PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
7,6 77 050
ocen
7,6 10 1 77050
Kości
powrót do forum serialu Kości

Niby wszystko jest jasne...
Motto tego tematu: GIRLS JUST WANNA HAVE FUN.
Tutaj znajdziesz opowiadanka, etiudy, szkice, eseje i scenariusze zainspirowane Bones. Dołącz do Nas – czytaj, pisz i komentuj.

ocenił(a) serial na 10
kinia1406

Szybki czy nie szybki ale fajny czekam na nstępne:)

Inesita84

Kinia twierdze tak jak Ines :)) Naprawde super część :) czekam na kolejne twoje opowiadanko :))

Ines nie mam pojęciA czemu tak Ci sie dzieje bo ja moge pisać i pisać... Przynajmniej tak sądze :)) Bo czegos dłuższego jak np. opowiadanko to nie dodawałam ale kto wiem może jeszcze załapie się na cedeka w Z5 :))

mala270

To może ja sie tu jeszcze wciśne z moim cedekiem... ;p Troszke krótki ale zawsze coś... xd Mam nadzieje że się spodoba, bo juz chyba wyszłam z wprawy w pisaniu :))


Wrócił do pracy i powiadomił wszystkich o Jego śmierci. Każdy miał zły w oczach, choć nie wszyscy go lubili. Cullen dał Boothowi na resztę dnia wolne. Były snajper podziękował i w pierwszej chwili chciał jechać do Instytutu, by móc opowiedzieć o wszystkim ukochanej. Postanowił jednak pojechać do domu. Nie chciał odrywać jej od pracy, tym bardziej że ostatnio coraz częściej wcześniej opuszczała Jeffersionian. Tak jak postanowiła tak też zrobił. PO chwili czarny SUV zatrzymał się przed miejscem zamieszkania agenta. Wszedł do mieszkania i od razu włączył plazmę wisząca na ścianie, a do kompletu wyjął z lodówki piwo. Usiadł na kanapie i wpatrywał się w telewizor. Ktoś kto patrzałby na niego z daleka stwierdziłby, że zmęczony ciężkim dniem pracy człowiek odpoczywa. Ale gdyby podejść bliżej i przyjrzeć się mu - nie odpoczywał on po pracy tylko myślał. Najbardziej okazywał to jego wzrok. W tych czekoladowych oczach, które zazwyczaj były pełne blasku, radości, miłości i zadowolenia, teraz można było ujrzeć smutek, żal, niepewność i Zamyślinie. Siedział On tak i zadawał sobie pytania na które szybko znajdywał odpowiedzi. "Jak ja mam Jej to powiedzieć?? Że co?? Że go pobiłem i nie żyje?? Nie, tak nie mogę powiedzieć. Wyszło by na to że to ja go zabiłem. Powiem porostu, że umarł" Koleje pytanie jakie go dręczyło brzmiało "Jak zareaguje?? Zacznie płakać czy skakać z radości...??". Po chwili jednak znał już odpowiedź, która był bardzo oczywista. "Będzie płakać. To logiczne. Przecież kiedyś tyle ich łączyło, byli szczęśliwi... To przecież normalna reakcja." Na myśl nasuwało mu się jeszcze wiele pytań ale w końcu zmęczony wszystkimi wydarzeniami i tym myśleniem postanowił położyć się na chwilę spać. Pokręcił głową otrząsając się z zamyślenia. Dopiero teraz zorientował się że ma w ręce otwarte piwo. Już chciał upić łyka, ale nie zrobił tego. Musiał przecież jechać jeszcze po Temperance. Poszedł do kuchni i wylał je do zlewu, przy okazji spoglądając na zegarek. Było dziesięć po trzeciej. "A więc mam jeszcze ponad dwie godziny." - Pomyślał i udał się do sypialni.



Kiedy się obudził było wpół do szóstej. Miał więc pół godziny, podczas których na pewno zdąży pojechać po ukochaną. Poszedł do łazienki, stanał przed lustrem, nabrał na palce trochę żelu i poprawił roztrzepane od snu włosy. Gdy skończył złapał klucze i opuścił mieszkanie. Niedługo później znalazł się pod Instytutem. Wysiadł z auta wzdychając ciężko i ruszył ku wejściu. Każdy widział, że coś się stało. Mężczyzna, zawsze uśmiechnięty, szedł pośrodku Jeffersonian ze spuszczona głową. Angela, która spostrzegła Bootha już kiedy wszedł, chciała zapytać go co się stało, ale postanowiła się wstrzymać. "I tak prędzej czy później się dowiem..." - Przeszło przez jej głowę. Brennan właśnie kończyła uporządkowywać rzeczy na swoim biurku, gdy usłyszała znajome jej kroki.
- Już idziemy. Prawie skończyłam. - Rzekła, kiedy kroki ucichły. Oczywiste było to, że jej ukochany stoi oparty o framugę i wpatruje się w nią. Ale dziwne było jedno - nie odezwał się ani słowem. Położyła teczki na biurko i spojrzała na niego. Wiedziała, że coś się stało. W jego oczach nie było tego blasku, a na twarzy nie widniał żaden z tych cudownych uśmiechów.
- Co się stało?? I nie mów mi, że nic, bo przecież widzę. - Powiedziała spoglądając mu prosto w oczy.
- Chodźmy. Powiem Ci wszystko w domu. - Odparł i po chwili byli już w drodze do mieszkania.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

założyłam z6, mam nadzieje że nikt nie ma mi tego za złe.
narazie mały zastój (1 komentarz w dodatku mój;D ), ale myśle że się rozkręci. ;)

ocenił(a) serial na 10
Inesita84

Kinia ciekawe opowiadanie.
Charlotte ekstra.
Mala podoba mi się.

