strażnika więziennego Małkiewicza. Dobry funkcjonariusz, 22-23 lata nienagannej służby, odmawia wzięcia udziału w zabójstwie Jubego, obawa przed konsekwencjami, ale zapewne również wartości moralne nie pozwoliły mu na to. Paradoksalnie, właśnie to powoduje jego przyszłą śmierć. Grand szantażuje go groźbą skrzywdzenia jego rodziny i zmusza go go zmiany zdania. Po wszystkim zabija go. Dodatkowo, najgorszą rzeczą jest fakt, że nigdy nie dowiemy się, czy policjanci wydobyli od niego w przyszłości zeznania wyjaśniające, że zrobił to ze strachu o swoją rodzinę, a nie z pobudek finansowych. Być może historia potoczyłaby się inaczej, gdyby klawisz od razu opowiedział cała historię policjantom, ale nie jest wiadome, jak zostałby potem zabezpieczony przed zemstą Granda. Jego śmierć jest zdecydowanie smutniejsza, niż Malwiny bądź innych postaci z serialu.
Cześć jego pamięci.
Ale przecież on bierze udział w jego zabójstwie. Otwiera cele Topora i Cypy i wystawia im Jubego...
Od razu czy nie, myślę, że Grand nie za to go zabił. Zlikwidował z zimną krwią świadka. Nie miało więc znaczenia co zrobi strażnik - i tak był martwy. Zgadzając się na udział w wyeliminowaniu Jubego, uratował jedynie swoją rodzinę przed zemstą.
Z tym, że gdyby przyjął ofertę Topora od razu, to Grand nie musiałby go do tego namawiać, może nawet liczył na to, że Toporowi uda się namówić klawisza, a wtedy nic nie musiałby więcej robić.