niepotrzebnie w narkotykowy biznes ? On był jedną z normalniejszych postaci w tym serialu i jego śmierć była jednocześnie upadkiem Jesse'go.
Nie zgadzam się. Gale wiedział w co się pakuje zupełnie tak samo jak Jessi. Wiedział, że Fring chce się pozbyć Walta i nie zareagował w żaden sposób. Ani jednego słowa sprzeciwu wobec planów szefa. Po drugie nie dał żadnego sygnału Waltowi, że grozi mu egzekucja tylko perfidnie wyciągał od niego informacje, żeby potem samemu móc gotować.
Likwidacja Gale'a przez Jessiego była jak najbardziej uprawniona- ratował swojego wspólnika i pośrednio też siebie.
Wydaje mi się, że oceniasz serialowe zabójstwa po tym jak zachowują się po ich dokonaniu zabójcy, a nie bierzesz pod uwagę motywów. Bo np. Todd po zastrzeleniu dzieciaka na motocyklu nie przejawił żadnych wyrzutów sumienia. A Jessi bardzo ubolewał nad tym co zrobił i to go w pewnym sensie rozgrzesza, a nie powoduje, że jest bardziej winien niż inni.
Gale wiedział w co się pakuje, ale na pewno nie przewidywał takich konsekwencji swej decyzji. Poza tym jeżeli dobrze kojarzę chciał poinformować Walta o planie Gusa, była taka scena jak chciał zagaić rozmowę, ale kamery w laboratorium przeszkadzały.
"Wydaje mi się, że oceniasz serialowe zabójstwa po tym jak zachowują się po ich dokonaniu zabójcy, a nie bierzesz pod uwagę motywów" - bardzo się teraz mylisz. Rozumiem powody dla których Jesse pozbył się Gale'a i w jakiś sposób próbuję go z tego rozgrzeszyć. Jednakże to nie zmienia faktu, że Gale nie zasługiwał na taki koniec.
No nie zasłużył- tu masz rację. Ten świat po prostu taki jest, że trup ściele się gęsto i giną jedni, żeby mogli żyć inni. Jessi czy Walt też nie przeczuwali w co się pakują kiedy zaczynali gotować. Fring był bardzo ostrożny w doborze ludzi i też na pewno nie wiedział w co się pakuje zatrudniając Walta. Jedynie chyba Mike znał się na ludziach- niejako przewidział swoją śmierć mówiąc o Walcie: "ten facet to tykająca bomba- nie chcę być w pobliżu kiedy wybuchnie". ;)
Dobrze mówisz. Jedynie Mike potrafił przewidywać różne scenariusze, wiedział z kim się lepiej zadać, a z kim nie. Jednak nawet on stracił czujność w stosunku do Walta. A jaki był tego skutek, to już dobrze wiemy ;]
Jesse bezpośrednio odpowiada jedynie za śmierć Gale'a, chociaż i tu można wznieść debatę na ile opieszałość Waltera doprowadziła do tego, że to Jesse "zapukał do drzwi". Zresztą przyjrzyjmy się ogólnie liście ciał przypisywanych Jesse'emu:
- Jane Margolis - umarła bo Pinkman za jej namową zgodził się, że powinni hurtowo zażyć pozostały towar, Walter nie udziela pomocy. Jesse ma po wszystkim ogromne wyrzuty sumienia.
- Gale Boetticher - Jesse zostaje wysłany przez Waltera, (który wyszkolił Gale'a, Waltera który sam miał dokonać zabójstwa). Jesse po wszystkim ma jeszcze większe wyrzuty sumienia.
- Joaquin Salamanca - czyli ten dosyć anonimowy facet z kartelu, który o mało nie zabił Mike'a, Jesse oddaje strzał w obronie własnej.
- Todd Alquist - pie***lony socjopata zostaje uduszony w finale i w pełni sobie na to zapracował.
Jesse w całej swojej naiwności, a z czasem narastającej paranoi, nie odpowiada w 100% za żaden z przypisywanych mu zgonów. Niestety jego jakby dziecinne zachowanie jedynie doprowadziło do kilku większych rozpierduch, a gdy wreszcie do niego dotarło, że stawka jest większa niż zmarnowanie odpału, popadł w ogromną podejrzliwość wobec Waltera, jedynie dokładając kilka zgonów do listy. Nie bezpośrednio to on odpowiada za śmierć Fringe'a, Mike'a, Andrei, Szalonej Ósemki i jego pomagiera, dilerów rozjechanych przez Walta, Hanka, Gomeza, gang neonazistów i w zasadzie samego Waltera White'a.