Czekam na nowe opowiadania:)

Nionia

buu mialam problemy z dodaniem tekstu!!!
nie wiem czemu:(
tak Nionia czytalam to, co Ty i pisalam tez u siebie:)
z seriali, ktore wymienilas ogladam tylko Bones i mam nadzieje, ze to ona bedzie w ciazy z blizniakami:)
niech ma chociaz w serialu namiastke macierzynstwa:)

Inesita84

czytalam Nionia to, co Ty :)
z ww seriali znam tylko Bones:)
mam nadzieje, ze to ona bedzie w ciazy z blizniakami:)
niech chociaz w serialu ma namiastke macierzynstwa:)
pozdrawiam:)

Inesita84

mam nadzieje, ze to ona bedzie w ciazy z blizniakami:)
niech choc w serialu bedzie miec namiastke macierzynstwa:)
pozdrawiam:)

Inesita84

niech chociaz w serialu ma namiestke macierzynstwa:)
pozdrawiam:)

mala270

mala pieknie:)
wreszcie cedeczek:)
pozdrawiam buzka:)
zobaczymy co dzis z filmwebem:)

ocenił(a) serial na 10
Nionia

o tak. mam nadzieję że się do tego przyczynię i będe tą "krejzolką" ;)
dziś nic nie napisze, bo późno już. ale PRAWIE napewno w długi weekend coś skrobnę ;P

ocenił(a) serial na 10
charlotte_12

Poprostu the best! Lepiej bym tego nie ujęła:)

Inesita84

oto obiecana druga i ostatnia część mojego pierwszego opowiadania o B&B

Jedli, pili, rozmawiali. Siedzieli po turecku naprzeciwko siebie. Opróżnili już prawie całą butelkę wina i atmosfera zrobiła się luźniejsza. Nastała chwila ciszy i Bren zaczęła od czasu do czasu smutno wzdychać.
- Stało się coś? Od jakiegoś czasu, już nawet przed sprawą, zauważyłem, że jesteś jakaś smutna.
- Nie ważne.
- Ważne, ważne. Wal prosto z mostu. - Tempe zrobiła dziwną minę - to znaczy nie krępuj się, mów.
- Ja się chyba zakochałam - wyrzuciła z siebie. Seeley zakrztusił się winem.
- Że co? - zapytał gdy tylko przestał się krztusić.
- To takie dziwne? Mnie też stać na ciepłe uczucia, choć sama w to niedawno nie wierzyłam. - oburzyła się antropolog.
- Nie, to nie jest dziwne. Każdy ma prawo się zakochać. - mówił to smutno, bo on także niedawno odkrył, że się zakochał. Zakochał się w niej. - Tylko czemu mówisz, że chyba?
- Bo nie znam jeszcze miłości. Gdy on jest blisko mnie czuję się bezpieczna. Gdy go tylko zobaczę czuję jakby się jakieś dziwne ciepło rozchodziło po moim ciele. Gdy się uśmiecha uginają się pode mną nogi. Gdy się przypadkiem dotkniemy dreszcze przechodzą po moim ciele. Gdy patrzę w jego oczy, nie zwracam uwagi na otoczenie, mogłabym tak trwać w tej głębi przez wieczność, a gdy go nie ma przez dłuższy czas czegoś mi brakuje. Później gdy wróci mam ochotę do niego pobiec i rzucić mu się na szyję. Myślę, ze to jest miłość. - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Czemu płaczesz przecież to cudownie, ze kogoś obdarzyłaś tym uczuciem. - poniósł jej podbródek i spojrzał w oczy.
- Może i tak, ale on chyba nie czuje tego co ja. - odpowiedziała smutno.
- Musisz w takim razie sama zrobić pierwszy krok, jeśli cię zrani przyjdź do mnie, powiedz kto, a pożałuje, że porzucił tak piękną i mądrą kobietę.
- Naprawdę tak myślisz?
- Oczywiście, ze tak. - Uśmiechnął się, chociaż w głębi duszy był załamany. Straci tę którą kocha.
- Skoro tak mówisz. - powiedziała i przybliżyła się do agenta. Ich usta dzieliły milimetry, jednak Booth przerwał ten moment.
- A co z twoim ukochanym?
Tempe zaśmiała się.
- Przecież to ty nim jesteś - zatopiła swoje usta w jego. Poczuła jakby stado motyli zerwało się w jej brzuchu do lotu.
- Kocham się Seeley.
- Ja ciebie też Bones.
Wyznali sobie miłość, po czym wrócili do wcześniejszego zajęcia. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Zaczęli ściągać z siebie ubrania. Booth zaniósł ją do sypialni gdzie przeżyli pierwszą wspólną noc, na którą tak długo czekali. Nie było to wynikiem upojenia alkoholowego, lecz tego co naprawdę do siebie czuli.


Po tej nocy postanowili być ze sobą. Zapomnieli o linii, która miała oddzielać życie zawodowe od osobistego. Po dwóch miesiącach Seeley dowiedział się, że będzie ojcem. Ze szczęścia o mało nie skończył zawałem. Na kolacji mającej na celu uczczenie dobrej nowiny agent oświadczył się. Temperance zgodziła się. Po miesiącu odbył się skromny ślub w gronie przyjaciół, a po sześciu miesiącach na świecie pojawiła się urocza córeczka szczęśliwej pary. Uzgodnili, że dadzą jej na imię Lucy.

THE END
Przeraszam za takie szybkie zakończenie, ale nie było co przedłużać

ocenił(a) serial na 10
zweifn

Zweifn szkoda, że nie będzie na razie nowych opowiadań. Mam nadzieję że jak znajdziesz trochę czasu to coś jednak napiszesz. Pozdrawiam:)

_LG_

A starszyzna na emeryturkę...


;)

_LG_

Mam nadzieję, że nie będziecie mieć do mnie pretensji o bezprawne przywłaszczenie sobie świeckiej tradycji zakładania tematu przez Mino. Witam wszystkie lachony i nie tylko.

Piegżynator pod koniec Zakończenia 4 napisał super tekst i muszę coś o tym nabazgrać.

Od początku lipca jęczałam Piegży, średnio raz na tydzień, by coś napisała, a jak wczoraj przestałam ją o to molestować, to NAM taka niespodzianę zrobiła!
Piegżo droga, ten kawałek był bardzo dobry, bardzo, ale to bardzo dobry, że nie powiem ganialny i natchniony. Dowcipny, inteligentny prequel wyjaśniający, dlaczego Boski musiał porwać zezowatą z lotniska, bo z nim nie chciała... ten tego;) Współpracować. Czytając Twoje szkice aż chce się do nich wracać, by wyławiać przeoczone perełki i zbierać je łapczywie... Tak się cieszę, że napisałaś.... A jeszcze bardziej cieszy mnie, że muza wsparta na Twojej błyskotliwej inteligencji ma się nie tylko niezgorzej, ale jest w pełnej formie. Piegżo droga, niechże Cię uściskam i podziękuję za walentynkowy prezent. Przesyłam misia w stylu wuja Brażniewa ;* naszej wspaniałej
P jak Przybora
I jak Iwaszkiewicz
E jak jakieś nasze wspólne guru... – np. Sapkewski;D
G jak Goszczyński
Ż jak Żeromski (po strzeszczeniach;)))

Na cześć naszego kochanego Piegżynatora: HIP HIP HURRA!!!

_LG_

oszszszsz Ty! ;)
porozmawiamy poważnie, jak wytrzeźwieje Ci z głowy walentynkowy... nastrój ;D

dzięki, Stara ;DDD

piegza

Prawdę, jaśli coś takiego istnieje, należy mówić/pisać.

Wszystko ok, ale te "stara" mi się nie podoba Ptaszyno;DDD

_LG_

Przełomy skłaniają do podsumowań.
Jestem z Wami biernie od wiosny, a czynnie od wczesnego lata. Pierwszy raz moja pisanina pojawiła się w połowie Zakończenia 3, w zeszłoroczny amerykański Independence Day, a pierwszy kawałek przerodził się niespodziewanie w zwarty cykl. Do niego nawiązywał cykl drugi z Z4. Obydwa z aspiracjami... sensacyjnymi. Ostatnio powstało kilka luźnych scenek bez większych kryminalnych konotacji. Czas kończyć ten ciąg szkiców, bo przecież Zakończenie jest naważniejsze;). Kończymy zatem pogoń za przysłowiowym króliczkiem w moim 32 wystąpieniu; 10 w tej serii.
___________________________________________

Ten 10 odcinek możecie traktować jako mój prezent dla Was z okazji Walentynek. Niech od dziś, z tym paskudnie komercyjnym i kiczowatym świętem, kojarzy się też Wam pewna... szafa;DDD

Miłej lektury. Najlepsze życzenia od Waszej LG.
___________________________________________




10 (32). Sieci reguły wzajemności



Kiedy emocje związane z fatalnym, zaległym wieczorem panieńskim, już opadły, a pracownicy Jeffersonian przestali się pokątnie podśmiewać z bojowej byłej narzeczonej Hodginsa i jej niedoszłej pierwszej druhny, eksaresztantki dopadła proza rzeczywistości w postaci po pierwsze, konsekwencji finansowych partycypacji w kosztach zniszczeń Uni-4-Ms oraz po drugie, rozżalenia doktor Saroyan. Pisząc o karcącym dotyku realizmu nie miałam na myśli spektakularnego, niczym kampanie Napoleońskie, napadu w postaci godnej Fidela Castro przemowy Cam, na temat wpływu bójek barowych na wizerunek naukowca i dobre imię Instytutu. Wręcz przeciwnie Camille przyjęła strategię małych potyczek charakterystycznych dla wojny podjazdowo-partyzanckiej. W najgorszej sytuacji były oczywiście podwładne byłej policjantki - Angela i Temperance, ale i o pracownikach FBI nie można rzec, że ich przewinienia zostały przez szefową Jeffersonian zapomniane na sposób dla nich bezbolesny. Agent Booth i doktor Sweets otrzymywali z Instytutu wyjątkowo często telefony zaczynające się od słów: „może korzystając z odzyskania wolności, zrobiłbyś dla mnie...”; zaś panna Montenegro i doktor Brennan, częstokroć wbrew sobie, nadawały sprawom zleconym przez Cam, wyższy priorytet pilności. W takich przypadkach Ange robiła bezradną minę i zakasała rękawy, a antropolożka znana z niezrozumienia tajników ludzkiej natury, kolejny raz myślała skrycie, że powinna uświadomić szefowej, iż to przez ludzi z Departamentu Stanu, a nie przez współpracowniczki, nie mogła uczestniczyć we wspólnej zabawie. Czy Camille rozmyślnie stosowała ten szantaż? Nie wiadomo, ale nie można jej było zarzucić, że nie skorzystała z okazji wbicia komukolwiek „przyjacielskiej szpili”.

