Coś podejrzewałam, że dojdzie do wypadku, ten wyścig trwał tak długo, jedna scena, druga, trzecia... Bardzo mi szkoda Talbota. Nie mogę doczekać się kolejnego odcinka po zapowiedzi. Zdaje się, że dojdzie do długo oczekiwanego, chyba przez wszystkich widzów, przełomu w relacjach siostrzanych (muszę dodać, że byłam wzruszona, gdy Edith pobiegła za Mary w tym odcinku i próbowała ją uspokajać), może wreszcie coś się między nimi zmieni. Jestem też ciekawa, co stanie się z Thomasem. Mam nadzieję, że przewidywane samobójstwo to tylko błędne domysły, ale jego wyalienowanie nie wróży dobrze. Pomysł na ustawienie Carsona - genialny :) Nie doceniałam pani Patmore. Również wydaje mi się, że pani edytor została wprowadzona (częściowo) po to by zamieszać w życiu miłosnym Toma. Nie miałabym nic przeciwko temu. Mam nadzieję, że Violet nic się nie stanie i spokojnie powróci po wyprawie, scena między nią i narzeczoną Larry'ego bezbłędna! "I would feel sorry for Larry, if I didn't dislike him so much". Żal mi lorda Mertona, mam nadzieję, że Isobel jeszcze przemyśli swoją decyzję co do małżeństwa.

Ja naprawdę liczę na to, że wreszcie Edith usadzi Mary. Wszystko do tego prowadzi, bo w tym sezonie każda ich rozmowa kończy się wbiciem szpilki, czasem wręcz sztyletu w Edith.Ona to toleruje, z tym że Mary trafi w końcu albo w czuły punkt, albo na moment, kiedy Edith nie bezie się kontrolować.

Scena Violet w odwiedzinach DOSKONAŁA. Pani V. nie bierze jeńców :D

w zapowiedzi kolejnego odcinka widać ostrą kłótnię, Edzia nazwie Maryśkę słowem na d. ;) Ciekawe o co pójdzie.

jak zwykle o zachowanie Mary :) Edith coraz bardziej mi się podoba, czas, żeby pokazała pazury :)

Muszę przyznać, że odcinek baardzo mi się podobał. Dużo scen w plenerze, świetna i zabawna akcja pani Patmore i pani Carson :)) Violet oczywiście na plus. Bardzo smutna scena z Mary i Henrym.Moim zdaniem mimo opinii innych pasują do siebie. Mam nadzieję, że będzie dla nich happy end ;)

Ja myślę, że jednak dostaniemy na koniec jakąś deklarację miłości między Mary i Tomem. Do niedawna śmieszyła mnie wizja, że mogliby być parą, ale w tej scenie po rozmowie telefonicznej z Henrym aż iskry między nimi leciały. Mieli też kilka innych "znaczących" scen. Owszem, zaświtała mi myśl, że może Tom zainteresuje się tą nową kumpelą Edith, ale obstawiam, że to tylko taka zmyłka. ;D
Być może kłótnia między Mary i Edith w końcu oczyści atmosferę między nimi? Tak naprawdę to trudno powiedzieć, dlaczego one nadal tak się nie lubią, chyba tylko siłą rozpędu. Pójdzie pewnie o Marigold, ale myślę że wszystko dobrze się skończy, Edith wyjdzie za swojego nudnego narzeczonego i będzie szczęśliwa. :)
Carson w tym sezonie zachowuje się jak ostatni... dopowiedzcie sobie sami. :P Bardzo się cieszyłam, kiedy zaręczył się z panią Hughes, ale teraz mam wrażenie, że lepiej byłoby jej samej.
Last but not least - jestem strasznie zła, że Fellowes tak dręczy Thomasa i mimo że jeszcze nie widziałam finału, to nietrudno się domyślić, dokąd zmierza jego wątek. Byłam pewna, że w tym sezonie w końcu zacznie mu się układać, może kogoś sobie znajdzie i ostatecznie się ogarnie. Ale nie, lepiej niech cierpi do samego końca... Przykre to, tym bardziej że Thomas to jeden z moich ulubionych bohaterów. :(

Tom i Mary razem? Przez chwilę świtała mi taka myśl, ale nie wiem czy pasują do siebie aż tak. Są dobrymi partnerami w inetersach, ale czy w sprawach miłosnych też? Zwłaszcza, że Tom nadal zachwyca się bezinteresownością i dobrocią Sybil, a jak wiemy, o Mary nie można powiedzieć cokolwiek pozytywnego w tej kwestii.
Także nie wiem dlaczego siostry się tak kłócą, ale widzę, że Edith w końcu zaczyna odpierać ataki Mary i wbija jej małe szpileczki ;)
Carson - bez komentarza, straszny gbur się z niego zrobił, mam nadzieję, że wróci do dawnego zachowania.
Thomas - biedny, zagubiony Thomas, zyskał tyle dobrych rad, ale nie potrafił z nich skorzystać i ma to, na co w sumie zasłużył, chociaż nie ukrywam: jest mi go żal.

Iskry między Mary, a Tomem?!? Gdzie?? Przy tej rozmowie nie było nawet tlącego się płomyka. Widać wyraźnie, że Mary ciągnie do Henry'ego, ale tchórzy i woli zwiać, niż stawić czoła wyzwaniu. A Tom traktuje Mary tylko i wyłącznie jak siostrę! W życiu nie potrafiłby być z taką despotką i nie potrafiłby jej pokochać inaczej niż właśnie po bratersku. Jako brat musi ją akceptować i zawsze jak go wkurzy, może sobie pójść. W żadnym odcinku ani przez chwilę nie widziałam by miedzy nimi byli cos więcej niż przywiązanie braterskie, wspólne wspomnienia o Sybil i zadania związane z utrzymaniem DA. Dla Mary Tom jest ważny jako szwagier, ojciec Sybbie, ale na męża w życiu by go nie wybrała, bo to wciąż dla niej za niskie progi. A Tom nigdy nie mógłby jej pokochać, bo nie są sobie równi w poglądach, podejściu do świata i ludzi :)

Gdy w jednym odcinku rozmawiają w biurze o p. Bunting, Mary mówi "You are my brother".
JESTEŚ MOIM BRATEM.

Nie współpracownikiem, nie przyjacielem, nie szwagrem.

BRATEM.