PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=221833}

Jak poznałem waszą matkę

How I Met Your Mother
8,0 199 122
oceny
8,0 10 1 199122
6,4 11
ocen krytyków
Jak poznałem waszą matkę
powrót do forum serialu Jak poznałem waszą matkę

Nie ma wątpliwości, że ostatni odcinek wzbudził ogromnie dużo emocji - i tych pozytywnych i tych
negatywnych. Niestety, co zdążyłam zauważyć, większość z was jest okrutnie zawiedziona i
rozczarowana. W żadnym wypadku nie zamierzam na tych osobach wieszać przysłowiowych
"psów", ze względu na to, że w zupełności was rozumiem, mimo, że dla mnie zakończenie było
jak najbardziej logiczne i przyznam szczerze - podobało mi się. Jednakże domyślam się,
dlaczego reakcja z waszej strony jest taka, a nie inna. Od początku serial w założeniu miał być
komedią, miał nas bawić i miał nam poprawiać humor. Jak pisaliście, serial miał pokazać, że
pomimo wielu przeszkód, przejść i trudnych sytuacji, na końcu drogi stoi nasza nagroda - w
przypadku Teda wymarzona miłość. Zakończenie tej historii mówi nam trochę coś innego.. coś
na zasadzie, że "historia lubi zataczać koło", bo tu niewątpliwie z czymś takim mamy do czynienia.
Spróbujmy jednak opanować choć na chwilę swoje emocje i spojrzeć na to zakończenie ciut
inaczej. :) Pozwolę sobie przedstawić swoje spostrzeżenia, wątpliwości i pytania, dotyczące
bohaterów.

1. TED

Jeśli chodzi o mnie - nie mam najmniejszych wątpliwości, że Ted kochał Tracy i faktycznie była
jego miłością życia. Mówicie, że na pewno tak nie było bo nie chciał z nią ślubu. Rzecz w tym, że
Ted po prostu dojrzał i nie odczuwał już takiej presji 'zawierania związku małżeńskiego' jak to było
np: ze Stellą. Ze Stellą była zupełnie inna sytuacja - sam Ted był inny. Był pogubiony, bardzo
chciał związku, miłości, ustatkowania. Wszystko tak 'na szybko'. Wydaje mi się, że w przypadku
Tracy było inaczej - sam Ted w jednej ze scen, kiedy odprowadza Tracy do domu mówi, że nie
chciał niczego przyspieszać, ani o nic walczyć bo w tym przypadku "wiedział, że będzie dobrze", a
kiedyś by zrobił inaczej "padłby na kolana i wyznał jej miłość". Sam bohater w tej scenie przyznaje
się do tego, że dojrzał i że nie warto czasem się z niczym spieszyć - najważniejsza jest
cierpliwość. Więc jak najbardziej nauczył się na swoich poprzednich błędach - zwłaszcza jeśli
chodzi o Robin, dla której chciał zrobić wszystko, wręcz na siłę chciał ją zmusić do bycia z nim - a
czasami rzeczy muszą dziać się naturalnie. Z Tracy Ted wiedział, że wszystko się ułoży, że o nic
nie musi walczyć - przede wszystkim nie musi toczyć walki z samym sobą. I to jest piękne bo
właśnie na tym polega prawdziwa miłość. :) Co więcej, myślę, że sam fakt bycia dwa ( a prawie
trzy ) razy świadkiem ucieczki panny młodej sprzed ołtarza i sytuacja rozwodu Barneya i Robin
mogła nieco zmienić jego postrzeganie małżeństwa. Tak naprawdę z kogo miałby czerpać
przykład? Ok, z Lili i Marshalla ale doskonale wiemy, że takie pary jak oni zdarzają się raz na
milion. :)
Kolejnym dowodem na to, jak bardzo Ted kochał Tracy, jest to, że w momencie gdy Robin i
Barney rozwiedli się, Ted nie zostawił jej. Gdyby Robin kochał bardziej od Tracy, od razu by
zareagował w jakikolwiek sposób. Tymczasem Ted owszem, zmartwił się nieszczęściem Robin
ale to wszystko. Dalej brnął w swój związek z Tracy nie mając żadnych wątpliwości. Argument, że
nie zrobił tego ze względu na Barneya również nie jest przekonywujący - jak widzieliśmy, Barney
trzymał się doskonale po rozstaniu z Robin i myślę, że nie przejąłby się tak bardzo faktem, że Ted
znowu próbuje coś z Robin. Co więcej - myślę, że Ted doskonale wiedział, że Robin coś do
niego czuje i żałuje swojej życiowej decyzji. To jak się zachowywała, jej zazdrość o szczęście
Teda i to ostentacyjne wyjście z imprezy Halloweenowej.. Ted mógł się domyślać, że Robin przez
to wszystko cierpi - ale nic z tym nie zrobił, nie zostawił Tracy i tak naprawdę Robin była mu wtedy
obojętna. :)
I teraz dochodząc do samego zakończenia - opowiadając tą całą historię, myślę, że Ted nie
zastanawiał się nad tym komu poświęcił najwięcej uwagi. To dzieciaki dostrzegły że była to
Robin - a skoro tak, skoro tak bardzo ją kochał i tak bardzo o nią walczył, to właśnie może teraz
jest moment, żeby byli razem? Czasami w życiu jest tak, że dwie osoby nie mogą być ze sobą, bo
po prostu coś im nie sprzyja, mimo, że coś do siebie czują. Robin też przez długi czas była z kimś
innym i planowała z tą osobą swoje dalsze życie - mowa tu o Barneyu. I na pewno była w nim
szaleńczo zakochana. Ale nie wyklucza to tego, że nigdy nie kochała Teda i nie uważała go za
kogoś wyjątkowego - pomimo tego, jak go czasami traktowała. Ted bardzo kochał Robin ale też
w pewnym momencie się z tego wyleczył - odpuścił i zapragnął być z kimś innym i tą osobę
znalazł - z którą założył rodzinę itp. Po śmierci Tracy i po różnych rozterkach Robin w końcu
nadszedł moment kiedy tych dwóch naprawdę mogło się ze sobą połączyć i przyszedł 'ten czas'.
A że przyszedł on dopiero tak późno - trudno, tak się zdarza. Poza tym Robin i Ted zawsze
fantastycznie dogadywali się jako przyjaciele - i mimo wszystko, bądź co bądź byli sobie trochę
przeznaczeni. :) Pamiętam taką sytuację, że Robin i Ted obiecali sobie, że jeśli na starość będą
sami, to zwiążą się ze sobą. Akurat przyszła ku temu okazja. Nie uważam, że Ted potraktował
Robin jako 'opcję zastępczą' za matkę, bo jak już wspomniałam po prostu w końcu przyszedł
czas kiedy tych dwoje naprawdę mogło się ze sobą połączyć. Wcześniej było to niemożliwe.