Booth przyniósł do Jeffersonian załatwiony z niemałym trudem nakaz pobrania DNA, od podejrzanego w sprawie zleconej Cam przez Departament Stanu. Agent miał już dosyć traktowania go jako poduszeczki do szpilek i postanowił o tym poinformować doktor Saroyan. Niech następnym razem, przez pół dnia sama prosi Caroline o wyrozumiałość i cierpliwość. Zastał Camille w gabinecie Angeli. Artystka stała przy wielkim lustrze i pokazywała szefowej pomysłowe zastosowanie broszki w upinaniu barwnej apaszki. Była policjantka niewprawnie naśladowała jej ruchy.
- Witam panie. – Zagadnął śledczy. Kobiety skinęły lekko głowami i wróciły do swego zajęcia. Mężczyzna kolejny raz spróbował przyciągnąć ich uwagę.
- Przyniosłem twój upragniony nakaz Cam, ale wiedz, że ostatni raz wziąłem na siebie ciosy rozwścieczonej Kreolki. – Adresatka tego przekazu poprawiła zapięcie wzorzystej chusty i uśmiechnęła się do swego odbicia w zwierciadle mówiąc.
- To już nie ważne. Doktor Brennan zdecydowała się zdobyć materiał porównawczy bez nakazu. – Angela potwierdziła słuszność jej słów skinieniem głowy, co bynajmniej nie uspokoiło nowoprzybyłego.
- Bones będzie udawała fryzjerkę i przyniesie jego włosy? – Drążył temat mężczyzna nie ukrywając sarkazmu. Jak szefowa mogła zgodzić się na jakiekolwiek działania podwładnej bez ich podbudowy prawnej?
- Nie. – Odparła Cam spokojnie i doprecyzowała. – Chyba raczej się z nim umówi.
- Kazałaś się jej spotkać z potencjalnym mordercą?!? – Spokój Bootha nagle przepadł. W jego głowie zagościły niepokojące wizje. – A tak w ogóle – cedził poirytowany śledczy – to, co ona ma ci przynieść, jego włosy, czy ma zdobyć jakieś jego płyny ustrojowe? – Kobiety spoglądały na gościa szeroko otwartymi oczyma. Angela upuściła jedwabną apaszkę i nawet tego nie dostrzegła. Mężczyzna zaś patrzył na Cam i kontynuował oskarżycielsko.
- Ostatnio zbyt często wykorzystywałaś naszą słabość do zwad z marynarzami, ale tym razem przesadziłaś. – Booth nazwał wreszcie dawno nagromadzony żal, a jego dobitne słowa zawisły między nimi złowieszczo. Doktor Saroyan pełna skruchy milczała. Angela spojrzała na agenta z poczuciem winy osoby, która nie potrafiła stawić czoła Camille i skutecznie odwieść Bones od pomysłu działania na własną rękę.
- Brennan, ty zapalczywy kowboju, prędzej włamie się do domu potencjalnego mordercy, niż zgodzi się z nim spotkać prywatnie. – Słowa artystki wydawały się być rozsądne, ale nie byłby sobą gdyby nie przestraszył Cam. Nadużywała reguły wzajemności wykorzystując zaciągnięty dług wdzięczności przeciwko swoim przyjaciołom.
- Jeśli Bones spadnie z głowy, choć jeden włos – odparł pracownik FBI z posępnym uśmiechem – to wtedy Ange, żadna apaszka nie będzie już twojej szefowej potrzebna. – Zdanie to pobrzmiewało złowieszczo w głowie doktor Saroyan przez całe popołudnie niczym natrętne budzenie zgotowane przez sumienie.

