Najnowszy odcinek jest po prostu tak niesamowicie uroczy i lekki, że dla mnie jest to wręcz nie do ogarnięcia. Po bombie emocjonalnej z poprzedniego epizodu, oczekiwałem raczej podążania rytmem ciężkich tematów, a tu proszę. Shonda robi w tym sezonie istną sinusoidę pod względem uczuciowego zabarwienia poszczególnych partii serii, co mi jako widzowi niezmiernie się podoba. Hitem S11E12 była doktor Herman, która jest najprawdopodobniej najlepszym nabytkiem serialu od dobrych kilku sezonów. W życiu nie podejrzewałem, że tak sprawnie wypełni dziurę po Christinie, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawło się praktycznie niemożliwym. Swoją osobą wprowadza tak świetny klimat, że człowiek chciałby więcej i więcej i więcej. Flirty z Huntem, podśmiewanie się z łóżkowych osiągnięć Robbins czy wyśmianie "Resident's Gone Wild" w jej wykonaniu było czymś niesamowitym. Nie dość, że jest to postać świetne zagrana to jeszcze oferuje sobą coś odmiennego oraz świeżego.

Dużym zaskoczeniem była dla mnie Meredith. Osobiście nie potrafię patrzeć na nią krytycznym wzrokiem, ale nie spodziewałem się tak przyziemnego obrotu sprawy jak rzucenie wszystko w kąt i spędzenie trzech dni w pokoju hotelowym. Raczej oczekiwałem jakieś płomiennego romansu (przecież to Chirurdzy, a tu bez takich perturbacji nie ma życia) a tu proszę. Czy jest przy tym trochę egoistyczna? Ciężko zaprzeczyć, ale jest w dość nieciekawym położeniu więc ciężko jest ją jednoznacznie ocenić.

Ogromnym plusem była również Amelia. Ja po prostu uwielbiam tą postać. Już w czasach Prywatnej Praktyka wylądowała w czołówce, zaraz obok Addison, ale tutaj to jest już niekwestionowanym Top, na równi z Herman. Jej niewymuszona naturalność, mimo tragedii jaką przeszła, jest po prostu rozbrajająca.

Mam pytanie odnośnie, Sheperda - czy on wróci do serialu?

Podobno tak, choc ja slyszalam, ze zegna sie z serialem. Poki co tak to wygląda.

Podobno ma wrócić, a szkoda, bo jego postać jest wkurzająca.

Uważam, że wszystkie (jak dotąd) odcinki 11. sezonu to długo oczekiwany powrót serialu do formy. Muszę przyznać, że przy 9. i 10. powoli traciłem nadzieję - nie mówę, ze były jakieś bardzo słabe, ale właśnie tak jak piszesz nie czuło się tego "starego, dobrego GA". Mam nadzieję, że się to utrzyma - ciekawe przypadki medyczne, pacjencji + obyczajówka w starym dobrym stylu.

P.S. To nie jest ostatni sezon, prawda?

Czytałam, że ellen pompeo i patrick dempsey podpisali już kontrakty na 12. sezon, więc chyba nie :)

Mam dokładnie tak samo. Od śmierci Lexie i Marka serial zaczął być nudny, a teraz dzięki Amelii i Herman pomału wraca do formy sprzed lat :) A tak jak napisała MissChristie to na 12 sezon są już kontrakty, ale nie sądzę, aby podjęli się 13.

Fajny, lekki odcinek, przyjemnie się oglądało. Herman jest obecnie najciekawszą postacią, razem z Arizoną. W ogóle Arizona mnie rozłożyła na łopatki, taka biedna pokrzywdzona, bo Wilson wlazła jej pod prysznic :)
I pytanie w nawiązaniu: czy ktoś wie, jak nazywa się kawałek lecący w tle, gdy Amelia odwiedza Owena? Pasuje do odcinka, lekki i przyjemny. Będę wdzięczna za tytuł! ;)

Herman, Arizona i mdlejąca pacjentka to hity tego odcinka :)
Jeśli chodzi o muzykę, to polecam wpisać w google: "TUNEFIND grey's anatomy" (bo nie wiem czy na filmwebie można podawać linki), ja z tej strony korzystam już od dawna i jest świetna, ma muzykę z większości seriali.

Odcinek świetny. Ja nie uwielbiam Herman, patrzenie na Hunta z kimś innym mnie boli, ale...
Meredith i jej tańczenie na łóżku w samej bieliźnie było tak bardzo znajome. Bailey i jej panikowanie na początku odcinka "it`s ILLEGAL!". Alex i jego "Ożenię się z tą dziewczyną". To, że Wilson wparowała do tej łazienki. To, że Herman żartowała z braku nogi Arizony. To jest to co kocham w tym serialu. I tak bardzo mi tego ostatnio brakowało, a teraz znowu to mam i znowu się czuje oglądając to jak parę sezonów temu ;)

co do Owena rownież nie moge patrzec na to ze jest z kimś innym. jak był z tą Emma (czy jak jej tam było) to znosiłam to bo wiedziałam ze i tak wróci do Cristiny ;) a teraz.. choć życze Owenowi szczęścia nie wyobrazam sobie żeby był z kimś innym. bardzo mnie poruszyło to jak Owen rozmawiał z Callie w 11x10 odcinku (jezeli dobrze pamietam),że sam nie wyobraża sobie że moge zbudować z kimś taka wieź jak z Cristina.