Miniserial, bazowany na powieści Kena Folleta o tym samym tytule, jest według mnie ogromnym niewypałem. Patrząc na naprawdę wysokie noty na filmwebie (chwilowo 7,8) moja ocena zapewne jest iście subiektywna, ale zabrałam się za seans jakieś 2 miesiące po skończeniu trylogii Folleta i muszę powiedzieć, że w tym (mini)serialu sprzeczność goni sprzeczność. Nastawiam się na to, że posypią się komentarze w stylu "to adaptacja, reżyser miał prawo wykreować własną wizję powieści". Ciekawi mnie tylko, czy te wysokie oceny wiążą się z tym, że wystawiający jej nie czytali, czy też polubili adaptację. W każdym razie ja pokochałam literacki pierwowzór i oglądając dzieło na ekranie krzyczałam co chwilę "To nie było tak!". Nie można przyczepić się do gry aktorskiej, który była zniewalająca, cudowna wprost, do kostiumów, muzyki i montażu, z tego względu mogę polecić serial osobom, które nie zaznajomiły się do tej pory z trylogią.
Niestety dla mnie klapa, klapa i jeszcze raz klapa, bo od serialu, czy filmu opierającego się na czyimś pomyśle, czyjejś książce i podpisującego plakaty nazwiskiem właśnie pisarza - wymagam przedstawienia zgodnej z treścią powieści wizji.
Właśnie chodzi o to, że nie wymaga i nie musi byc dokladnym odwzorowaniem książki. Ja uwielbiam i książkę i jej adaptacje. A dlaczego nie powinna ? Gdyż jesli cos na podstawie książki lub wydarzenia historycznego jest świetnie zrobione i wciąga to zaciekawi odbiorce do poszukiwania. I tak widz Filarow, jeśli nie czytał książki to sięgnie po nią i co ważne, zainteresuje się tez sredniowieczem. Oto w tym chodzi ;)
Ekranizacja nigdy nie przeniesie w 100% zawartości książki. O jakich sprzecznościach piszesz (tylko nie względem książki)? Bo jeśli jedynym zarzutem jest odmienność od książki, to imo oceniłaś Filary zbyt nisko.
Jak się domyśliłaś, chodzi mi o sprzeczność względem książki, niektóre wątki istotnej w fabule powieści nie pojawiły się w ogóle (pomijając własną adaptację reżysera) całości. Być może za nisko, ale przeszkadzało mi to w seansie.
Powieści mają to do siebie, że każdy wyobraża sobie ich wizualną oprawę zupełnie inaczej. Dlatego każda, nawet pozornie najwierniejsza ekranizacja będzie dyskusyjna.
Na noty Filmwebu nie ma co patrzeć. Tu się dzieją różne (czasami mam wrażenie, że aż paranormalne) rzeczy.
Pewnie tak, ale regułą jest zaniżanie oceny :-) W przypadku "Filarów ziemi" imdb podaje ocenę... 8,2, a Rotten Tomatoes jeszcze wyżej: 86 proc. Przeciętny filmwebowicz lubi się pokrzywić i raczej znajdzie minusy niż pozytywy produkcji...