A dlaczego tylko z 6 sezonu?? bo jak dla mnie jest najlepszy: miłość, porozumienia, kłótnie,
zwierzenia... Po prostu kwintesencja Caskett :)
Mnie w tej chwili przychodzi na myśl jeden:
"-Nie mogę uwierzyć, że FBI mnie zwolniło, a w policji zamrożono etany. Jestem bez pracy. Nie wiem co zrobić ze swoim życiem"
"-Jesteś teraz ze mną. Nie musisz pracować"
"-Czy to znaczy, że jesteś moim sponsorem"
"-Źle zabrzmiało".
6 sezon jest jednym z gorszych. Między innymi ze względu na to, że motywem przewodnim był ten nieszczęsny ślub, dodatkowo sukowata Alexis, irytujący Pi i wszechobecna nuda. Szkoda, że ten wątek ze śmiercią matki Kate zamknęli właśnie w tym sezonie, jedyny plus chyba.
Alexis w szóstym sezonie była okropna. Jak nie ona, aż dziwne, że wystarczyło "zakochanie się" w takim Pi, aby ją tak diametralnie zmienić. Była raczej dziewczyną mocno stąpającą po ziemi... A tu takie coś i jeszcze to jak go potraktowała, gdy ten przyszedł z nią porozmawiać, a ta go nawet do mieszkania nie wpuściła, a gdy przeprosił za swoje zachowanie to ta stwierdziła, że to nie wystarczy...Dla mnie końcówka tego odcinka była okropna.
Dla mnie zabawna była ta sytuacja.
Kate i Castle przychodzą do jakiegoś klubu szukać Hectora. Znaleźli Hectora i powiedzieli mu o śmierci jego przyjaciela Petera.
Hector: Kto zabił Petera?
Castle: Myśleliśmy, że ty... [wzrok Hectora] będziesz mógł nam powiedzieć :D
I cytat, który wg mnie wiele mówi o przyjaźni:
Peter był moim przyjacielem. Gdy byliśmy dzieciakami, a gang chciał go zrekrutować, nie pozwoliłem im na to. Wiedziałem, że może być lepszy.