W tym czasie agent przejeżdżał przez zatłoczone centrum i Arlington aż do Falls Church, gdzie według akt mieszkał, namierzany przez Departament Stanu, Tim Carmichael. Na miejscu śledczy stwierdził, iż tak jak się obawiał, drzwi apartamentu nie były zamknięte. Po co u licha uczył Bones technik otwierania zamków bez użycia klucza? Nic w tym dziwnego, że chciała zastosować nowo nabytą wiedzę. Gdyby wiedział, że będzie się dziś włamywał do Carmichaela, to załatwiałby od rana nakaz przeszukania jego mieszkania, a nie bawił się w chłopca na posyłki obrażonej Cam. Pogrążony w ciszy apartament nie zdradzał niczyjej obecności. Prawdopodobnie wielbicielka bójek i początkująca włamywaczka, znalazła włos gospodarza w łazience lub w sypialni i po zabezpieczeniu próbki wróciła do Instytutu. Pewnie się rozminęli, a nie doszłoby do tego, gdyby Brennan odbierała komórkę. Mężczyzna ostrożnie rozejrzał się po pomieszczeniach przylegających do kuchni i już miał wychodzić, gdy usłyszał nadchodzące kłopoty. Problemy miały postać pary w iście szampańskim nastroju, przy czym szampańskość ich samopoczucia była nie tylko metaforyczna, ale i wymierna w ułamkach promila. Booth ukrył się w salonie żałując, że nie może uciec przez okno z siódmego piętra i klnąc na dzisiejszego pecha zastanawiał się, w którym, przylegającym do pokoju dziennego pomieszczeniu, lepiej się schować. Kolejny już raz miał dziś zmartwienie z powodu kobiety. Czy Bóg, jeśli wierzyć kreacjonizmowi, mając do dyspozycji Adamowe żebro, nie mógł zeń zrobić czegoś bądź kogoś bardziej nieszkodliwego?
Nowoprzybyli ze śmiechem dążyli do salonu, więc agent przemknął do pierwszego napotkanego pokoju. Nie tak dawno ukrywał się z Bones w pustym gabinecie w Bancroft House, tym razem jednak trafił na sypialnię. Uśmiechnął się pod nosem z ironii losu. Jak nie ma partnerki, to jest sypialnia... Nasłuchiwał przez drzwi i usiłował przyjrzeć się „gospodarzom” przez szparę. Miał przed sobą mężczyznę podobnego do Tima Carmichaela oraz drobną blondynkę sączących szkocką i patrzących się na siebie łakomie. Jeśli zajmą się sobą i wyjdą z salonu, to będzie mógł wymknąć się stąd niepostrzeżenie. Brunet i jego płowowłosa towarzyszka, odgadując jego życzenie zaczęli całować się i opuszczać salon porzucając po drodze części garderoby. Prawdopodobnie znaczyli trasę, by później wiedzieć, którędy wrócić. Myślał z sarkazmem ich przypadkowy podglądacz. Zaraz potem, już wbrew milczącemu intruzowi, gospodarze na poły weszli, a na poły wtoczyli się do jego kryjówki. Zastali pustą sypialnię, ale gdyby trafili do niej kilka sekund wcześniej, zauważyliby zamykające się drzwi garderoby.

Wchodząc do szafy nie spodziewasz się kilku rzeczy. Jedną z nich jest tylne wyjście i śledczy nie miał powodów przypuszczać, że natknie się na drugie drzwi, bo nie był bohaterem książki C.S. Lewisa, nie znajdował się w „garderobie przechodniej”, będącej sekretnym korytarzem prominentów do ich kochanek w zamkach w stylu Tudorów, ani w „szafie-schowku” dla wszelkiej maści bojowników o wolność. W Stanach takie kryjówki ostatni raz były „popularne” w czasach wojny secesyjnej. Trafiwszy do garderoby agent nie podejrzewał też, że będzie miał towarzystwo, ale ciche słowa z głębi pomieszczenia świadczyły, iż na takowe natrafił.
- Nie myśl, że jestem niegościnna, ale to moja szafa. Byłam tutaj pierwsza. – Szepnęła doktor Brennan, a zaraz potem z nutką przekory spytała. – Chowasz się, bo ktoś przyszedł, a ty nie masz nakazu?
- To chyba jasne Bones. - Odparł spokojnie mężczyzna. – Lubię sobie czasem posiedzieć w cudzej garderobie. Można tam spotkać ciekawych ludzi. – Antropolożka wyczuła ironię, lub nie chciała drążyć tego tematu, bo zainteresowała się inną kwestią.
- Kto tam jest? – Wskazała drzwi i próbowała przecisnąć się obok partnera by zajrzeć na zewnątrz przez dziurkę od klucza.
- Kobieto nie kręć się. – Wysapał mężczyzna. – Brat lub kuzyn Carmichaela przyprowadził sobie dziewczynę. – Dodał odciągając pisarkę od podwoi trochę zbyt energicznie, bo upadli razem na stertę płaszczy. A dokładnie agent upadł na ubrania, a antropolożka na niego. Wstawała niezgrabnie, by po chwili znieruchomieć nasłuchując dźwięków z głębi sypialni.
- Co tam się dzieje Booth? – Spytała niepewnie próbując w ciemnościach wymacać twarz wspólnika. Ten zaś walczył z natrętną wizją owego „dziania się” i nie miał najmniejszej ochoty dodatkowo o tym mówić.
- Sprawy intymne Bones i tyle. – Usiedli w końcu skrępowani groteskowością sytuacji. Zaś nieświadomi towarzystwa brunet i blondynka okraszali swoje poczynania coraz głośniejszymi okrzykami.
- To nieszlachetne wkraczać w czyjąś prywatność. – Żachnęła się Brennan, na co siedzący tuż przy niej mężczyzna odparł szczerze półgłosem.
- Przyznam ci się kochanie, że moje zamiary nie się w tej chwili wcale szlachetne ani prawe. – Po tych słowach wpił się zaborczo w jej usta i ponownie opadli na ciepłe okrycia Carmichaela. Mężczyzna czuł się jak wędrowiec pragnący dotrzeć do światła świętości. Szukał więc drogi na mapie ukochanego ciała. Czuł, że tu i teraz, ale i zawsze potem będzie chciał wznosić swe modły w jednej tylko świątyni jej ramion. To przy niej doznał objawienia, że tylko ona jest powodem jego narodzin i każdego oddechu na tej niegościnnej ziemi. To z nią chce trafić do nieba, choć na nieanielskie, cielesne sposoby. Nic dziwnego, że seks zajmował czołowe miejsce wśród pogańskich rytuałów. Jest on bowiem, dla niektórych ludzi, jedynym sposobem by doznać niepojętej wieczności. Nic też dziwnego, że ekstaza odbijająca się na twarzy, oczekującej na anielski cios, świętej Teresy Berniniego była przepełniona świętokradczym erotyzmem*. Brennan zaś w tym samym czasie myślała, że nie tylko słowa są nośnikiem znaczenia. Zaś żar i pasja jej partnera mówiły jej, że ich wzajemnego głodu nigdy nie nasycą... zawsze będą się pragnąć jak dziś lub bardziej i mocniej. Uczucie agenta i antropolożki było niczym kropka koronująca „i”, bo nadało ich życiu sens i wzbogacało je o niemierzalną wartość idealnej synergi.
Tymczasem w pokoju blondynka zaczęła wykrzykiwać jakieś niezrozumiałe sylaby, jakby kogoś do czegoś ponaglała, ale ukryci w garderobie „goście” przestali na nią zwracać uwagę. Dopiero, gdy brunet krzyknął: „teraz”, antropolożka wysapała tylko partnerowi do ucha: „w samą porę”. Musieli tymczasem uważać, bo przez ciszę w sypialni, każdy dźwięk z szafy mógł być z łatwością dostrzeżony. Prosto powiedzieć, trudniej ochłonąć na zwołanie. Po chwili za drzwiami słychać było śmiech i kolejną falę znaczących odgłosów.
- No nie..! – Jęknął Booth. – Nigdy stąd nie wyjdziemy. Ten facet to jakiś maratończyk! – Ciasno przytulona do niego kobieta nie odpowiedziała. Wtedy śledczy powiedział to, z czym zwlekał tak długo, że zasłużył sobie w niebie na twarzową aureolkę lub przynajmniej na miejsce między błogosławionymi.
- A co ty na to Bones, gdybyśmy i my wreszcie poszli razem... „pobiegać”? – Mężczyzna nie widział jej twarzy, a więc i autorka nie bardzo potrafi opisać reakcję Brennan na tę propozycję. Niewykluczone, że miała wątpliwości natury moralnej i etycznej. Być może się zdenerwowała i chciała rzec: „cztery lata na to czekałam, a teraz to idź do diabła!”. Mogła popaść w osłupienie, bo nie wiedziała, o jaki sport wyczynowy śledczemu chodzi? Może spłoniła się rumieńcem? Może zaś ogarnął ją panieński wstyd? Tego nie wiemy, ale pewne jest jedynie, że zapytała cicho, jakby... nieśmiało.
- To u ciebie, czy u mnie? – Booth odetchnął z ulgą i zastanawiał się, dlaczego wcześniej nie spróbował szczęścia. Pewnie przez to, że odzwyczaił się od hazardu. Mężczyzna miał też nadzieję, że sypialniany sportowiec dotrze do mety zanim Bones się rozmyśli i przejdzie jej ochota na grzech i oczywiście na swojego partnera. Stałego gościa jej życiowej garderoby.

________________________________________
* Chodzi o dzieło „Ekstaza Świętej Teresy” J.L. Berniniego z kościoła Santa Maria della Victoria w Rzymie - http://lh3.ggpht.com/_DpSaTR-L2Ac/RqEyZOW17EI/AAAAAAAADp0/r4bwCNJ9tGU/DSC04352.J PG


K O N I E C

_LG_

Szanowna LG, nie za bardzo rozumiem, co ta za przełom, ale niech Ci będzie ;D, w końcu nie muszę wszystkiego rozumić... ;DD

Tak, to była miła lektura, bardzo miła. lubię, jak się tyle ciekawych rzeczy dzieje w małych pomieszczeniach ;D

A te teksty:
"To przy niej doznał objawienia, że tylko ona jest powodem jego narodzin i każdego oddechu na tej niegościnnej ziemi."
"Uczucie agenta i antropolożki było niczym kropka koronująca „i”, bo nadało ich życiu sens i wzbogacało je o niemierzalną wartość idealnej synergi."
normalnie piękne!!!

Rozbawiło mnie to, że Ty, która do braku zainteresowania sportem się przyznajesz, zastosowałaś taką sportową metaforę na niewymowną propozycję Bootha. ;D

Jedna rzecz mi się nie podoba. to słowo "koniec" na koniec, dlaczego nie mogłoby być po prostu: cdn ??? ;D

piegza

Moje sportowe metafory są tylko z nazwy sportowe;) Pewna osoba, która to przed Tobą czytała;) miała podobną opinię o nowych konotacjach szaf;D Prawo pierwoczytu musi być;D

Tradycyjnie nie wiem, co jak i kiedy, a "koniec" piszę, by mnie nie molestowano o szybkie części kolejne;) Czekam sobie na pomysły i robię notatki.

ocenił(a) serial na 10
piegza

OMG!!!! LG genialne! ale to wszyscy wiedza!