To ja pozwolę sobie do tych obrońców dołączyć ;-)
Przyszłość Jessiego.., hmm na pewno zmądrzał i w żaden narkobiznes się nie wplątał, o nie, tego miał totalnie dość. Przez wzgląd na ogromną sympatie do tej postaci wierzę, że wyjechał właśnie na tę Alaskę, gdzie spokojnie robi to co lubi i próbuje powrócić do normalności.
Co do osób tak bardzo go negujących. Owszem święty to on nie jest, zresztą mało kto w tym serialu jest, ale dobrze byłoby zwrócić uwagę na psychikę postaci i tu Jessi "leży". Mentalnie zachowywał się jak dzieciak, zresztą wszyscy do niego zwracali się "Hey kid!" Nie był tak wytrzymały psychicznie jak np Walt, to po pierwsze, po drugie co rusz tracił ważne dla niego osoby. Podejrzewam, że wielu z Was grających mega twardzieli będąc na jego miejscu nie raz by się załamało.
A to, że jak ktoś tu napisał-rozrzuca pieniądze i płacze, płacze, płacze..cóż przy załamaniu nerwowym i depresji to raczej mało kto jest radosny i mało kto myśli w takiej sytuacji racjonalnie.
Kolejno, bycie kapusiem. Cóż nie był to czyn godny chwały, choć akurat ja byłam z tego bardzo zadowolona, ale fajnie byłoby zauważyć, że chłopak był w stresie, strachu wymęczony psychicznie i przerażony i w takim stanie wiedział że gdzieś tam czai się koleś, który przez cały ten czas nim zręcznie manipulował, zamordował mnóstwo ludzi w tym jego ukochanych i właśnie najprawdopodobniej poluje na niego, co miał zrobić? Tym bardziej, że on sam do DEA nie poszedł, Hank znalazł go w idealnym dla siebie stanie, Jessie był tak załamany i przerażony, że nie trzeba było długo prosić by wreszcie to z siebie zrzucił.
Dziwię się natomiast głupocie i naiwności Hanka i Stevie;go, oraz naiwności Mike'a. Jest to dla mnie tak rażące, że aż niewiarygodne, zbyt naciągane.
mieszka w Nowej Zelandii, pielęgnuje owce i wydaje pod pseudonimem własne komiksy o świecie narkotyków, z których dochód idzie na ośrodki odwykowe.
taki cukierkowy koniec dla niego widziałam już w okolicach czwartego sezonu i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.
CO TO ZA "OPTYMISTYCZNE" SCENARIUSZE !! HALLO !!
JESSE to "MOST WANTED" DLA DEA , RAZ ŻE JAKO OSTATNI BYŁ W OTOCZNIU HANKA I GOMEZA , A DWA ZE JAKO JEDYNY PO ZEZNANIACH MARIE POTRAFIL GOTOWAC BLUE SKY,POZA TYM OD GROMA JEGO ODCISKÓW ZNALEZLIBY GLINIARZE NA MIEJSCU NAZISTOW A TYM BARDZIEJ W LABORATORIUM..GDZIE JESZCZE WISIALA FOTA BROCKA I JEGO MATKI TAKZE TEZ DEA MOGLOBY TO POWIAZAC..POZA TYM NIE UCIEKLBY NA ALASKE BO NIEZMIENILBY TOZSAMOSCI BO GOSC OD "ODKURZACZY" NIE DAJE DRUGIEJ SZANSY A TĄ JESSIE ZAPRZEPASCIL...TAKZE NA BANK DEA BY GO DORWALO..HAJSU NIE MIAL..SZKONCZYLBY W PACE A TAM JAKO KAPUS PEWNIE MIALBY CIEZKIE ZYCIE I PREDZEJ CZY POZNIEJ POPELNILBY SAMOBOJSTWO....I TYLE...
Nie do końca... Pinkman nie był nr 1 w poszukiwaniach DEA. Po odnalezieniu W.W. tak prędko nie wysłali by listu gończego za Pinkmanem. Pinkman ucieka z niewoli w nocy, nikt nie widzi jego ucieczki. Do granicy z Meksykiem nie jest tak daleko...
Pinkman był cały czas poszukiwany, o czym wspomina Lydia, gdy dowiaduje się, że jest przetrzymywany i nadal robi metę.
Ja nie zaprzeczam, że był poszukiwany. Ja jedynie podkreślam, że nie był numerem jeden i sprawą honoru DEA. Na pewno jak znaleźli Walthera na jakiś czas zachłysnęli się sukcesem i Pinkman miał czas, żeby uciec...
Całkiem możliwe, że gliny go zgarnęły, przecież w momencie ucieczki pruł prosto na nich.