Czy nie rozumiecie, ze w tej opowiesci tak na dobra sprawe nie chodzi o matke a o Robin? Ze Tracy zostala potraktowana tak a nie inaczej bo to nie o niej byl ten serial (pomimo tytulu)? A dzieciaki zareagowaly tak a nie inaczej bo gdy Tracy zmarla, one byly jeszcze male a Robin znaja od zawsze, na pewno ja kochaly, byla czestym gosciem u nich w domu wiec dlatego sie ucieszyly gdy Ted postanowil do niej pojsc i wyznac swe uczucia.
Obejrzalam jeszcze raz wszystkie sezony HIMYM od poczatku znajac juz zakonczenie i wtedy to wszystko jeszcze bardziej nabralo dla mnie sensu. Ted i Robin od zawsze sie kochali jednak zawsze cos stawalo na drodze do ich szczescia.
Osobiscie bardzo sie ciesze, ze Ted i Robin sie zeszli. Od poczatku im kibicowalam :)
Do zakończenia nic nie mam. Nie podoba mi się tylko jak to wszystko się działo w ostatnich dwóch odcinkach. Jak dla mnie zdecydowanie za szybko, ideałem było by zrobienie jeszcze jednego odcinka i rozbicie zakończenia na 3 odcinki.