A co do ten tego to najlepiej w tej garderobie. Bo nie wazne gdzie i jak tylko z kim i kiedy, a 4 lata to najwyzsza pora i garderoba to nie jest złe miejsce.Wiec czemu nie?

Piegża ma racje nie "KONIEC" tylko CDN. czekam na kolejna czesc. Nie tylko twoja LG ale wszystkich pisarzy! Mam nadzieje, ze nie bede musiala dlugo czekac!

ocenił(a) serial na 10
Nionia

LG zeby bylo wszystko jasne-Ja cie nie molestuje. Ale napisz cos dla swoich fanow!

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG piszesz świetnie. BOOTH i BRENNAM razem w szafie - chciałabym to widzieć. Czekam na c.d.n.

_LG_

LG dziękuje za taki piękny prezencik na Walentynki.
Co tu pisać bardzo interesujące i bardzo zabawne :)
Oczywiście czekam na kolejne części i zgadzam się z przedmówczyniami tam powinno być cdn.

ocenił(a) serial na 10
_LG_

LG, chylę czoło do ziemi po przyczytaniu tego iście mistrzowskiego opowiadania. Też chcę taką garderobę... Ja i w-f to słowa, kóre nigdy nie wystepują razem, ale te porównania czysto"fizyczno-ćwiczeniowe" trafne są xD Na prawdę wielki ukłon w stronę Twą:)

suerte_2

:) Jak już wspomniałam u mnie sportowe metafory są sportowe jedynie z nazwy;))))

ocenił(a) serial na 10
_LG_

Nie znoszę Walentynek, trochę umiliłaś mi to święto xD

suerte_2

Pomyśl o statucie S.A. z Z.O. = Stowarzyszenie Antywalentynkowe z Zerową Odpowiedzialnością

ocenił(a) serial na 10
_LG_

nawiązując na poczatek do samej końcóweczki Z4 - piegża - geniusz.

To samo zreszta moge powiedziec o LG. I zgadzam sie z piegzynatorem - też lubię, jak tyle rzeczy dzieje sie w małej szafie.

Czekam na cedeki. Z niecierpliwością, dodac warto ;D

_LG_

piegza :)
Ale to było cholernie zajebiste, uśmiałam się jak nigdy <lol>
Pisz dalej bo to jest super :)

Zuza_20

z łezką w oku żegnał Z4, i kto tu ostatni uraczył nas czymś nowym?? Piegża, mam zmarszczki od szerokiego uśmiechu, który mi z twarzy nie schodził jak czytałam twoje dzieło:):):)

LG, hahaha... zapragnęłam kupić sobie wieeeeelką szafę:)

_LG_

Dzięki, Szanowne Babencje! Cieszę się, że Wam się podobało i że moja muza natchniuza jeszcze trochę zipie. ;)

piegza

Ja również dziękuję za to, że Szanowne Lachonarium doceniło zalety i funkcjonalność szafy;)

ocenił(a) serial na 8
_LG_

Opowiadanie cudowne ;** <3.
A ja jestem w trakcie pisania mojego, ale jak nie nauka to książka, i ciągle ktoś lub coś mi przerywa ;|.

umc__

O, widzę, że ktoś już zdążył "przywłaszczyć" sobie zakładanie tematu.
Ładnie, spodziewałam sie wszystkiego, ale nie tego.
Czy ktoś zna znaczenie słów: tradycja, cierpliwość?

Piegża- YEAH Wreszcie sie wziełaś do roboty. I wyszło świetnie. Takie.. prawdopodobne. BRAWO

Czekoladka - postarałaś sie, jak zawsze. I znowu ci wyszła bombonierka - i to różne smaki. Pycha opowiadanko.

LG - wszystko zostało już napisane o twoim opowiadanku, aja mogę napisać tylko WOW

Bea_przerwa_Alex

Do Bei
1) jak wiele razy pisałaś cytując Queen: The Show Must Go On
2) spodziewać się należy również niespodziewanego
3) nie miałam zamiaru czekać tygodni by skomentować wystąpienie Piegży tylko dlatego, że Milno, która bywa tu obecnie rzadko była zajęta
4) bycie malkontentem było w cenie w czasach burzy i naporu, a obecnie jest flaut pais

_LG_

ad. 4. word cholero... faux pas;D

_LG_

To ja też skomentuje :]
Co do Piegży, to w świetny sposób cofnęłaś się do przeszłości. Wielką przyjemność sprawiło mi przeczytanie Twojej wizji. Retrospekcja to dobra rzecz :]
LG, ja już nie mam słów do Twojego pisania. Po prostu arcydzieło. I też doceniam zalety szafy.
Jako stała czytelniczka waszej niczym nie ograniczonej przez granice wyobraźni twórczości z wielką niecierpliwością czekam na kolejne pomysły waszego autorstwa.

charlotte_12

Hmmm... Jest prezent gwiazdkowy dla całego rodzeństwa, magle jedno z nich otwiera go bez zgody reszty 2 tygodnie przed świętami. Psuje niespodziankę nie tylko sobie, ale też innym.

