PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
8,0 199 115
ocen
8,0 10 1 199115
6,4 11
ocen krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Minęło już kilka dni od finału i ja dalej jestem w szoku, ale już chyba mogę ocenić rozwiązanie
poszczególnych kwestii "na chłodno".

1. Ted, Robin i Tacy

Chyba najbardziej kontrowersyjny wątek. Wielu zadaje pytanie: która miłość Teda była większa?
Odpowiedź? Żadna!

Nie można w żaden sposób porównać historii miłosnej Tracy i Robin, nie można w żaden matematyczny
sposób określić, którą z nich kochał bardziej. Zapytać Teda na starość czy kocha bardziej Robin czy Tracy
to jak zapytać dziecko czy kocha bardziej mamę czy tatę. Po prostu nie da się tego określić. Obydwie
znaczyły dla niego bardzo wiele, obydwie były mu przeznaczone i obydwie miały do odegrania swoją rolę.
Dzięki Tracy Ted stworzył rodzinę o jakiej zawsze marzył, a dzięki Robin zapełnił swoją putskę po stracie
matki swoich dzieci. Zarówno poznanie Robin jak i Tracy były mu przeznaczone od początku, a jakby tak
prześledzić wszystkie sezony wcześniej - to Wszech świat wyraźnie dawał ku temu znaki.

Nie zapominajmy, że równie ważną osobą w życiu Tracy był Max i też nie można powiedzieć, że kochała go
mniej od Teda. Nie można tego porównać. Tracy do końca swojego życia zatrzymała ostatni prezent od
niego. Ted dla Tracy znaczy dokładnie to samo co Robin dla Teda.

Historia mimo wszystko jest o miłości do Robin. O jej wszystkich aspektach, wzlotach i upadkach. O
silnym uczuciu, które nigdy nie wygasło. Stanowi główną oś całego serialu i nadaje sens wszystkim
wątkom. Tak jak powiedziała Penny: "to jest historia o tym jak zakochałeś się w cioci Robin i chcesz sie
dowiedzieć czy bylibyśmy w stanie zaakceptować ten związek". Cała ta historia o poznaniu matki jest
dokładnie tym samym co przemowa Tracy do Maxa w trakcie oświadzyn Luisa. Historia miłosna Teda i
Robin to absolutnie perfekcyjna historia miłosna w całej swojej nieperfekcyjnosci.

2. Barney

Szczerze powiedziawszy po pierwszym obejrzeniu finału ten watek aż mnie raził po oczach, w ogole mi się
nie podobał. Musiałem obejrzeć go ponad 3 razy, aby zmienić zdanie o 180*.

Barney sam siebie określił, że nie byłby w stanie powiedzieć prawdziwie jakiejś kobiecie, że "jest
największą miłością jej życia i że wszystko co jego jest i jej". Bo on po prostu taki nie jest. A tu widzimy
jego pierwsze spotkanie z Elie i wymawia dokładnie te same słowa co wtedy w barze, ale już zupełnie w
innym znaczeniu. Poświęca sie dla córki całkowicie i okazuje się, że tylko ona mogła pomóc mu dorosnąć.
W tym kontekście widać, ze jego miłość do córki jest większa od miłości do Robin (zaryzykuję takim
stwierdzeniem). Wątek miłości rodzicielskiej Barneya - po prostu rewelacja. Teraz za każdym razem jak
oglądam tą scenę wciąż nie potrafię jej obejrzeć "na sucho". To aż nieprawdopodobne, aby aż tak
diametralnie zmienić ocenę jednego wątku.

3. Lily i Marschall wiadomo - zawsze na propsie ;)


****

Jeśli ktoś wciąż uważa matkę za "inkubator" albo, że Ted opowiada historię poznania matki tylko po to, aby
spytać się o pozwolenie na przelecenie Robin to ręcę mi opadają. Oczywiście może się nie podobać finał,
tym bardziej że dał niewyobrażalnego kopa, ale mieszanie go z błotem oznacza, że:

- ktoś go nie zrozumiał
- ktoś go nie chce zrozumieć
- wyobrażał sobie coś zupełnie innego, nie chce się z wizją twórców pogodzić i jest wyjątkowo złośliwy

Niedocenienie wizji scenarzystów to oczywiście czyste hejterstwo, a petycję o zmianę zakończenia
mógłbym w sumie uznać za obrazę dla scenarzystów. Nie wszystko zostało idealnie poprowadzone, ale
która historia taka była?

Finałowi daję mocne 9/10, choć mam przeczucie, że po obejrzeniu dodatkowych 18 min wyciętych scen
zmienię swoją ocenę na maksymalną.

gawlacki

a te wycięte sceny kiedy mają się pojawić?

ocenił(a) serial na 8
kontousuniente

najwcześniej w sierpniu

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Zauważyłam w kilku tematach, że piszesz bardzo logicznie. Czy według Ciebie Robin jest egoistka?

ocenił(a) serial na 8
duska007

Dla mnie zawsze była egoistką ;)

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

zgadzam się z tobą w 100% ;)
co do Barney'a to jak pierwszy raz wspomniał o tym dziecku to też miałam taki odrzut i wgl. po prostu NIE, ale jak zobaczyłam jak mówi do Elli te słowa to szczerze mówiąc, aż mi łezka poleciała. Dla mnie jedyną głupotą jest to, że cała akcja 9 sezonu dzieje się na ślubie Barney'a i Robin, a później dowiadujemy się, że się rozwiedli, takie to dla mnie trochę niezbyt, no ale szanuję wizję scenarzystów.

ocenił(a) serial na 8
lenena

Ah, no zapomniałem napisać - ten finał miałby lepszy oddźwięk, gdyby nie właśnie 9 sezon...

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

no i znowu się z tobą zgadzam! ;)
nie dość, że 9 sezon to już naprawdę obniżenie lotów (nawet ja to przyznaję, a naprawdę patrzę na takie rzeczy z przymrużeniem oka), to jeszcze ten cały ślub, a w finale coś w stylu "mogło tego wszystkiego nie być", trochę bezsensu...

ocenił(a) serial na 9
gawlacki

Moim zdaniem, scenarzyści specjalnie zrobili taki nudny 9 sezon, przyzwyczaili widzów do tego, że nic zaskakującego się już nie wydarzy, natomiast w finale zaskoczyli chyba wszystkich. Cały 9 sezon był o ślubie Barneya i Robin właśie po to, żeby widzowie uwierzyli, .że tak się skończy ta historia. Według mnie, gdyby 9. sezon nie był taki nudny, końcówka wypadłaby gorzej, bo nie odstawałaby od reszty. Można dyskutować, czy zakończenie dobre, czy złe, ale zaskakujące było na pewno i chyba nikt się tego nie spodziewał.

gawlacki

Moje zdanie już znasz więc nie będę się powtarzać :)
Wtrące się tylko z jedną kwestią, a mianowicie zdanie "Ted dla Tracy znaczy dokładnie to samo co Robin dla Teda." nie jest prawdziwe.
Tracy rusza naprzód po smierci ukochanego, wiąże się z kims kogo wcześniej nie znała. Gdy Max zył byl dla niej wszystkim, nie chowała na dnie serca resztek uczucia do Teda by potem po smierci Maxa znów wrócić do Teda. Nie, ona Teda poznała kilka lat po śmierci chłopaka i jest to piękny przykład na to jak można ruszyć do przodu po takiej tragedii. Kontrowersje z finałem są dlatego bo wielu osobom nie podoba się to, że Ted wraca do dawnej miłości a to oznacza, że musiał nadal coś do niej czuć, przez te wszystkie lata. Z pewnością kochał też Tracy, ale... nie tak szaloną miłością gotową do poswięceń itd. To zalezy od podejścia osobistego. Ja uważam, że jest kolosalna różnica pomiędzy kochaniem w tym samym czasie nieżyjącego już chłopaka i obecnego męża a kochaniem jednocześnie dwóch ŻYJĄCYCH kobiet. A tak właśnie musiało być, bo człowiek nie jest robotem, któremu można wyłączyć przycisk "kocham X" i włączyć "kocham Y" by za kilka lat znów włączyć "kocham X". To, że wrócił do Robin bardzo umniejsza jego miłość do Tracy i nie ma tu nic do rzeczy czas żałoby lub to że Robin się zmieniła, swoją drogą czemu tak często to podkreślacie, że Robin się zmieniła itd? Jakie to ma znaczenie? Przecież dla Teda to było zawsze obojętne jakim ona była czlowiekiem, czy była egoistką, czy traktowała go jako zapchajdziurę, nie interesowało go nic poza tym, żeby z nią być. Podjął decyzję, że ją kiedyś poślubi kiedy ją zobaczył z oddali w barze. To mówi wszystko o głębokości i dojrzałości tego "uczucia".

