Finał drugiego sezonu dobitnie udowodnił, że jeżeli ma się świetny pomysł, ale o tym się nie wie, bądź wie, a nie umie się go sprzedać, lub nie ma się odpowiednich okazji to nic z tego nie winiknie. Ciekawie co sobie myślał Gordon dając mu tę płytkę, że co zrobi (retoryczne), że sprzedawca nie znajdzie sposobu aby na tym zarobić. Gordon wyszedł na najwiekszego frajera tylko dlatego, że chciał pomóc domniemanemu przyjacielowi. Mógł zarobić kolejne miliony, gdyby nie odrzucił propozycji założenia nowej firmy, więc Joe zabrał się za wszystko sam. Po tym sezonie Joe po raz kolejny wyszedł na człowieka który spowodował straty w kolejnej firmie (chociaż tym razem mimowolnie),
Najpierw w fimie IBM, potem spalił furgonetkę z komputerami, teraz był odpowiedzialny za wgranie wirusa i co z tego że nie wiedział o tym, był pośrednio za to odpowiedzialny, o mały włos nie zrujnował firmy swojej byłej, chociaż przez pewien czas dobrze mu idzie, to w końcu zwsze powoduje w wiekszym lub mniejszym stopniu straty.
Joe to taki typ człowieka, który nie chce pieniędzy, a jedynie pragnie udowodnić że jest w stanie dokonać czegoś wielkiego. Dzięki zniszczeniu projektu czy też zniechęcenia do siebie współpracowników (jak np spalenie ciężarówki z komputerami) zrzuca kajdany i może zaczynać od początku. Być może motywuje go tylko budowa firmy, a nie jej rozwój i utrzymanie.