Ja mogłabym czekać na Z5 nawet cały rok. Zaraz po założeniu przez Mino pojawiło by się mnóstwo opowiadanek, bo forumowicze mieliby duzo czasu na ich napisanie.

Czy ty przypadkiem twierdzisz iż dostrzegłam drzazgę w twoim oku, a nie dostrzegam belki w moim? Moze, ale jeśli tak, to to dotyczy tez Ciebie.
Ja po prostu chciałam pewnego dnia wejć na forum, zobaczysz Z5 założone przez Mino i poczuć radość, że tego doczekałam. Czy jakoś tak. Proste?

Ps: Nie jestem malkontentem. Może odrobinke, ale nie całkowicie. Człowieku, ja mam dopiero 15 lat.

Bea_przerwa_Alex

Bea, człowieku... Co się tak uczepiłaś LG jak rzep psiego ogona? Chyba naprawdę już nie masz co robić i szukasz dziury w całym... Nie ważne kto założył Zakończenie 5, ważne, że jest. A wiek nie usprawiedliwia niczego ;P Mój kochany tatuś skończył 55 lat i marudzi tak samo ;)I przypadkiem nie waż się obrażać :)

Piegżo, ach Piegżo...
Cóż me skromne, spracowane palce mogą wystukać? :) Wielki powrót. To dopiero nazywa się WEJŚCIE SMOKA :)Twe opowiadanko poprawiło mi humor po zepsutych Walentynkach... Poproszę o jeszcze jedno, żeby mój nastrój powrócił do dawnej formy :)
No i te latarki... :D
LG, mistrzu klawiatury (Ha!!! przypomniał mi się program do nauki pisania na klikawce z ekonomika :D)... Rzeknę, a raczej napiszę jedno: CUDO!

Pozostająca pod ogromniastym wrażeniem, bijąca pokłony pod biurkiem
Rokitka

Buuu... Jutro mam na 8 :( Czemu sesja tak szybko się skończyła????

Rokitka

Dzięki, Bea!
Dzięki, Rokitko!

Bea, wyluzuj!
do cholery ;D

piegza

LG - nareszcie wiem jak bardzo szafa może być funkcjonalna, nie tylko przechowuje ubrania ale i... pewną dwójkę:DDD jesteś GENIUSZEM! i Piegża oczywiście też!:)nareszcie nastąpił wielki powrót:)i kiedy dalsza część? bo to prolog dopiero był...xD

ocenił(a) serial na 8
_LG_

nie miałam jeszcze okazji skomentować opowiadanka piegży :D cóż mogę rzec, cudeńko i mam nadzieję, że na tym jednym się nie skończy, skoro przekonałaś się, że wena jest jednak z Tobą :)
LG Tobie mogę powiedzieć tylko to co zwykle, że Twoja twórczość jest genialna :)
a do Rokitki i Marlen powiem tylko, że czekam z niecierpliwością na dalszą część Waszego opowiadania, sesja się skończyła, więc może ... ?? :))

gainka

Dziewczyny, ja mogę wszystko wyjaśnić...
Walentynki - święto zakochanych i znienawidzony dzień przez pewną Beatke. Roku 2009 w ten dzień ta dziewczyna dostała rozwolnienia. Weszła potem na forum i zobaczyła cos co jej się trochę nia spodobało. A ze była troche wkurzona tym co jej sie przydarzyło musiała na czymś lub na kimś wyładowac swoją złość.
Przynajmniej dowiedziałam się, że jestem malkontentem. Miło wiedzieć.
No sorki za całe zamieszanie, ale ja już taka jestem - wydaję mi sie, że cały świat chce mię osrac i muszę być pierwsza.

Niestety pomysły mi gdieś uciekły, a te co zostały są głupie i na razie nie zamierzam napisać żadnego opowiadanka.
I takie małe pytanko: w którym odcinku pojawi sie Sweets???

użytkownik usunięty
Bea_przerwa_Alex

Bodajże 3x04.

Lady Shadow też nie lubi tego głupiego amerykańskiego święta i to nie dlatego, ze nie ma go z kim spędzic... Lady jest za młoda na miłośc
i nie przepada za amerykańską kulturą, no ale nie do końca ofkors, bo to przecież Jankesi stworzyli Bones i Dr House'a;)

Bea_przerwa_Alex

Bycie malkontentem nie zawsze jest złe. To zależy co się kontestuje. Zaś wyładowywanie złości i frustracji na innych nie pomaga, a może jedynie nam zaszkodzić.

Bea_przerwa_Alex

Bea, nikt nie chce Cię osrać, nikt nie lubi Walentynek i doskonale Cię rozumiemy.

Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś też miałam 15 lat i wiem, jak jest wtedy ciężko, bo się wydaje, że każdy chce kogoś osrać. ;D
Cieszę się, że już z tego złudzenia wyrosłam.

piegza

Proponuję założenie jakiegoś Antywalentynkowego Stowarzyszenia. To święto nie umywa się do Nocy Świętojańskiej;D.
Co Wy na to???

_LG_

Mój brat ciagle powtarza, ze to własnie w sobótke świętojanską prasłowianki... wiadomo co.

Wchodzę w to stowarzyszenie. A na czym to będzie polegało?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones