Odcinek 4x11 był chyba jednym z najlepszych od baaardzo dawna, wciskał w fotel jak nigdy <3 Ale pomimo tego, że 4 sezon troszkę leży, ostatnie odcinki ratują go bardzo i jedyne, czego się obawiam, to że nie odnowią serialu na kolejny sezon :( Byleby tylko jakoś ładnie zakończyli (czytaj: nie tak jak np Czas Prawdy, gdzie koniec każdy mógł sobie co najwyżej dopowiedzieć w myślach - ale może tylko mnie frustrują otwarte zakończenia ^^ ).

Mimo wszystko, bardzo mi żal warstwy emocjonalnej z sezonów 1 i 2, która została zduszona w sezonie 3 i zupełnie prawie zniknęła w sezonie 4, więc np. postać Reese'a jest "spłaszczona" kompletnie (serio, tylko chodzi i się czasem uśmiechnie albo zrobi groźną minę, a przecież jak dali Caviezelowi odpowiedni scenariusz to grał fenomenalnie w pierwszych sezonach, nadal robi co może ^^). Z drugiej strony czego wymagać od serialu akcji, w którym każdy odcinek jest mini-filmem, a prawie wszystkie drogi fabularne zostały już wykorzystane. I tak podziwiam Nolana i spółkę, że potrafią zaskakiwać na tym etapie tak genialnymi odcinkami jak 4x11.

Mnie jakoś średnio wciąga walka Samarytanina i Maszyny, bardziej jestem ciekawa wątku kryminalnego, czyli walki Eliasa z Bractwem ;)

U mnie serial awansował z "9" na "10" po ostatnich 3 odcinkach :)

Oj tak, trzeba przyznać że ostatnie 3 odcinki były absolutnie bezkonkurencyjne! ;)
Chociaż moimi faworytami są nadal odcinki 9 i 11. To pewnie syndrom połowy sezonu (w każdym poprzednim sezonie gdzies na etapie 9-13 działo się tyle co na koniec sezonu albo więcej), ale zdecydowanie podnoszą jakość 4 serii, w którą miałam czasem chwile zwątpienia :D