Canberrka

Nie mogę edytować.
W ostatnim zdaniu chodziło mi o to, że charakter i osobowość Robin nie miały dla niego znaczenia. Więc to czy ona się zmieniła po tych wszystkich latach czy nie też nie ma znaczenia, on i tak by do niej wrócił.

ocenił(a) serial na 8
Canberrka

Tracy pokochała Teda wciąż kochając Maxa, a Ted pokochał Tracy wciąż kochając Robin - wiem, jak to brzmi, ale tak właśnie było.

I nie ma znaczenia, że Max nie żyje, a Robin tak - w momencie jak Tracy z Tedem się spotkali ich już nie było - w metaforycznym i dosłownym sensie.

gawlacki

Mam te same przemyślenia na temat Teda, Robin i Tracy. Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak bardzo gorączkują się tym, że Ted znowu chciał związać się z Robin. Od początku było jasne, że on zawsze "coś" będzie do niej czuł, ale to wcale nie znaczy, że Tracy była "nagrodą pocieszenia". Ted i Tracy dali sobie to, czego oboje pragnęli, dom, rodzinę. Przeżyli przynajmniej kilka szczęśliwych wspólnych lat. Wtedy, gdy byli razem, byli dla siebie najważniejsi. W odcinkach "ślubnych" były przecież pokazane ich wspólne momenty. Bardzo do siebie pasowali, na pierwszy rzut oka nawet bardziej niż Ted z Robin. Jednak życie nie jest czarno-białe, a miłość nie jest oczywista, ona ma tysiące odcieni. Mnie bardzo cieszy takie zakończenie, chociaż w ogóle się go nie spodziewałam. Ech, będę tęsknić za paczką z MacLarena :)

ocenił(a) serial na 8
gawlacki

Jeszcze coś takiego dodam - już kiedyś mówiłem o tym, że HIMYM może być oparty na fabule powieści "miłości w czasach zarazy". Wkleję tutaj streszczenie z wikipedii:

"W powieści splatają się wątki dotyczące jej głównych bohaterów: Ferminy Dazy, Florentina Arizy oraz doktora Juvenala Urbino. Młodzieńcza miłość Florentina Arizy do Ferminy Dazy przetrwała całe życie, aby u jego kresu znaleźć spełnienie. Początkowe „małżeństwo z rozsądku” Ferminy Dazy i doktora Juvenala Urbino, w ciągu całego życia zamienia się w więź małżeńską, której podstawą jest prawdziwa miłość. Fermina Daza w młodości odrzuciła Florentina Arizę jako człowieka nijakiego, który nie ma w sobie nic prócz uwielbienia dla niej. Obdarza go miłością na starość, kiedy jej mąż już nie żyje. Odkrywa wtedy na nowo dawnego narzeczonego i kocha już nie wspomnienie dawnych lat, ale człowieka, który pomaga jej znieść wdowieństwo i wejść ze spokojem w ostatnie lata życia, dzięki mądrości zgromadzonej przez kilkadziesiąt lat samotnego życia i przelotnych romansów."

Widać podobieństwa w serialu? To wręcz zerżnięta fabuła z tej książki. Tak, scenariusz z how i meta jest jak najbardziej życiowy i prawdopodobny.

użytkownik usunięty
gawlacki

W większości przyznaję Ci rację, ale spójrzmy na to z innej strony:

1) Prawdą jest to, że miłość Tracy i Maxa nie równa się miłości Robin i Teda nie tylko dlatego, że Max nie żyje ale również dlatego, że Robin kochała Barneya a nie Teda. Przez 9 sezonów z każdym kolejnym odcinkiem dosadnie było to pokazane i ciągle dążyliśmy do tego, że Barney i Robin będą razem "kosztem" Teda. Dlaczego "kosztem" w cudzysłowie? Ponieważ gdyby nie wesele Ted nigdy nie poznałby Tracy i piękne jest to, że przez nieszczęśliwą miłość do swojej przyjaciółki Ted dąży do poznania kobiety swojego życia. Dla mnie w tym momencie miłość Teda do Robin powinna wygasnąć, okazać się zauroczeniem, które było tylko po to żeby przeznaczenie mogło się wypełnić (żółta parasolka, pomylone sale, przypadkowe spotkania Tracy z Lily, Marshalem, Robin i Barneyem, stopa Tracy która Ted zobaczył w mieszkaniu swojej byłej dziewczyny) i Tracy mogla stać się dla Teda tą jedyną.
Zakończenie, które podali nam scenarzyści trochę zrobiło, przynajmniej ze mnie, idiotkę. Bo po cholerę były te wyżej wymienione w nawiasie sceny skoro tak na prawdę w rezultacie nic one nie znaczyły?

2) Barney mówi to córce ale szczerze, kto nie powiedziałby tego swojemu dziecku? I znowu spójrzmy na to z drugiej strony - Barney po rozwodzie z Robin, która niezaprzeczalnie była dla niego kimś mega ważnym, dla kogo całkowicie zmienił swój styl bycia a jednocześnie nie była z nim spokrewniona (tak jak córka), zostaje całkiem sam i nawet już (pod wpływem córki) nie podrywa dziewczyn. Nie dość, że facet stracił kobietę którą kochał, rozstał się z przyjaciółmi, ma niechciane dziecko (w gwoli ścisłości - ale kochane) to jeszcze nie jest tym starym dobrym legen-wait for it-dary Barneyem; zrobili z niego pustego bohatera bez charakteru.

Nie można też powiedzieć, że Barney bardziej kochał córkę niż Robin bo jak wcześniej wspomniałam każdy kocha swoje dziecko, bo Twoje dziecko to część Ciebie a Robin była mu obcą osobą (o ile tak można to nazwać). Każdy kto ma dzieci wie, że miłość rodzicielska różni się od tej do partnera. Barney zmienił się wcześniej pod wpływem Robin i to wielki krok dla kogoś takiego jak on - ustatkować się dla kobiety. Gdyby nie wzięli rozwodu kto wie, czy nie adoptowali by dzieci lub żyli dalej szczęśliwie po swojemu. Trzeba też dodać, że córka Barneya nie była planowana a sam Barney oświadczył się Robin dobrze wiedząc, że jest bezpłodna a to kolejny argument za tym, że ją kochał i tak jak powiedział swojej matce - chciał spędzić swoje życie bez względu na to czy może mieć dzieci czy nie. Może nawet Robin i Barney jako starzy bezdzietni ludzie (kiedy ich przyjaciele mają w sumie już 5 dzieciaków) byliby bardziej wzruszający niż Barney jako ojciec dziecka 31.?

3) Jedyny wątek, którego nie zepsuli :D Żal mi tylko tej Lily, która za wszelką cenę chciała utrzymać wszystkich w przyjacielskich stosunkach.

