Wojna nigdy sie nie kończy, zmienia tylko postać. Ostatnio widać to nader wyraźnie. Niemcy co prawda obrośli tłuszczykiem, nie chce im się biegać z karabinami, brudzić rurek i targać użelowanych włosków, ale co to szkodzi zrobić zakłamany film który nabije troche punktów propagandowych i w którym przedstawią siebie jako ofiary wojny a część winy zrzucą na te "brudne, polskie świnie". Film "Nasze matki, nasi ojcowie" temu ewidentnie służy, propaganda leje się wszystkimi otworami. Niemcy pokazani są jako przegrane, tragiczne postacie. Ich losy, pokazane w wąskiej perspektywie grupy przyjaciół, mogą budzić współczucie. Biedactwa, wspaniali młodzi ludzie, zgnieceni brutalnym walcem wojny. Autorzy pomijają wszystko, co mogłoby naprowadzić widza na jakiś trop historyczny. Wojna po prostu wybucha, młodzież po prostu jedzie na front, gdzie dokonuje bohaterskich czynów oraz przesiąka cynizmem. I cierpi. Tak bardzo cierpi, choć nie do końca wiadomo z jakiego powodu. 80-procentowego poparcia ludu niemieckiego dla Hitlera? Nie wiadomo, ale to nieistotne szczegóły.
Najgorsze jest to, że film, od strony warsztatowej, nie jest zły. Nie nudzi (w odróżnieniu np. od większości produkcji rosyjskich), ogląda się to jakoś. Red. Zychowicz mówiąc na jednym ze spotkań (dostępne na YT), że sceny z Polakami są tak głupie, że nikt nie potraktuje ich poważnie, mylił się. Polacy w tym filmie wyglądaja jak wioskowe głupki, budzą niechęć, ale sceny z nimi zrobione są zręcznie i uderzają akurat w to, co jest wygodne propagandowo. A to że nie powinni walczyć, bo niemcy mordują cywilów w odwecie. Domyślnie: sami jesteście sobie winni, głupie polaczki, po co było wkładać palec w drzwi? A to, że chciwi polscy chłopi targują się o każde jajko z partyzantami a w wolnych chwilach chodzą na gestapo donosić. Muszę tu również dodać, że w każdej polskiej chałupie jest flinta i jak się pojawi zbieg to chłopi strzelają, zanim przyjedzie gestapo. Serio. No i wreszcie najlepsze: AK (zawsze jak się pojawia partyzant, to ma AK wypisane na opasce na ramieniu, żeby najwiekszy idiota zrozumiał że to AK) zajmuje się zabijaniem żydów. "Żydów potopimy jak koty". TO NIE JEST ŻART, takie teksty, wypowiadane łamaną polszczyzną, padają w tym filmie. Jeśli partyzant pozwala przeżyć żydowi, to nie dlatego, że Polskie Państwo Podziemne ratowało żydów, ale ot tak, chwilowo, z dobrej woli, która w innych okolicznościach mogłaby się zmienić.
Żydzi są natomiast dobrzy zawsze. To dzięki dzielności żyda te polskie matołki są w stanie obrabować pociąg. Niestety, okazują się niegodni jego poświęcenia. Gdy w wagonach znajdują więźniów obozu (od razu wiadomo, że to żydzi! Tak!), zatrzaskują po prostu drzwi. Na szczęście dobry żyd ratuje innych żydów przed obojetnością tych polskich swiń. I tak w kółko.
Film obrażałby inteligencję widzów gdyby ją mieli. Niestety, jest przeznaczony dla masowego odbiorcy, więc nie ma co liczyć na jakąkolwiek refleksję. Ani na poszukiwanie prawdy. To propagandowe g...wno osiągnie swój cel - dotrze do milionowej publiczności na całym świecie, zbierze nagrody, a co najlepsze - zostanie odczytane jako element samorozliczenia niemców ze zbrodni wojennych i chłodnego obiektywizmu w sztuce filmowej. A wszystko w zgodzie z poprawnościa polityczną i duchem narodowo-socjalistycznym. Co za udane połączenie!

Obudźcie się. Pakują wam do głów cudze poglądy wspierające cudze interesy. Kino ZAWSZE było i jest narzedziem propagandy. Szkoda, że obcej.