Moim zdaniem jest to najgorszy odcinek...
Oczekiwałam lepszego zakończenia.
Większość 9 sezonu opierała się na ślubie Barneya i Robin, a potem nagle się rozwiedli po
bodajże 4 latach...
Te starania Barneya, ich wielka miłość, te wzloty i upadki zakończone rozwodem były bez sensu
;_;
Oczywiście wiemy już jak Ted poznał matkę, ale tu też spodziewałam się czegoś innego...
Ciekawszego.
Do tego jeszcze ta reakcja dzieci na koniec -.-
Te ich gadanie typu ''wiemy, że jesteś napalony na ciocię Robin...''
Moge szczerze napisać, że nigdy nie spodziewałam się tak marnego zakończenia tego serialu
po 9 latach rozważań jak Ted poznał mamę swoich dzieci...
Ostatni odcinek powinien być NAJLEPSZY, a ten był NAJGORSZY :c
Zawiodłam się... Wy też? :(
Może dla mnie nie jest najgorszy ,ale kilka rzeczy mi się nie podobało. Najgorsza głupota to właśnie rozwód Barney'a i Robin. Cały 9 sezon w sumie poświecili na ukazanie ich wielkiej miłości , a potem w ciągu minuty w ostatnim odcinku ich rozwiedli;/ Nie podobało mi się także uśmiercenie matki. Tyle się na Nią czekało i od razu w wielu widzach wzbudzała sympatie , a tu Ją zabili tylko po to by Ted wrócił do Robin;/ Jeśli już mieli taki plan to powinni na ślub Barney'a i Robin przeznaczyć góra 10 odcinków , a potem ich rozwód i powracające uczucie Robin do Teda. A także związek Teda i Tracy. Narodziny ich dzieci. W końcu choroba matki i Jej śmierć. Narodziny trzeciego dziecka Lily i Marshala oraz lepsze ukazanie Barney'a jako ojca. W ostatnim odcinku najbardziej podobało mi się : Barney jak ojciec. Trzecia ciąża Lily. Słowa Teda pod koniec odcinka , gdy mówił o miłości do żony.Choć szczerze to wolałbym inne zakończenie. Barney i Robin powinni być razem , a Tracy powinna żyć i przeżyć z Tedem jeszcze wiele długich lat
Kto może lepiej wiedzieć jak powinna zakończyć się historia niż sami twórcy? To jest taki trochę worst happy end z możliwych, ponieważ tu można dostrzec scenariusz z życia wzięty. Dobrze wiadomo, że nikt nie pisze najbardziej zaskakujących scenariuszy jak samo życie. Zwróćcie uwagę, że wesela tak wyglądają. Przygotowania, dowody miłości, wahania... Temu nie da się poświęcić 5-10 odcinków (Wesele Barney'a i Robin). Na osi czasu ich ślub zmieścili w około 3 dni, a tyle się wydarzyło. Im huczniejsze wesele, tym mocniejszy rozwód. Tutaj po 3 latach. Faktycznie, byli fajną i dobraną parą. Każdemu tutaj dopisali idealne drugie połówki, ale może nazbyt idealne i pod pewnym względem każdy się ich doczekał, ale nie zawsze tak jest, że mimo wszystko każdy chce być ze swoim odbiciem. Ted chciał Robin mimo, że się różnili i jak sam powiedział, że jeżeli kogoś się naprawdę kocha, to nie wolno mu pozwolić odejść nawet na sekundę. Autorzy wiele razy dialogami postaci mówili, że nigdy nie wiadomo co się może wydarzyć jutro i to jest najciekawsze. Poza tym Tracy tak naprawdę kochała swojego pierwszego chłopaka, który zmarł. Ktoś to wziął pod uwagę? Sorki, trochę wciągnąłem się w ten serial :)
a ogladalas tzw alternate ending, drugie zakonczenie ? - jest 'normalniejsze' choc dla mnie obydwa sa legen......
Mam pytanie trochę nie na temat ale czy wiecie może co ze scenami dodatkowymi/usuniętymi nie wiem dokładnie miało coś być razem z alternatywnym zakończeniem mieliśmy zobaczyć nr 31 itd ?
a co mialo byc w tej dodatkowej scenie? Z ktorego sezonu jest ten nr 31 ? Mysle ze wroc do nas jak ogladniesz drugie zakonczenie (jest dostepne na dvd, sa tam tez sceny dodatkowe/usuniete, kazda seria).......
oglądałam alternatywne zakończenie , nr 31 ( czyli dziewczyna z którą Barney miał dziecko ), już znalazłam siedem minut usuniętych scen ale miało być ich aż 18 min . Te sceny są tylko i wyłącznie z finałowego odcinka :)
chodzi o to jakie sceny usunęli ? Bo jeżeli tak to :
z wesela, jak Robin przebrała się za Robin Sparkles i śpiewała ''Let's go to the mall "
Jak po latach Ted i Robin idą razem na spotkanie do restauracji
Scena kiedy Barney siedzi w barze myśląc że zaliczył idealny miesiąc ale wtedy dowiaduje się że bieżący miesiąc ma 31 a nie 30 dni i jest ukazane jak zagaduje do kobiety nr 31 i nie pamiętam czy coś jeszcze tam było :)
Szczerze mówiąc tez się zawiodłam się ostatnimi odcinkami. Po weselu Barneya i Robin wszystko poszło tak szybko. Śluby, rozwody, dzieci. Tyle sezonów w poszukiwaniu odpowiedniej dziewczyny i niby Ted ja znalazł, ale czuć tu straszny niedosyt. Niby big love jednak wcale się tego nie odczulo. Jak dla mnie za mało romantuzmu i miłości okazanej Matce. Jest, bo jest okej , to się z nią hajtnę. Robin zajęta co mi tam. Dla kazdej dziewczyny ted był uroczy, a tu sobie odpuścił. To trochę razi. Był taki odcinek, gdzie Ted szukał wisiorka Robin, zeby jej go podarowac z okazji slubu, miala go jego byla dziewczyna "wariatka" . Zapytala się go, dlaczego mu tak zalezy, wtedy opowiedzial jaka jest miłość i co się robi gdy się kogoś kocha. Tej milosci zabraklo mi w stosunku do jego przyszlej zony. A byli dla siebie stwodzeni! Do tego ją uśmiercili... co Wy o tym myślicie ?
wydaje mi sie ze najbardziej poszkodowany(a) jest: Robin.
Usmiercenie - wole odejscie (bo nie bylo info o jej smierci wiec po co tak drastycznie).
Poza tym zgadzam sie z komentarzem w kilku punktach
Uważam że ostatnie 2 sezony bardziej przypominały melodramat, jak komedie.W pierwszych sezonach było wiele zabawnych sytuacji(podrywy Barneya,tedowanie,wściekła Lily itp.).Później natomiast, oglądaliśmy mieszankę dramatu z romansem.Zakończenie było nieco smutne, rozwód,martwa żona,bezpłodna Robin,rozłąka przyjaciół.