4) "wyobrażał sobie coś zupełnie innego, nie chce się z wizją twórców pogodzić i jest wyjątkowo złośliwy" - właśnie w tym sęk. Scenarzyści tworzą serial zatytułowany jako "Jak poznałem Waszą matkę" a podają nam historię miłosną głównego bohatera i jego przyjaciółki uśmiercając przy tym matkę i kończąc nijak wątek Barneya. Serial komediowy powinien jednak kończyć się happy endem dla wszystkich bohaterów, bo postacie zostały wykreowane tak, żeby przez te 9 sezonów polubić każdego z nich. Zakończenie powinno być proste i zabawne, tak żeby było pozytywnie a to zakończenie rozczarowało wiele osób. Prosty przykład: ja w wielu wątkach odnalazłam siebie i porównywałam życie bohaterów ze swoim a otrzymałam co? Smutne zakończenie, które całkowicie odebrało mi nadzieję na to, że moja przyszłość zmierza do szczęścia. Serial powinien być z jednej strony życiowy a życie jakie jest każdy wie, a z drugiej trochę naciągnięty optymistyczny dla każdego.

ocenił(a) serial na 9

A to nie jest tak, że po prostu tak uwielbiasz Barneya (jak wielu z nas), że wolałabys Bardziej Happy End dlaniego (w sensie z Robin) niż dla Teda?

1.) Tutaj wlasnie się rozmijamy doś często. Nie przeczę, że Barney i Robin coś do siebie czuli, ale to nigdy nie była miłość. Cały The Final Page mimo, że magiczny był jak to Robin powiedziała oparty na kłamstwie i manipulacji, Wielokrotnie podczas już narzeczeństw Barneya i Robin było pokazywane, że Barney nie zna jej tak jak zna ją Ted. A 9 sezon był czymś więcej niż przedstawieniem ślubu. Slub nie był niczym ważnym tylko katalizatorem wydarzeń i odczuć/przemian bohaterów. Wielokrotnie przez ten sezon było pokazywane, że Barney nie pasował do Robin a ich miłość była cukierkowa. Ilukrotnie się nie zgadzali lub kłocili, Barney był dal Robin za dziecinny, a na końcu wręcz jej własnoamatka nieświadomie pokazałajej, że Barney z nią nie wytrzyma długo (to było przedstawiane nam). Minusem tego sezonu i ślubu było to, że podczas nerwów Robin w zasadzie denerwowałąsię tym, że Barney jest nieszczery (mimo, że miała taknaprawdę wiecej obaw). To skończyło się po 3 latach (a taknaprawdę już w ostatnim roku się kłócili) rozwodem. Barney po częsci dojrzał ale bardziej przez doświadczenia z ojcem niż te z kobietami. I to pokazał w finale.

Barney nornalnie nie powiedziałby czegoś takiego. Przez wiele sezonów było okazywane, że Barney podświadomie chciał mieć dziecko. I dopiero jak terazje dostał poczuł tamiłość. Barney nie był typem osoby, która mogłaby brac slub, bądź bycia zdolnym do kochania kobiety.
Barney bardziej poszedłzaRobin zdwóch powodów, popchnięcia przez Tracy (nieznoszę tego wątku) oraz rozmowy z ojcem, gdzie znałustatkowanie się za najwieksze wyzwanie życia.

4. Ale ta opowieśc była o matce, tak się skończyła.Ale jej prawdziwym przesłaniem było co innego i tego dowiadujemy się nakoniec, to jest happy end, O wiele prawdziwszyi głębszy. I Himym nigdy nie był serialem komediowym, to że ktoś nafilmwebie przypisze to do gatunku komedia i gatunkowo to sitcom, nie oznacza, że nie można zrobić rewolucji i wyjść poza tego ramy. A to jest wizytówka HIMYM. Od praktyznie 6 sezonu mamy takie wątki poniewą,nasze postacie zaczęły dojrzewać.

użytkownik usunięty
DarkAnghelus

Lubię ich wszystkich tak samo - jedynie Marshal jest dla mnie małoznaczącą postacią. Po prostu z dwojga złego wolałabym zakończenie, które będzie happy dla większej ilości osób.

1) Z jednej strony tak, dzieliły ich duże różnice ale z drugiej czy właśnie nie na tym polegała ich miłość? Ted był dla Robin zbyt idealny, chciał dac jej wszystko w zamian za co Robin nie mogła dać mu uczucia i to też było bardzo dosadnie pokazane w rozmowach Robin-Lily. Mimo różnych poglądów Robin i Barney zawsze ostatecznie szli na kompromis. To się po czasie zapomina ale w pierwszych odcinkach kiedy Robin była z Tedem wyraźnie widac było jak znudzona jest tym związkiem, jej temperament był równie szalony jak Barneya i moim zdaniem jedynym wyjściem było to, że są ze sobą albo są singlami ale kompletnie nie pasuje mi sfatanie Robin z Tedem.

Barney pod wpływem miłości do Robin przeszedł ogromną przemianę, to chyba pokazuje najlepiej, że kochał ją szczerze. Pamiętasz jak Robin i Ted sypiali ze sobą bez zobowiązań? Co wtedy robił Barney? Kompletnie się załamał i robił wszystko, aby przestali bo zakochany byl w Robin i to go raniło. O ile dobrze pmiętam już wtedy przestał sypiać z przypadkowymi kobietami bo nie sprawiało mu to przyjemności.

4. Postacie nagle dojrzały w przeciągu dwóch odcinków a przez 9 długich sezonów tworzyły niesamowitą historię, która w ciągu tych 45 minut została kompletnie zdewastowana. To nie jest do końca tak, że jestem na nie i już. Ale uważam, że koniec nie jest przemyślany i zrobiony na siłę na co wskazuje chociażby uśmiercenie matki, co dla mnie często jest najprostszym wyjściem, i nie do końca zamknięty wątek Barneya (bo nie dowiadujemy jak zareagował on na związek B i T a mnie przynajmniej bardzo to ciekawi). Skoro Robin była pisana Tedowi po co przez tak długi czas wkręcali nas w żólte parasolki i przeznaczenie? Ja zakończenie odebrałam mniej więcej w ten sposób: Tracy była po to, żeby Ted miał dzieci, które potem będzie mógł wychowywać z bezpłodną rozwódką Robin. Barneyowi wciśniemy dzieciaka żeby trochę urozmaicić jego historię a Lily i Marshal są spoko. W ten sposób wszystkie dziury są zapchane.

Ktoś słusznie napisał, że serial ogląda się nie po to aby mieć powtórkę z życia ale żeby oderwać się od rzeczywistości i dostać coś pozytywnego a po końcówce tego serialu czuje się raczej smutek i rozczarowanie.

ocenił(a) serial na 9

1) Ted i Robin tezmieli rożnice w charakterach i o tym ludzie zapominająbo to było wielokrotnie subtelniej zaznaczane. Barney z Robin byli podobni do siebie po wieloma względami, ale to w pierwszym ichzejściu ichwyniszczyło, potem bardziej dojrzeli, ale taknaprawdę zmieniając swoje charaktery nic to nie zmieniło, to był zamysł 9 sezonu i finalu (strach robin przed slubem nie był tylko zwykłym strachem), i czy Barney jąkochał? spójrzy na wydarzenia z finału, Po ich rozwodzie (nie z winy Robin bo go nie kochała tylko do siebie nie pasowali - sam ted mocno zasugerował, porównanie do swoich rodziców) Barney stwierdził, że i takjąkocha i jest z nią szczery, po pół roku na dachu Barney przy swojej "ukochanej" wyrywał na jeszcze gorsze sposoby jakieś ździry (nawet jużnie dziewczyny puste), a widząc Robin "nonszalancko" próbował to zatuszować, Robin patrząc na to wszystko musiałamocno cierpieć, tym bardziej, że widziałaod jakiegoś czasu, że to Ted jęst tą stałą w jej życiu, jej miłościa. (potem wiemy co było). Robin była realistką, po prowtu wiedziała, że to nie zadziała tym bardziej w siódmym sezonie jak już nie mogła mieć dzieci.
Zniszczyłaby teda, dlatego się przed tym wzdrygała, i Barney zawsze jej się wydawał podobny (oboje byli dysfunkcyjni i myslała, że się naprawią).

Yyyy W ósmym sezonie mamy Scenę z Robin i Lily, gdzie ta piersza w końcu mówi, że Ted powinien być z nią (ślub ze Stellą), problemem Robin i Lily było to, że Robin rzadkosięzwierzała ze swoich uczuć, a jak już coś mówiła Lily to ona to utajniała.
Robin nigdy nie była znudzona związkiem z Tedem, ich perypetie przedstawiane były realnie, Robin uczyła się wierzyć w miłośc i w siebie (i Teda) przecież był odcinek, gdzie Robin uznała,że Ted jest nudny, i nakoniec zrozumiałakilka spraw a jak Ted pokazał jej swoje prace to wręcz się wzruszyła takbyła pod wrażenniem.

Barney nie przeszedł przemiany. On myślał, że ja przeszedł Zn jakies tam zmiany były ale to nadal było za mało. Robin go nie zmieniła i to skrawkowo było pokazane w 9 sezonie i finale. Zawsze trzymał np stronę swojje mamy, nadal bylo ważniejsze co on robi, ciągle kłamał,przysięgę tak naprawdę dotrzymał przez kilka minut. A po 2 latach okazało się, że nie rozumie wyjazdów robin i jej kariry i jej nie wspierał tak jak i ona jego (zważywszy że barney był i tak nadal dziecinny). Przeciez Barney w finale nawet to powiedział, Robin nie mogla mnie zmienić, więc raczej nikt już nie może.

To nie był dwa odcinki to była historia, która opowiadał Ted dzieciom pokrywająca 25 lat. To należy zrozumieć, spojrzeć z szerszej perspektywy, postawić się namiejscu Teda.
Jedyną wadą sezonu 9, było złe rozplanowanie.slub za długi finałza krótki, ale zamysł historii genialny. I Właśnie większość nie potrafi na to tak spojrzec, bo najcześciej "Bo to miałabyc Tracy i Ted" (byli jedenaście lat najszczęsliwszą para na ziemi) albo "to miał byc moi Barney i Robin" (i tu oni nigdy nie mieli być, trzeba ogladać serial z perspektywy całej paczki i/lub Teda a nie "zajebistego" Barneya).

dokładnie, miłość Tracy i Maxa była spełniona, nie porzucił jej dla innej, tylko umarł (chyba byli zaręczeni prawda?).
po jego śmierci i żałobie - pożegnała się z nim i zamknęła definitywnie ten rozdział. z pustym sercem ruszyła naprzód.
i poznała nowego chłopaka - a nie jakiegoś byłego.

A Ted zakochany jednostronnie jedynie stłumił uczucia - a to ogromna różnica.

ocenił(a) serial na 8

No niby "zgadzasz się z większością", ale podważyłaś dosłownie wszystko :D

Odpowiem ci innym razem, dzisiaj jestem już byt męczony. Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
gawlacki

Nie prawda. W jedynce dodałam trochę od siebie ale ogólnie uważam, że nie da się tych dwóch miłości do siebie porównywać itd. nie chce mi się wymieniać.
A może o tak mi się napisało ;D
Poza tym każdy medal ma dwie strony i można w nieskończoność kłócić się o to, co by było lepsze. No i każdy ma swoje zdanie na ten temat i trochę racji w tym co mówi i nigdy nie zgodzimy się w 100% ze swoimi wypowiedziami ;D

ocenił(a) serial na 8

1) Robin nigdy nie była osobą, która zawsze podążała za głosem serca. Najlepszy przykład - kochała się w Barneyu, ale była z Kevinem; zdradziła go właśnie z Barneyem, ten dla niej zerwał z Norą, ale i tak się z nim nie związała. Inny przykład - gdyby nie Ted to Robin nie przyszłaby na dach World Wide News, a Barney nie miałby okazji oświadczyć się jej. To była osoba, która zawsze miała chłodną głowę i często żałowała tego później.

A, że wcześniej strasznie dużo było tych scen z Barneyem i Robin to cóż... konsekwencje sztucznego przedłużania serialu. Fakt, słabo wyszło.

2) "Robin, która niezaprzeczalnie była dla niego kimś mega ważnym, dla kogo całkowicie zmienił swój styl bycia".

W tym sęk, że nikt dla kogo nie zmienił stylu życia. To znaczy Barney jeździł za Robin, ale do czasu - do czasu, aż powiedział "stop". Robin z kolei nie chciała tracić kariery, więc podróżowała. No i się rozstali. A Barney nawet na chwilę się nie rozstał z przyjaciółmi, skąd to wzięłaś???

"nie jest tym starym dobrym legen-wait for it-dary Barneyem; zrobili z niego pustego bohatera bez charakteru. "

Czyli według ciebie tylko jak był tanim podrywaczem to miał charakter???

Wiem, że miłość rodzicielska to nie to samo co ta "zwykła", ale jednak Barney mógł dla córki zmienić swój styl życia, a dla Robin już nie - w takim kontekscie zasugerowałem, że miłość do córki była większa. A to, że wiedział, że Robin jest bezpłodna to nie jest żaden argument za miłością, dla Barney to nawet kolejny "plus" dla Robin, ponieważ nigdy by z nim nie zaszła w ciąże. A Barney nigdy nie chciał mieć dzieci, nawet jak był z Robin.

I nie, nic nie przebije Barneya w roli samotnego ojca. Jego kwestia w tym odcinku "Daddy's home" była jego najlepszą kwestią w całym serialu.

4) HIMYM nigdy nie było banalnym serialem i pozostało nim do samego końca. Ja rozumiem, że kogoś zakończenie nie podniosło na duchu, ale jak się serio zaczyna tym przejmować, bo ma obawy, że to się może przełożyć na jego życie prywatne to może jest zbyt młody na oglądanie telewizji (a przynajmniej tego serialu). Jak takie wielkie masz obawy co do swojego życia prywatnego to może ogranicz swoją filmotekę tylko do polskich komedii romantycznych. Chociaż nie - jeśli na serio się tak przejmujesz swoim życiem prywatnym to może dobrze, że ktoś cię wreszcie sprowadził na ziemię.

użytkownik usunięty
gawlacki

1) Robin nigdy nie była osobą, która zawsze podążała za głosem serca. - skoro dałeś tu przykład związku R+B to dlaczego nie dać związku R+T? Przez lata go olewała, dla jego dobra chciała nawet usunąć się z życia paczki tylko po to aby Ted nie cierpiał, bo Robin go nie kochała mimo, że próbowała to zrobić. Wybrała Barneya z wzajemnością, w rezultacie Barney nawet oświadczył się Robin co świadczy o tym, że mimo wszystko był gotowy na związek z nią i wielkie poświęcenie i vice versa. Gdzieś już to pisałam - rozumiem, nie wyszło im, wzięli rozwód. I moim zdaniem na tym powinno się skończyć, powrót Robin i Teda jest całkowicie zbędna bo a) nie kupuję tej miłości Robin do Teda po tylu latach niekochania, b) Powrót do Robin umniejsza bardzo miłości Teda do Tracy - przynajmniej ja bardzo źle czułabym się na miejscu dzieci. Nie wyobrażam sobie nawet, że mój ojciec mógłby opowiadać mi o ciotce, w której zakochany był kilka lat, poślubił by moją matkę a po jej śmierci znowu zszedłby się z ciotką. Szkoda mi jest Tracy, bo została potraktowana trochę jak wyjście awaryjne.

"A, że wcześniej strasznie dużo było tych scen z Barneyem i Robin to cóż... konsekwencje sztucznego przedłużania serialu. Fakt, słabo wyszło." - B+R to przedłużanie serialu ale R+T już nie? Skoro scenarzyści zdecydowali się na przedłużanie serialu to powinni zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko pod koniec będzie rozliczane.

2) Ale Barney się dla niej ustatkował w pewien sposób. Będąc z nią nie skakał w bok, zdecydował się na małżeństwo a w przypadku człowieka takiego jak on to wielki krok, uważam że to również trzeba wziąć pod uwagę.