2. ROBIN

Mimo wszystko, po ostatnim sezonie straciłam do niej tą sympatię jaką żywiłam na początku i
stwierdzam, że jest najbardziej destrukcyjną i problemową postacią. Nie była w stanie zmienić
się dla Barneya, wszędzie ciągnęła go ze sobą, cały czas wyjeżdżała, nie mogła pójść na
kompromis. To ona miała wątpliwości przed ślubem - nie on. To ona cały czas nie mogła się
zdecydować kogo tak naprawdę kocha. Oczywiście - później okazało się, że cholernie żałowała
swojej decyzji i tego, że nie doceniała Teda, ale mimo wszystko wiele osób przez nią cierpiało.
Sam fakt jak potraktowała Lilly, która niczemu nie była winna i zawsze chciała dla całej paczki jak
najlepiej. Zarzuciła jej fakt, że Lilly i Marshall są szczęśliwym małżeństwem i oczekują kolejnego
dziecka a Robin nie może znieść tego szczęścia - cóż za egoistyczne podejście.
Podsumowując, Robin w ostatnim sezonie wiele w moich oczach straciła. Pomimo całej jej
trudnej historii rodzinnej, nie rozumiem jej niektórych postępowań i histerycznych zachowań, a
zwłaszcza tego jak potraktowała pod koniec całą grupę swoich przyjaciół.

3. BARNEY

Barney pozostał sobą do samego końca. :) Choć jak niektóry z was piszą, że Barney ma taką
naturę i nie byłby w stanie zmienić się dla małżeństwa - ja uważam wręcz odwrotnie. Barney
przeszedł ogromną przemianę dla Robin i bardzo się dla niej starał. Może i był wiecznym
chłopcem i żył w swoim świecie ale mimo wszystko kochał ją bardzo i chciał dla nich jak
najlepiej. To on był gotowy dla poświęceń - Robin niestety nie. Mimo wszystko ich małżeństwo
rozpadło się i Barney stwierdził, że on się po prostu do tego nie nadaje. Wątek z dzieckiem - na
początku byłam bardzo na nie, a później bardzo na tak:) zwłaszcza w kontekście gdy Barney
powiedział, że nie byłby w stanie kobiecie oddać całego swojego świata - co innego w przypadku
córki:) wzruszający i bardzo fajnie poprowadzony wątek. Nie ujawnienie kim jest matka również
uważam za bardzo trafne - bo po co? Okazało się, że właśnie to co Barneya może naprawdę
zmienić, to bycia ojcem, czego zauważmy z Robin nigdy by nie zaznał.

4. LILY I MARSHALL

Tu nic nie muszę dodawać, jak dla mnie ich wątek został świetnie poprowadzony i jak zwykle
wyszli na plus. :)

Podsumowując: końcówka jak najbardziej na tak! ale też odczuwam lekki niedosyt w związku z
tym, że przecież to się miało skończyć inaczej, dobrze i słodko. Cóż, może dobrze, że tak zrobili,
dzięki temu nie byli przewidywalni:)

ocenił(a) serial na 8
la_belle_juliette

Zgadzam się w 100% z Twoją wypowiedzią, a zwłaszcza z komentarzem dotyczącym Robin.
Bardzo dobra i warta uwagi analiza każdego z bohaterów. : )

ocenił(a) serial na 4
la_belle_juliette

Ted po opowiedzeniu dzieciakom, jak to wyru**ł milion lasek i znalazł inkubator do wytworzenia potomstwa idzie do Robin, bo nigdy inkubatora nie kochał, a ona uprawiała seks z facetem, który wynalazł choroby weneryczne.
Jestem zawiedziona.

ocenił(a) serial na 10
la_belle_juliette

Scena z Barney'em i niemowlakiem była najcudowniejszą sceną w całym serialu. Aż miałam łzy w oczach

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones