Początkowo byłem podekscytowany i serialem i pomysłem na którym bazował. Stopniowo jednak twórcy zaczęli mnie zrażać swoimi psychologicznymi zapędami i schodzeniem z pierwotnej ścieżki. Przyznam, że pod koniec moje zaciekawienie zaczęło jakby powracać, ale niestety serial już nie wrócił. Słaba oglądalność była m.in. efektem tego, że fabuła kręciła się wokół nudnych i niezbyt zrozumiałych analiz psychologicznych, które męczyły widza swoją statycznością, a niczego tak naprawdę nie wyjaśniały. Nastrój wielu odcinków i tempo ich akcji przywodziły na myśl jakieś senne bolero czy fandango z natrętnym freudowskim motywem. Miałem wrażenie, że ze scenarzystów schodzi powietrze. a braki w pomysłach co do dalszych losów Destiny zaczęli zastępować grzebaniem w duszach bohaterów i zwalnianiem akcji. Tego nawet inteligentni widzowie nie byli w stanie przełknąć.
Cóż, SGU odszedł nieco od swojego pierwowzoru - serialu przygodowego. Co nie zmienia faktu, że była to jedna z najlepszych serii, jeżeli chodzi o średni poziom poszczególnych odcinków w każdym sezonie. Do tego postacie nie były aż tak schematyczne jak w pozostałych seriach. Zgodzę się jednak z tym, że pomysłów scenarzystom zabrakło, a sam serial to klasyczny przykład niewykorzystanego potencjału.