"A Barney nawet na chwilę się nie rozstał z przyjaciółmi, skąd to wzięłaś???" - Z tego co zrozumiałam oni wszyscy zerwali kontakty, nie całkowicie ale to już nie było to samo i mówi o tym scena kiedy Lily przebrana za walenia rozmawia z Robin.

"Czyli według ciebie tylko jak był tanim podrywaczem to miał charakter???" - był postacią charakterystyczną ze względu na swój styl bycia, kiedy zaczął z Robin coś z tego mu zostało i to było fajne. Nie potrafi wyobrazić sobie jego późniejszych losów.

"Wiem, że miłość rodzicielska..." - idąc tym tropem każdy kolejny argument nie będzie argumentem...



4) Gdybyś przejrzał moją filmotekę wiedziałbyś, że cenię sobie filmy bez happy endu. Ale w przypadku serialu nie szukam zakończenia rodem ze szkoły uczuć tylko zabawnego i kompromisowego wyjścia z sytuacji, które będzie pozytywne dla wszystkich. W sumie wyszło na to, że Robin cierpiała do czasu ponownego spotkania z Tedem, Ted być może przez całe małżeństwo z Tracy, w każdym razie po jej śmierci na pewno, Tracy w ogóle musiała czuć się jak piąte koło u wozu wiedząc że jej mąż wciąż pała uczuciem do swojej przyjaciółki, z Barneyem nikt nie wie co się stało oprócz tego, że został ojcem, Lily i Marshala na szczęście zostawili w spokoju :D


Według mnie scenarzyści gdzieś tak w połowie serialu pomyśleli sobie "Eee kurde Janek weźmy wybrnijmy jakoś z tego trójkąta Robin, Ted, Barney i połączmy R z T. Uśmiercimy Tracy, że niby życie tak rozwiąże problem Teda a Barneya gdzieś tam wrobimy w dziecko co by Robin była wolna". Może zakończenie bardziej by mi się spodobało, gdyby nie to że było tak bardzo nieprzemyślane.

ocenił(a) serial na 8

A, że wcześniej strasznie dużo było tych scen z Barneyem i Robin to cóż... konsekwencje sztucznego przedłużania serialu. Fakt, słabo wyszło." - B+R to przedłużanie serialu ale R+T już nie? Skoro scenarzyści zdecydowali się na przedłużanie serialu to powinni zdawać sobie sprawę z tego, że wszystko pod koniec będzie rozliczane." - ja nie twierdzę, że wszystko to co się działo do momentu finału było znakomite i wyjątkowo logiczne.

"Gdybyś przejrzał moją filmotekę wiedziałbyś, że cenię sobie filmy bez happy endu" - właśnie zaglądam.

No więc tak, "Dniu Świra" - do bólu życiowemu filmowi - dałaś "8", natomiast "10" dałaś takim filmom jak:

- Pearl Harbor
- Chłopiec w pasiastej piżamie
- Gladiator
- Zielona Mila
- Król Lew

No sorry, ale widzę, że ty po prostu lubisz ckliwe zakończenia. Teraz rozumiem, dlaczego ci się ten HIMYM nie podoba...

PS. Ocena "5" dla "12 gniewnych ludzi" jest dla mnie wręcz zbrodnią na kinematografii...

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Największym i jakby o tym pomyśleć jedynym problemem finału było to, jak wydarzenia zostały nam ukazane. Przez te 40min nie pokazują nam tego, czy Barney odłączył się od przyjaciół, czy nie, nie widzimy ani jednej sceny, gdy znajdują dla siebie czas tak bez żadnej przyczyny. I rozumiem, że każdy z nich zajął się swoim życiem, ale mogliby nam pokazać to troszkę bardziej stopniowo, a nie tak jakby ślub BiR zniszczył ich przyjaźń.

To samo tyczy się matki - gdyby pomyśleli (lub OBY - nie wycięli z wersji, którą dostaliśmy) o ukazaniu nam przeżyć Teda no i oczywiście w pewnym stopniu również wszystkich innych bohaterów oraz o ich żałobie, nie mówilibyśmy teraz, że dostaliśmy matkę w roli inkubatora. To jak szybko przechodzą od jej choroby do Robin niszczy całe wrażenie nie tylko finału, ale i całego serialu jako historii.

Dlatego pokładam wielką nadzieję w dodatkowych 18 minutach, może wtedy dadzą nam czas na pożegnanie się z każdym z bohaterów z osobna oraz z grupą przyjaciół jako całością.

A i jeszcze wydaje mi się, że skoro końcowa scena nawiązuje do 1 odcinka, który jest jednoczenie jednym z moich ulubionych, to mogłaby zostać poprowadzona tak, by Tedowi w decyzji o kradzieży waltorni towarzyszyli chociaż Marshall i Lily (bo nieobecność Barney'a jest dla jego fana nieprzyjemna, ale zdecydowanie zrozumiała).

Ode mnie finał dostaje takie 8/10 - dwa punkty odjęte za to jak szybko dzieje się to, co widzimy. Być może dla wielu ludzi za szybko, by się oswoić z tym, co widzą.

użytkownik usunięty
gawlacki

W tym momencie sugerujesz, że mam iść za tłumem i dać filmowi ocenę nie zgodną z moimi odczuciami. Równie dobrze ja mogłabym powiedzieć, że zbrodnią jest ocena 6/10 za Milczenie Owiec. Przyganiał kocioł garnkowi jak to się mówi.

A dzień świra to film, który ma być życiowy a nie HIMYM z założenia komediowy serial. Jeśli uważasz, że tak nie jest to proponuję obejrzeć od początku wszystkie odcinki bo jest to komedia na 100% ze zbyt ckliwym zakończeniem, moim zdaniem przekombinowanym.

ocenił(a) serial na 8

"Milczenie owiec" to najbardziej przereklamowany film na filmwebie ;)

Przecież w zakończeniu HIMYM nikt nie ginie (no prawie nikt), nie kończy jako bezdomny na ulicy ani nie zostaje kaleką. Zakończenie jest gdzieś po środku między słodkością, a gorzkością. Nigdy on nie był tylko typowo komediowym serialem - zawsze był czymś więcej. Chyba 9 sezon był za bardzo rozpieszczony, bo wciąż za dużo osób doznała szoku po finale.

I ja nie twierdzę, że HIMYM ma być jak "Dzień świra", ale przytoczyłem ten przykład z innego powodu. Jeśli temu filmowi dałaś "8", a "10" dałaś kompletnie oderwanemu od rzeczywistości "Chłopcu w pasiastej piżamie" to znaczy, że ty po prostu lubisz takie romantyczne historie - nawet jak są totalnie naiwne. I dlatego nie zaakceptujesz zakończenia w HIMYM...

użytkownik usunięty
gawlacki

Jeśli uważasz, że Chłopiec... to oderwany od rzeczywistości film to na tym możemy zakończyć dyskusję.

ocenił(a) serial na 8

Tak, to chyba najbardziej naiwny film o Holocauście (czy też z Holocaustem w tle) jaki powstał w ogóle.

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Zgadzam się z wypowiedzią qawlackiego. Zgadzam się z każdym zdaniem.
Ten serial to piękna i pouczająca historia, którą trzeba zechcieć zrozumieć. Jednak zrozumie ją wyłącznie człowiek emocjonalnie dojrzały.

gawlacki

ale ty to przeżywasz- zauważyłam ;) ale spox, ja trochę też.
no i oczywiście lepiej tego ująć nie mogłeś. dodam,że ta historia nie mogła się inaczej skończyć, Barney widać lubił dzieci, np. dziecko jego brata, które przytulał, albo jak dowiedzieliśmy się,że Robin nie może mieć dzieci i gdy wszyscy byli w sklepie, to Barney podniósł body dziecięce z klonem czyli znakiem Kanady i Robin się rozbeczała :D
inaczej nie mógł skończyć.
zaś Ted i Robin... za dużo wątków z nimi razem...a scena po której wiedziałam,że R. już na pewno będzie z T. to ta, gdy (znów jak Robin dowiedziała się,że nie będzie mieć dzieci) , w której R. spędzała święta sama na ławce z kartonem mleka i Ted zamiast jechac na święta do rodziny to został w mieście i zainstalował w całym mieszkaniu lampki .
i wtedy padły słowa ' ciotka robin nigdy nie miała okazji być sama'.

Pieprzenie o szopenie, ale to się tak musiało skończyć, bo twórcy się zagalopowali...gdyby nie wcisnęli dodatkowo tych 2 sezonów to by to mogli inaczej po prostu pokończyć, bez kombinacji Robin+ Ted = wkurzanie fanów tym związkiem. więc koniec lamentów - było minęło ;)



gawlacki

A ja uważam, że finał poszedł totalnie w poprzek dotychczasowej ewolucji serialu i bohaterów.

Na przestrzeni tych 9 sezonów bardzo dokładnie widać docieranie się Barneya i Robin. Barneya, z człowieka, który na przypadkowych kobietach mści się za zawód miłosny z Sharon, zmienia się w człowieka, który wie i rozumie, co to poważane zobowiązanie małżeńskie. W dodatku, on ma rzeczywisty, a nie idealny obraz Robin. Dla niego Robin jest kobietą z krwi i kości, która ma swoje chmurki i humorki. W swoim pierwszym związku ze sobą rywalizowali, bo nie umieli wypracować płaszczyzny kompromisu, poza seksem i unikaniem kłótni (co w sumie nie jest takie złe, jeśli dwoje ludzi potrafi pozostałe - potencjalnie konfliktowe obszary życia - od siebie odseparować. W tym kontekście, rola Lily - która chce za wszelką cenę wymusić ich rozmowę ze sobą - uważam za nader destruktywną). W drugim podejściu, bardzo dokładnie widać, że Barney i Robin tę płaszczyznę wypracowywali. Robin odpuściła sprzedaż mieszkania Barneya, Barney - odpuścił swoje co głupsze pomysły: z imprezą w Lasertag (zamiast tego - impreza na lodowisku w stylu kanadyjskim), czy choćby tego goryla z kwiatami. Nawet ten przysłowiowy "ring-bear-er": słodziutki misiaczek niosący obrączki - jest dobitnym przykładem genialnej umiejętności wypracowywania kompromisu przez Barneya. (Cały koncept tej sytuacji polegał na grze słów: Robin mówiła "ring-bearer" jako o osobie, która przyniesie im obrączki podczas ślubu, natomiast Barney mówił o "ring-bear", czyli jakimś rodzaju niedźwiedzia, który - w obawach Robin - mógł totalnie zepsuć wesele). Koronnym dowodem na to, że Barney doskonale zna Robin i jej obawy, jest przysięga małżeńska, którą jej złożył: "że zawsze będzie wobec niej szczery". W ten sposób rozwiał jej wszystkie obawy, które Robin żywiła wobec jego osoby. Nikt mu o tych obawach nie powiedział, odgadł je sam i sam wypracował ich rozwiązanie. Barney ufał Robin i spowodował, że Robin zaufała jemu. Ich związek małżeński był oparty na zaufaniu, szczerości, miłości i zgodności charakterów. Czy jest lepsza podstawa do zbudowania udanego małżeństwa? Dlatego tak niewiarygodnie wypada scena ich rozwodu i to tak szybko - 3 lata - po ślubie, a także Barney, kontynuujący swoje życie playboya, a nawet się nim zachwycający. Tak, w finale Barney wyrasta na przegranego, choć Robin - paradoksalnie - na jeszcze bardziej. Osiągnęła co chciała, a została z niczym.

Związek Teda i Robin jest przeciwieństwem związku Barneya i Robin. Jest zbudowany na iluzji i ułudzie, w którym Robin była księżniczką, a Ted jej rycerzem. Robin bardzo podobała się ta rola, w której jej rycerz Ted skakał wokół niej, a ona sama nic nie musiała robić. Nawet nie kupowała nowego mleka, co tak dobitnie zostało pokazane w serialu. Musiała tylko od czasu do czasu przypilnować rycerza, co by o niej nie zapomniał. Za to ona sama mogła jak najbardziej wdawać się w nowe związki, mówić innym, że ich kocha, nie mówiąc tego samego swojemu rycerzowi. Związek T&R w mojej ocenie, był związkiem toksycznym, zbudowanym na emocjonalnym wykorzystywaniu.Teda przez Robin. Robin jako księżniczka miała na swoim haku Teda-rycerza. Ted stojący w końcówce finału pod oknem Robin, pomimo upływu 25 lat, pomimo związku Robin z Gaelem, Barneyem, Donem, Kevinem i ponownie Barneyem oraz pomimo związku Teda ze Stellą, Victorią, Zoey i Tracy, informuje, że nic się w tych relacjach nie zmieniło. 50-letni, podstarzały Ted z niebieską waltornią w ręku nadal jest rycerzem swojej równie niemłodej księżniczki Robin wychylającej się przez okno swojej wieży- mieszkania. Czy to daje nadzieję na szczęście, czy na równie wielką katastrofę jakim było dotychczasowe życie - według twórców - życie Robin i Teda? Tego chcemy - jako - fani dla naszych ulubionych bohaterów?

W tym kontekście, finał wyrasta na siłową próbę wepchnięcia bohaterów w ramy, z których już dawno wyrośli:
- Ted, który, jak się wydawało, ostatecznie odpuścił sobie Robin, ponownie ma się w niej podkochiwać;
- Barney, który odnalazł się jako poważny partner Robin, ponownie ma się stać lovelasem;
- Robin, która w końcu przyznała się do swoich własnych uczuć i doceniła ich wagę, ponownie ma je zawiesić na kołku, a samo zostać na długie lata singielką;
- Tracy, której tak długo nie było, ponownie ma nie być.

Jak powiedziała Penny: "Nie kupuję tego.".

ocenił(a) serial na 10
GR0SZ_ek

GR0SZ_ek siedzę tu od wczoraj czyli od obejrzenia finału i twoja wypowiedź jest jedyną która tak naprawdę ma jakikolwiek sens .......Zgadzam się z tobą w 150 % .Tak widziałam tylko osoby które są fanami T&R i zacięcie ich bronią mówiąc coś typu że serial jest prawdziwy że takim zakończeniem sprowadza na ziemie Serio? W prawdziwym życiu małżeństwo jest czymś więcej niż tylko papierkiem jest poświeceniem dla drugiej osoby ...Robin i Barney rozstali się po jednej kłótni i ja uważam że to była wina Robin to ona wybrała kariere zamiast męża przecież Barney powiedział jej że ją kocha, jeździł z nią po świecie żeby ona mogła spełniać marzenia dlatego nie rozumiem dlaczego niektórzy mówią że jej nie kochał albo że nie przeszedł przemiany on wiedział dokładnie czym jest małżeństwo właśnie poświęceniem tak samo jak Marshall który poświęcił marzenie zostania sędzią dla wyjazdu do Włoch które było marzeniem Lily. To zakończenie które wczoraj oglądałam nie było życiowo wręcz przeciwnie było typowo filmowo ten serial komediowy który oglądałam przez tyle lat zakończył się jak melodramat co mnie osobiście bardzo boli. Ja nigdy nie miałam nic do Teda i Robin razem byli całkiem fajną parą dopiero z biegiem czasu i w miarę tego co już wspomianę było zachowania Robin wobec Teda tej zabawy jego uczuciami stwierdziłam że nie mają przyszłości. Robin ma skłonność do pragnienia tego czego nie może mieć tak samo jest tu Barney Ted i tak w kółko......Ale z dwojga złego wolałam ją z Barneyem bo oni przynajmniej mieli wiele cech wspólnych i lubiłam ich jako parę która była ukazana jako bardzo zgrana a po trzech latach nagle się rozstała scenarzyści zakończyli ich związek na siłę.................

ocenił(a) serial na 8
Mrasiunia97

"Tak widziałam tylko osoby które są fanami T&R i zacięcie ich bronią mówiąc coś typu że serial jest prawdziwy że takim zakończeniem sprowadza na ziemie Serio? W prawdziwym życiu małżeństwo jest czymś więcej niż tylko papierkiem jest poświeceniem dla drugiej osoby [...]".

Wiesz, mam 20-parę lat i mogę śmiało powiedzieć, że gów** wiem o życiu, choć teraz patrzę na to wszystko bardziej "przyziemnie" niż wcześniej. Natomiast po twoim nicku wnioskuję, że masz ty masz 17 lat i zadaję pytanie - co ty w takim razie możesz wiedzieć o życiu?

Dobra, już się nie czepiam, bo zakończenie jest zwyczajnie kwestią gustu. Chociaż chyba kogoś - kto uważa, że jakby wszyscy żyli ze sobą długo i sczęśliwie to wtedy było bardziej "życiowo" - warto sprowadzić na ziemię...

ocenił(a) serial na 10
gawlacki

Wszystkim gadasz jakieś głupoty że się tak przejmują zakończeniem itd. no ludzie to ty się przejmujesz piszesz że niby sie nie czepiam a robisz co innego czepiasz się ciągle i wszystkich i jedynie swoje zdanie uważasz za słuszne ja nigdzie nie pisałam że się znam, nie wiadomo jak na życiu bo mam tylko 17 lat i nie napisałam też że happy end byłby bardziej życiowy powiedziałam że te zakończenie jakie zostało przedstawione takie nie jest a to spora różnica więc nie wkładaj w moje usta słów których nie powiedziałam......a poza tym tobie się chyba życie myli z serialem.To ciebie trzeba sprowadzić na ziemie TO TYLKO SERIAL jak ktoś tu już pisał on ma być taką odskocznią może i jestem smarkulą która nic nie wie ale na świecie jest już wystarczającą do d*py że fajnie byłoby zobaczyć że chociaż w serialu komediowy wszystko może się dobrze skończyć ..proszę nie bij ...

ocenił(a) serial na 8
Mrasiunia97

No chwila, chwila. Używasz takiego zdania jak:

"W prawdziwym życiu małżeństwo jest czymś więcej niż tylko papierkiem jest poświeceniem dla drugiej osoby"

a później jeszcze:

"To zakończenie które wczoraj oglądałam nie było życiowo wręcz przeciwnie było typowo filmowo"

więc chyba logiczne, że wyciągnąłem takie, a nie inne wnioski?

" fajnie byłoby zobaczyć że chociaż w serialu komediowy wszystko może się dobrze skończyć"

I właśnie takie zakończenie zrobiłoby ten serial przeciętny, jakich sporo na tym rynku. Zakończenie ani nie jest słodkie, ani gorzkie - jest idealnie wypośrodkowane.

ocenił(a) serial na 9
Mrasiunia97

Robin z Barneyem nie rozstali się po jednej kłótni. I wiemy, że od roku było między nimi coś nie tak (scena jak Ted uzgadniał szczegóły ślubu w 2015 przy nich). Ta kłótnia była ich najwiekszą.Nie przeszedł przemiany bo sam tak powiedział.I to nie to, że jej nie kochał, tylko to nie było to coś wielkiego i to jest podsumowane sceną na dachu w 2016, gdzie po pół roku od rozwodu wrócił do starych zwyczajów i nawet próbował Robin wcisnąc ciemnotę. A po Robin widzimy, że jest przybita. A co do małżeństwa to było własnie bardzożyciowe, jest wiele małżeństw które bierze ślub z"miłości" itp i kończy po 3 latach bo to nie to. My wielokrotnie mielismy dawane subtelne znaki w 9 sezonie, że to taksię skończy i trzeba być mało życiowym i naprawdę zaślepionym żeby tego nie widzieć. Kazdy odcinek z problemami Barneya i robin mimo,że był zażegnany szybko i bezboleśnie pokazywał,że jednak coś narzeczy jest. Jedynym dla mnie błędem było spłycenie nerwów Robin do faktu, że Barney nie jest szczery mimo, że jak to powiedziała mama robin duzo czerwonych flag było widać już wcześniej. Małżenstwo jest zmiłości, ale polegana tym teżżeby iść na kompromisy i rozumieć druga połówkę. Robin zBarneyem się nie rozumieli.

Co do Robin i Teda, Robin ma trudny charakter, i wiem, że nie była spoko wobec Teda, ale głownym wątkiem była tak naprawdę ich przyjaźń i to, że oboje musieli w końcu postawić się w sytuacji tej drugiej osoby, i to było przedstawione w odcinku Something Old - i było rozwijane przez 9sezon. Ted dopiero podczas ślubu (lub sunrise), zrozumiał, że mimoże kocha robin to w ogóle to nie ma sensu, i dlatego odpuścił. Nie odpuścił bo przestał jąkochać tylko, że wiedział że to nie ma sensu.(spojrzał oczami robin) natomiast Robin powoli zaczęłapatrzec oczami Teda (on jest jej przeznaczony bo wisiorek, onazwsze przy niej był, i że tak naprawdę cały czas coś do niego czuje). Ai co do uczucia Robin do Teda. było pokazywane w something old,że je ma. Aw Platonish ted podsumował i to dosłownie,że mimo, że sa najbliższymi przyjaciółmi to ciągle jest między nimi uczucie. O tym jest właśnie ten serial. nazywa się "Jak poznałe mwaszą matkę" i Ted to zrobił dopiero dzieci uświadomiły go, że po tylu latach żałoby ma szanse na bycie z Robin, bycia szczęsliwym.

ocenił(a) serial na 10
DarkAnghelus

Ja na swoją obronę powiem tylko tyle że uwielbiałam Robin i Barneya i dlatego może jestem nie obiektywna i nie zauważam wielu rzeczy po prostu jestem zaślepiona chciałam żeby byli razem i uważałam że do siebie pasują a po finale zwyczajnie jest mi żal a najbardziej Barneya i Teda ...Ten pierwszy skończył sam z dzieckiem które było wpadką (wiadomo pokochał je ale fakt faktem) a Ted wydawało mi się po prostu że on już wystarczająco dostał od życia i myślałam że to wszystko miało pokazać że mimo że często bywa w naszym życiu trudno to trzeba być wytrwały bo nawet nie zdążymy się obejrzeć kiedy spotka nas cos tak wyjątkowego co nam to wszystko wynagrodzi ...a Ted dostał ponownie ta "idealna" kobieta jego życia została mu odebrana
W sumie to teraz nie ma juz o czym mówić serial się skończył tak jak się skończył niektórym się to podoba innym nie ale nie ma się co wzajemnie szczypać bo przecież wszyscy jesteśmy fanami tego serialu i chyba zawsze będziemy przynajmniej ja nawet jeżeli zakończenie mi się nie podobało ale mam do tego prawo tak jak wam miało prawo się podobać.

ocenił(a) serial na 8
Mrasiunia97

Żadna opinia na tym forum nie jest obiektywna. Każdy na swój mniejszy bądź większy sposób jest stronniczy. Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 8
GR0SZ_ek

W skrócie można twoją wypowiedź tak ująć: Robin i Barney - oh i ah, najlepiej dobrana para ever, natomiast Ted i Robin - fuj, toksyczna miłość, cyniczne wykorzystywanie Teda przez Robin.

A ja ci powiem tak - zarówno Ted i Barney to samo wiedzieli o Robin, w takim samym stopniu poznali ją. Świetnie to widać w odcinku, gdzie Ted uczy Barneya o Robin. Z kolei odcinek "Platonish" sugeruje, że Barney w tym był lepszy od Teda, że był po prostu szybszy od niego - nie przespał okazji.

