Od pewnego czasu nie oglądam tego, bo mnie to strasznie denerrrrrwuje.
Czytam streszczenia i to mi wystarczy ;)
Czasem przez przypadek rzucę okiem na kilka sekund, przełączając kanały.
Nuda, wolne tempo akcji, masa naiwnych sytuacji, ciągłe retrospekcje oraz beznadziejni proci.
Marichuy - jej jedyny sposób rozwiązywania problemów to chowanie głowy w piasek, ucieczka, nagłe zniknięcie, kłamstwa, ukrywanie się jak świadek koronny.
I powtarzanie, że "życie daje jej w kość", "życie jej nie rozpieszcza".
Głównie ucieka przed JM. Przez pewien czas uciekała też przed Omarem.
Nie znoszę jej zdenerwowanych, obrażonych min, jej zaciskania ust.
JM - niezdecydowany, rzygająco romantyczny, ciapowaty płaczek, chcący żenić się z połową Meksykanek.
Dialog między JM i Marichuy zwykle wygląda w ten sposób:
JM - Kocham cię, Marichuy !
MC - Nieprawda, nie kłam ! Nie kochasz mnie !
JM - Ale ja naprawdę bardzo cię kocham !!! Uwierz mi !!!
MC - Przestań, nie wierzę ci !
Z tymi dialogami masz trochę racji :P
Ale te obecne odcinki nie są takie złe. Podoba mi się jak Marichuy reaguję na prezenty od JM,widać że nadal go kocha.Chciałabym żeby zachowywala się też tak przy nim i żeby w końcu powiedziała mu że go kocha Bo mówi to wszystkim dookoła a mu gada zupełnie co innego.Podoba mi się też stosunek Cande i Oneli do durnej Any juli...No i nawet ciekawy wątek z Purita i Adrianem oraz Rosio i Danielem.:)
Oglądałam tą telkę, czekając na inny serial, ale ostatnio irytacja nad postawą Marichuy sięgnęła u mnie zenitu i powiedziałam sobie, że dość tego. Wiem, że jeszcze dużo odcinków przed nami, ale skoro w każdym odcinku ma ona zachowywać się tak jak teraz, to ja się poddaję. I nawet Levy tu nic nie pomoże.
Oglądałam to dla relaksu, ale nie widzę sensu robić to dalej, skoro wcale mnie nie odpręża, a wręcz wnerwia.
Ja to oglądałam od czasu do czasu, głównie dla Williama.
Jednak ostatnio się poddałam. Marichuy jest nie do zniesienia !!!
JM też nie jest ideałem, ale w realnym życiu niejeden facet na jego miejscu już dawno kopnąłby ją w tyłek.