Ted i Robin rozstali się z wiadomych względów. Na dodatek swój udział miała w tym też Lily. Barney i Robin od początku się gryźli ze sobą - zarówno za pierwszym jak i drugim podejściem. Sami się rozstali. Widzisz teraz różnicę w obydwóch rozstaniach? Teraz Ted i Robin pragną tego samego i nawet ty byś mi nie znalazł powodu, dla którego mogłoby się to zakończyć katastrofą.

Zarówno Ted jak i Barney mieli swoją "broń" do Robin - dla Barneya był to Playbook, a dla Teda niebieska Waltornia właśnie. Jeśli uważasz, że Ted nie może wrócić do Robin, bo wcześniej miał Stellę, Zoye, Victorię czy Tracy, ale z kolei Barneyowi już nie przeszkadza fakt, że ma na swoim koncie związek z Norą i Quinn to jakoś dziwnie na to patrzysz.

To znaczy nie dziwnie. Idealnie wkomponujesz się w ten typ widza, który "nie chce zrozumieć finału zakończenia". Jakaś ideologia z księżniczką i rycerzem - no bez jaj. Czekanie pod blokiem porównujesz do jakiejś sceny balkonowej z jakiejś bajki, ale oglądając 9 sezon już nie dostrzegasz tandety jaka panowała w zwiazku Barneya i Robin. Cóż, ja ci nie pomogę już bardziej zrozumieć finału - sam to musisz zrobić.

gawlacki

Hej, może uzgodnijmy, ze nie robimy osobistych wycieczek, dobrze? Mamy fajny dialog, nie trzeba tego psuć fałszywym wyobrażeniem przedmówcy...

B&R versus T&R:

* Barney na początku nie ma oczekiwań wobec Robin < ----------> Ted zaczyna z wyskiego C, idealizując na początku Robin;
* w miarę poznawania Robin fascynacja Barneya jej osobą rośnie <--------> uczucia i wyobrażenia Teda o Robin nikną w konfrontacji z rzeczywistością;
* Barney jest żywo zainteresowany przeszłością Robin, jej pracą, jej charakterem <----------> Ted absolutnie nie jest zainteresowanym, kim jest naprawdę Robin, z niemiłym zaskoczeniem odbiera każdą nową cechę nie pasującą do jego wyobrażenia o niej;
* Baney najpierw jest kumplem, przyjacielem, a dopiero później kochankiem Robin <--------> Ted chce najpierw być kochankiem, a gdy nim nie zostaje, udaje do niej przyjaźń, cały czas licząc na coś więcej;
* miłość Barneya do Robin to wynik sumy ich doświadczeń, historii wzajemnych relacji <------> miłość Teda do Robin to wynik jego wyobrażeń, jego oczekiwań wobec niej;
* historia Barneya i Robin to historia od obojętności do małżeństwa <------> historia Teda i Robin to historia od wielkiej miłości (jego) do obojętności;
* Barney kocha Robin jako kobietę z krwi i kości <------> Ted kocha Robin miłością romantyczną,
* Barney chce być z Robin <----> Ted chce się od Robin uwolnić
* Barney dla Robin chce się zmienić siebie <------------> Ted chce zmienić Robin, nie widzi powodów do zmiany siebie.


ocenił(a) serial na 8
GR0SZ_ek

Serio tak jednoznacznie określasz Barneya jako idealnego dla Robin, a Teda jako jego przeciwieństwo?

gawlacki

Cóż wyliczyłem powody, dla których relacja B&R ma zdrowsze podstawy niż relacja T&R. I tak, uważam że Robin - bynajmniej nie dziewica, która wymaga ratunku z opresji - jest lepszą partnerką dla Barneya. Zauważył to też Barney na początku serialu i ostatecznie - wybierając jego a nie Teda - sama Robin mająca - jakby nie było, bo po przez wcześniejsze romanse z obydwu - stosowną skalę porównawczą.

ocenił(a) serial na 8
GR0SZ_ek

Ty nawet troszeczkę nie próbujesz być obiektywny. Cóż, ja cie do niczego nei przekonam.

gawlacki

Ale chyba możesz podać powody, dla których uważasz związek T&R za lepszy od związku B&R?

ocenił(a) serial na 8
GR0SZ_ek

Wymieniasz taki powód:

* Barney jest żywo zainteresowany przeszłością Robin, jej pracą, jej charakterem <----------> Ted absolutnie nie jest zainteresowanym, kim jest naprawdę Robin, z niemiłym zaskoczeniem odbiera każdą nową cechę nie pasującą do jego wyobrażenia o niej;

albo taki:

* Barney na początku nie ma oczekiwań wobec Robin < ----------> Ted zaczyna z wyskiego C, idealizując na początku Robin

i ja serio to mam brać na poważnie? Równie absurdalnymi kontrargumentami mógłbym odbić piłeczkę w drugą stronę, ale to bez sensu.

A w ramach ciekawotski powiem ci jeszcze tyle, że zawsze wkurzył mnie fakt, żę w związku z Barneyem Robin była taka dziecinna. W ogóle niepodobna do siebie z początku serialu, czyli z tego okresu, gdzie była z Tedem.

gawlacki

Co jest nie tak w podanych argumentach? Ted rozpoczął znajomość z Robin do wyznania miłości, Barney - od jej obrażenia. Dla Barneya nie jest problemem fascynacja Robin bronią, dla Teda - tak. To chyba potwierdza moją powyższa argumentację ...

GR0SZ_ek

Zgadzam się z tobą w 100%.

Nierealność uczuć Teda w stosunku do Robin podkreśla scena w 1 odcinku - Ted zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Zakochał się w wyglądzie, w swoim wyobrażeniu, w ILUZJI.

Barney zaczyna czuć coś do Robin dopiero po wielu latach. Najpierw ją poznaje, ocenia czy lubi, sprawdza czy coś ich łączy, powoli wchodzi w tę relację i dopiero na końcu sam przed sobą przyznaje że ją kocha. Nie było to nagłe uczucie oparte o wyobrażeniu, ale dojrzalsze.

ocenił(a) serial na 8
rebel55

Czyli jak Ted był Robin przez rok to dalej się kochał w iluzji?? Czyli jak później za nią tęsknił to też tęsknił za iluzją? Cóż to za argument, że się zakochał od pierwszego wejrzenia?

Jak ktoś mówi o dojrzałym uczuciu Barneya albo przynajmniej dojrzalszym od Teda to mam ochotę przytoczyć scenę, gdzie Ted z Barneyem kłócą się o to, czyja powinna być Robin. Do tej pory pamiętam kwestię Barneya:

"I want to have sex with her - one more time! She's mine...". Rzeczywiście, ten Barney taki dojrzały ;)

gawlacki

chyba nie wyczułeś żartu sytuacyjnego. to miał być gag komediowy.

a Ted jest klasycznym przykładem osoby uzależnionej od miłości/zakochania.

http://sympatia.onet.pl/tips/uzaleznienie-od-milosci,5411934,advice-detail.html

gawlacki

I jeszcze ten link: http://sympatia.onet.pl/tips/uzaleznienie-od-milosci,5411934,advice-detail.html



CYTAT:
"Skąd bierze się obsesja?

Takie obsesyjne zainteresowanie drugą osobą jest efektem kompulsywnego poszukiwania kogoś, kto by nam zrekompensował deficyty miłości i wyzwolił z lęku przed samotnością. Jest to jedna z form uzależnienia.

Pierwszym objawem, który powinien wzbudzić nasze podejrzenia, że jesteśmy skłonni do uzależnienia od miłości, jest to, że zakochujemy się zbyt szybko. Kiedy to jedno przypadkowe spojrzenie sprawia, że WIEMY, iż "to on", to "ta jedyna" - natychmiast zaprzęgamy do pracy miłosną wyobraźnię, a kolejna chwila wystarczy, byśmy już nie mogli bez tej osoby żyć – mamy powód do niepokoju."

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones